Im dłużej zagłębiam się w temat najbardziej szalonych, motocyklowych podróżników, tym bardziej nie mogę wyjść z podziwu. Kiedy myślę, że granice zostały już osiągnięte i nic nie może mnie zaskoczyć, to wpadam na kolejną historię o podróży dookoła świata i kolejny raz zbieram szczękę z podłogi.
Tym razem nie było inaczej – poznajcie Tomka Gorazdowskiego, który decyzję o objechaniu dookoła kuli ziemskiej podjął na kanapie. Mało? Nie posiadał wówczas prawa jazdy na motocykl, a jego bagaż doświadczeń motocyklowych był równy zeru. Chociaż to nie miało prawa się udać, to jednak.. Ludzka odwaga jest naprawdę ogromna, a jej granice jeszcze nie zostały, ani już chyba nigdy nie zostaną wyznaczone.
Jak inaczej można nazwać decyzję Tomka, który bez prawka, bez wiedzy, doświadczenia i z zerowym przebiegiem na motocyklu jedzie dookoła świata. Każdy z was zapewne pomyślał tak samo, jak wszyscy znajomi Gorazdowskiego – wyjazd to porwanie się z motyką na słońce. Tym bardziej, jeśli dowiecie się, że bezpośrednią inspiracją do tego wyjazdu była książka Ewana McGregora i Charleya Boormana pt. Wielka wyprawa, którą nasz bohater dostał w prezencie na Boże Narodzenie w 2007 roku.
To brzmi jak kompletny absurd i chociaż nie powinno, to wszystko się udało. Do wyprawy Tomek namówił swojego kumpla Michała i wbrew domysłom nie był to motocyklowy globtroter, a laik z identycznym doświadczeniem. Przejedziesz na motocyklu 3 kilometry? Jak przejedziesz 3 to dasz radę przejechać 30, 300 i więcej! Codziennie po kawałku i damy radę! Nie wiem jak dla was, ale mnie by to nie przekonało, tym bardziej, że gość wymyślił ten pomysł siedząc na kanapie i czytając książkę. Jednak to wystarczyło, by zadziałać na Michała. Jazda! Ku nowej przygodzie!
Przygotowania zaczęły się od kolejnej lektury – The Adventure Motorcycling Hand-book. Od przysłowiowego A do Z były opisane w niej wszystkie przygotowania do dużej wyprawy, przedstawione poszczególne kraje, niezbędny ekwipunek no i niezbędny staż. Pokonanie Ameryki lub Afryki to co najmniej rok przygotowań, wyjazd dookoła świata to już dwa lata. Szkoda, że autor książki nie przewidział, że nasi bohaterowie ruszają w trasę bez motocyklowego doświadczenia. 126 dni codziennej jazdy na motocyklu, a do tego przygoda przez duże P, bo jak inaczej nazwać poważny wyjazd laika dookoła świata. Jeżeli swój pierwszy raz na motocyklu masz wybierając się w ponad 40 000 km trasę to musisz mieć albo jajka ze stali lub pozytywnie, nierówno pod sufitem. Nauka jazdy z bagażem, kuframi, w off-roadzie i autostradą nie są proste dla motocyklowego żółtodzioba. A jednak udało się!
W każdym z nowych krajów, z każdym kolejnym kilometrem podróżnik coraz śmielej pokonywał trasę, przy czym znalazł odpowiedź na jedno, z najbardziej nurtujących motocyklowych pytań – czym jest swoboda w jeździe motkiem? Niekoniecznie to pytanie pod kaskiem ma sens jadąc w ponad 40 stopniowym upale w Emiratach Arabskich lub podczas kilkudniowych opadów deszczu. Mnóstwo życzliwych lub bardzo życzliwych ludzi, przepiękne widoki, których nie sposób opisać, ciekawe i te mniej interesujące przygody wynagrodziły to wszystko i pozwoliły znaleźć odpowiedź na postawione pytanie. Tomek zapytany kilka lat później o ponowny wyjazd dookoła świata odpowiedział – od momentu zadania pytania przebierałbym nogami odliczając dni do wyjazdu!
Jeżeli zastanawiacie się nad wyjazdem motocyklowym bez względu na to czy będzie to 1000 kilometrów czy 40 000 km przypomnijcie sobie słowa Chińczyków, które usłyszał Tomek. Żaba na dnie studni nigdy nie zobaczy morskich fal, więc czasami warto wystawić głowę i znaleźć się tam, gdzie sami nie spodziewalibyśmy się znaleźć – zobaczyć fale. A potem wstańcie z kanapy z tak samo pokręconym pomysłem i jedźcie, nie pożałujecie! Z całego wyjazdu powstała książka – 126 dni na kanapie. Motocyklem dookoła świata.
zrobilem cos podobnego,,tylko ze na nogach :) w jeden wieczor padla decyzja o przebiegnieciu maratonu w Nowym Jorku, jak powiedzialem tak zrobilem….sam w swiat ,bez jezyka,warto miec marzenia i je realizowac