Dziewczyny i chłopaki, panie i panowie: jesteście drobniejszej postury i lubicie motocykle? Wygraliście życie! Z czasem zaczniecie się śmiać z opowieści o tym, jak bardzo macie trudno i jak wiele motocyklowych aktywności jest poza waszym zasięgiem. Jednocześnie docenicie wiele aspektów związanych z umiarkowanym i mniejszym wzrostem.
Najpierw powinienem się chyba wytłumaczyć z mocno zawiłego i być może nieco mylącego tytułu. Wciąż przyzwyczajam się do tego, że Internet ma swoje prawa i żeby artykuł nie zginął od razu w jego odmętach, trzeba trochę powalczyć z wyszukiwarkową materią. Mam przy tym nadzieję, że pomimo mniejszych walorów literackich, nadal więcej w tym człowieka niż chatu GPT. A teraz do właściwego tematu:
Wiadomo, że trawa u sąsiada jest zawsze bardziej zielona, syty głodnego nie zrozumie i tak dalej… Mimo wszystko uważam, że przy wszystkich życiowych zaletach sporego wzrostu (za którym często idzie masa), na motocyklu jest to niestety zbędny nadmiar. Celem tego tekstu nie jest oczywiście użalanie się nad własnym nieszczęściem, tylko pokazanie pewnych rzeczy i zachęcenie niższych kolegów i koleżanek do śmiałego wejścia w świat jednośladów. Bo tak naprawdę stoi on przed wami szerokim otworem i jest to otwór z gatunku tych ładniej pachnących :)
Czy zawsze przywilej?
Zanim nabrałem nieco doświadczenia na różnych motocyklach i w różnych warunkach, byłem karmiony opinią, że z moimi długimi nogami jestem na totalnie uprzywilejowanej pozycji. Mogę sobie wybierać i przebierać, żaden motocykl mnie nie zaskoczy. Na ten obraz wpłynął szczególnie jeden z moich kolegów, naprawdę złoty chłopak, którego jedynym życiowym problemem jest postura Pana Wołodyjowskiego. Pech chciał, że ten kolega preferuje motocykle adventure, im większe i wygodniejsze, tym lepiej. Nie widzieliśmy się parę dobrych lat i nie wiem, czym jeździ teraz, ale pamiętam, że musiał mocno walczyć ze swoim ówczesnym BMW F 650 GS, które przecież w swoim segmencie nie jest jakimś gigantem…
Ja w loterii genowej wylosowałem 185 cm wzrostu (więc chyba ciut powyżej średniej) i dosyć solidną budowę, którą dodatkowo wzmocniłem zamiłowaniem do podwójnych obiadów. Na początku mojej motocyklowej przygody trochę się tym zachłysnąłem, bo pomimo marnych umiejętności nie miałem problemu, by ogarnąć chociażby takie bydlę jak testowa Honda VFR1200X Crosstourer. Techniki nie było, za to była siła i zapas w nogach, więc zawsze jakoś udawało się ten motocykl utrzymać w pionie, nawet gdy na dojeździe do świateł trafiały się koleiny. Czułem się pewnie i bezpiecznie.
A jak jest dzisiaj? Oczywiście nie zamierzam poddawać się operacji przycinania kończyn dolnych i nie oddałbym możliwości sięgania do wysokich półek bez stołka czy drabiny. Mam jakiś tam wpływ na swoją wagę (mizerny, bo gastronomię kocham na równi z motocyklami), ale kwestii wzrostu nie przeskoczę. A pod względem jazdy na różnych motocyklach bardzo chciałbym być drobniejszy. Dlaczego? Wyjaśnię w pięciu kolejnych punktach.
Mniejszy wybór motocykli
Nie licząc zdeklarowanych „ścigantów”, którzy są w stanie przemęczyć się w pozycji embrionalnej, żeby tylko wycisnąć ile się da na torze (na ulicy na szczęście coraz rzadziej), chyba każdy z nas lubi wygodę. Niekoniecznie w sensie „goldwingowego” komfortu i luksusu, tylko żeby po prostu po jakimś czasie nie bolały kolana, łokcie, nadgarstki i pośladki. Żeby dało się przejechać te, powiedzmy, 300-400 km dziennie bez narzekania na ergonomię.
Tutaj moim zdaniem osoby o niższym i średnim wzroście są na wygranej pozycji, bo pod względem wygodnego zmieszczenia się na motocyklu mają do dyspozycji niemal pełne katalogi wszystkich producentów. Motocykle sportowe (te prawdziwe i te tylko z wyglądu), nakedy, customy, turystyki, skutery… na każdym się umoszczą i będzie im wygodnie. Pewnym wyjątkiem są oczywiście maszyny adventure i enduro, ale też nie do końca.
Kymco Xciting VS 400 – piąta generacja doskonałego maxiskutera już w salonach!
Jak mówi powiedzenie, „łatwiej patyczek pocienkować, niż go potem pogrubasić”. W ofercie większości producentów znajdziemy obniżone kanapy, które zazwyczaj wystarczą. Jeśli nie, są zestawy do obniżania motocykla na zawieszeniu. W drugą stronę nie jest już tak różowo. Wyższe kanapy są rzadkością, a poza tym, jeśli motocykl jest za mały, to jest zwyczajnie za mały. Do tego kwestia samego zawiasu. Lekki kierowca może korzystać z szerszego zakresu regulacji. Nawet jeśli dojdą mu pasażer i bagaż, zawieszenie wciąż „robi”. A ponad 100-kilogramowy misiek? W wielu modelach od razu zamyka zawias i konieczna jest wymiana sprężyn albo kompletnych elementów.
Wysoki osobnik, jeśli tylko chce spędzić swoje motocyklowe życie we względnym komforcie, jest skazany na duże maszyny. A za tym idzie kilka kolejnych niedogodności…
Wyższe koszty
Dlaczego duży ma drożej? Bo większe motocykle są droższe na każdym etapie – to proste. Droższe w zakupie, droższe w serwisie, droższe w ubezpieczeniu, więcej palą… Szczerze mówiąc, jeśli chodzi o normalną jazdę drogową, na tym etapie mojego życia 50-konny motocykl na kat. A2 zupełnie by mi wystarczył. Przy obecnym zagęszczeniu ruchu i wysokości mandatów nie mam za bardzo pomysłu jak jadąc solo w pełni wykorzystać 100 koni i więcej, nie robiąc sobie przy tym krzywdy fizycznej i finansowej i nie jeżdżąc bez ciągłego zerkania w lusterka, kto podąża za mną…
Gdybym miał te 170 cm i 60 kg wagi, jeździłbym pewnie czymś w stylu KTM 390 Adventure, Husqvarny Svartpilen 401 czy Benelli Leoncino 500 i byłbym najszczęśliwszy na świecie. Ale niestety lubię jeździć długo i daleko, często z bagażem i pasażerem. Jestem więc skazany na maszyny większe i droższe, które niekoniecznie są szczytem moich marzeń, ale za to się na nich mieszczę i jakoś tam się pode mną odpychają.
Tak samo w turystyce offroadowej – zamiast śledzić nowości segmentu adventure i gorączkowo przeliczać stosunki mocy do masy większych motocykli, kupiłbym Hondę CRF 250 Rally albo Voge Rally 300, dodał im parę pierdół i miał zamknięty temat na wiele lat. A tak? CRF-ka fajna, ale pod moje 185/130 zdecydowanie zbyt cherlawa. Mocy za mało, zawias klęka na dzień dobry. Trzeba celować w KTM 690 / Huskę 701 / GasGasa 700, żeby nie mocować się z 200-kilowym ADV, w którym łatwo połamać plastiki. A to już koszty…
Wyposażenie seryjne do wymiany
Kolejny aspekt – fabryczna szyba jest zazwyczaj za niska, lusterka mają zbyt krótkie wysięgniki, kierownica bywa zbyt wąska i za nisko, więc warto dołożyć riser. Osoby o średnim wzroście, pod które są projektowane i fabrycznie skonfigurowane seryjne motocykle, wyjeżdżają taką maszyną z salonu i od razu cieszą się perfekcyjnym dopasowaniem. Więksi muszą albo pogodzić się z niedogodnościami, albo kombinować z modyfikacjami. Deflektorek, lustereczka, riserek, a jak riserek to czasem dłuższe przewody… fatyga i koszty, koszty i fatyga.
Trudniej dobrać ciuchy
Jeśli chodzi o kupowanie ubrań, to problemem nie jest może sam wzrost, tylko proporcje. Żeby trafić na ciuchy, w których z miejsca poczujesz się dobrze, musisz być idealnie wstrzelony w układ wzrost/obwody dla rozmiarów S, M, L, XL i tak dalej… A przykładowo my z Brzozą, lekki dramacik. On – 190 cm wzrostu, człowiek-tyczka. Gdyby nie prowadził Motovoyagera, to pewnie hodowałby na sobie pomidory. Wiele modeli spodni na ten wzrost po prostu spada mu z pasa. Ja – 185 cm, 130 kg, generalnie człowiek-beczka, najpierw proszę o największe, co mają w sklepie, odrzucam najbrzydsze, a potem usiłuję się wpasować w to, co jest z wyglądu akceptowalne. Zazwyczaj gdzieś między 2XL a 4XL. I zawsze jest to jakiś nieprzyjemny kompromis.
Osoby o skromniejszej posturze zawsze bez problemu kupią i wygodny zestaw turystyczny, i jednoczęściowy skórzany kombinezon. Wchodzą i biorą to, co jest sieciówkowym standardem. Choć tu również bywają problemy związane z proporcjami. Na szczęście coraz więcej firm to dostrzega i w ramach jednego rozmiaru proponuje kilka wariantów wielkościowych.
Wygląd
Dla jednych ważny, dla innych pozornie mniej, ale tak naprawdę każdy lubi dobrze wyglądać na swoim motocyklu. I znów, żeby wyglądać w miarę poważnie i proporcjonalnie, muszę wybierać motocykle duże albo bardzo duże. Kiedyś mój przyjaciel widząc moje zdjęcie na Moto Guzzi California 1400 powiedział, że to pierwszy motocykl, który nie odziera mnie z godności. Z kolei kiedy poleciałem testować Kawasaki Z650 i wrzuciłem parę fotek, w komentarzach pytali, dlaczego organizatorzy dali mi Z125… Spójrzcie na zdjęcia w katalogach i filmy reklamowe – bardzo rzadko znajdziecie tam wysokich motocyklistów i motocyklistki. A ja z kolei niemal nigdy nie prezentuję się na motocyklu jak model z plakatu.
Podsumowując i mówiąc na koniec jak najkrócej: jeśli uda ci się suchą stopą przejść przez etap „życzliwych” podpowiedzi, że potrzebujesz do szczęścia motocykla dużego i bardzo mocnego, to mniejszy wzrost jest twoim wielkim atutem! Zrób prawo jazdy, zacznij od pozornie łagodnej trzysetki, a może się okazać, że nie jest to motocykl przejściowy, tylko docelowy. Na tych większych, mocniejszych i drogich też sobie poradzisz – one onieśmielają tylko na początku, a z każdym kolejnym sezonem widmo parkingówki straszy coraz mniej. A ten duży kolega? Niech go portfel i kolana bolą!
Zdjęcie tytułowe: Nomad Bikers / Unsplash
Niestety mam takie same przemyślenia. Wagę mam trochę mniejszą (100), ale wzrost większy bo 188. I też mam problem, chciał bym motocykl nowy z salonu, ale te wystarczająco duże na mnie są po prostu bardzo drogie… A tak to by mi wystarczyła taka Honda CB650R…
Idealnie w punkt. 189 cm, 95 kg wagi, nie stać mnie na duży motocykl. Jeżdżę Banditem 1250. Tragedii może nie ma, wcześniej jeździłem na Gs500. Cały czas oglądam się za Afriką Twin jak gdzieś jedzie.
196 wzrostu, brak dużego budżetu na motocykl, i co z tego że pełne A, jak i tak wszystko co w budżecie bez przeróbek jest po prostu za ciasne