Amerykańskie stowarzyszenie motocyklistów AMA protestuje przeciwko planowanemu przez władze federalne wprowadzeniu nakazu jazdy w kasku. Amerykańscy bikerzy są zbulwersowani próbą ograniczania ich swobód obywatelskich.
Znany z amerykańskich filmów widok motocyklisty z rozwianym włosem, podążającego w stronę zachodzącego słońca, może niedługo odejść w zapomnienie. Bardzo możliwe, że kask stanie się w całych Stanach obowiązkowym elementem stroju bikera. Dla Europejczyków to oczywistość, ale dla rozmiłowanych w szeroko rozumianej wolności Amerykanów prawdziwa rewolucja. Przede wszystkim mentalna.
AMA nie podważa roli biernych zabezpieczeń i wyraźnie zachęca do jazdy w kasku. Zdecydowanie jednak opowiada się za prawem wyboru w tej kwestii. Stowarzyszenie argumentuje, że ilość ofiar motocyklowych wypadków jest zbyt mała, by negatywnie wpłynąć na krajową gospodarkę, a planowany nakaz nie zmniejszy ilości kolizji. Proponuje zamiast niego skupienie się na odpowiednim szkoleniu kierowców, by wypadków było jak najmniej.
Jednak statystyczny motocyklista prędzej czy później będzie miał jakąś przygodę na drodze. Taka specyfika naszych pojazdów. Biorąc pod uwagę ostatnie afery z inwigilacją obywateli, można zrozumieć mieszane uczucia Amerykanów w związku z kolejnym ograniczeniem. Czy osobiste bezpieczeństwo to sprawa wyłącznie prywatna, czy ogólnospołeczna? Czeka nas bardzo ciekawa debata.
AMA ma 100% Racji.Kask na głowie motocyklisty ani nie zwiększa ani nie zmniejsza zagrożenia dla innych uczestników ruchu.Ci którzy jeżdżą naprawdę szybkimi sprzętami i tak zakładają kaski.A człowiek pełnoletni sam ocenia swoje ryzyko którego kask zresztą też nie wyeliminuje.
Nie chodzi o zagrożenie dla innych uczestników ruchu, ale o skutki społeczne, koszty leczenia itp.
O ile w przypadku pasów rzeczywiście ograniczamy również obrażenia to w przypadku kasków wypadek, nawet przy prędkościach miejskich bez kasku to raczej od razu zimny trup.
Swoja drogą nie bylbym pewny tej oczywistości w Europie. Wlasnie przebywam na gościnnych występach w Grecji i tutaj jakieś 30% jezdzi bez kasków, albo co lepsze z kaskiem, ale zawieszonym na łokciu zamiast na głowie. I nikt z miejscowych nie potrafił mi jeszcze wytlumaczyc o co chodzi.
Uważam takie protesty za czysty idiotyzm właściwy amerykanom. Jedyne co ich usprawiedliwia, to fakt, że oni SAMI płacą za swoje koszty leczenia i dlatego może uważają, że jest to całkowicie ich sprawa…
Widziałem kiedyś faceta, który zaraz po przekroczeniu granicy stanu z liberalnym prawem dot. kasków, zatrzymał się na poboczu TYLKO po to, żeby go zdjąć i schować do sakwy…
Na południu Europy rzeczywiście wolno jeździć bez kasku pod warunkiem że masz go przy sobie np. w kufrze lub przypięty do bagażnika.Na pewno w Grecji , Chorwacji czy południowych Włoszech nie zapłacisz za to mandatu.Zapłacisz za to( i to słono) jeśli nie będziesz miał na nosie okularów przeciw słonecznych bo tu już ryzykujesz nie swoim ale cudzym bezpieczeństwem. Prawda że logiczne? U nas oczywiście jest dokładnie odwrotnie bo taka nasza logika.
…właściwie to jestem za kaskiem ,z autopsji wiem jak bardzo przydaje się w niektórych konkretnych sytuacjach ,oby ich jak najmniej czego zarówno sobie jak i Wam wszystkim życzę …Jestem również za wolnością i demokracją w pełni tego słowa znaczeniu ,mowa o tym że liczą się intencje ,mianowicie : wolałbym mieć wybór a raczej jego świadomość ,nawet gdyby i tak jeździł bym w kasku ,pomijając autopsje o których pow. jestem europejczykiem ,czyli istota myśląca w odróznieniu od znakomitej większości „braci amerykanów” że o zadufaniu i przerostem własnego EGO nie wspomnę.Właśnie ,- gdyby nie te intencje ekipy rzadzącej która w „imie troski o obywatela i jego bezpieczeństwo” tak na prawdę szuka jedynie pretekstu do wydarcia kasy z nas wszystkich ,znaczy tych podlegających karom i mandatom nie posiadających niestety immunitetów które zwalniają od pow :( 1) Zestawy tel.głośnomówiące – a jakże koleś z ławy poselskiej ma hurtownie z takimi manelami więc przegłosowane ,2)kamizelki odblaskowe ,- inny koleś tez chce zarabiać ,-et.cet. ,et.cet. K..wa ! gdyby tylko nie ta świadomość ,fałsz i obłuda w trosce o moją skromna osobę byłbym szczęśliwy nawet gdyby kask ważył 10 kilo ,i tak bym go założył ,nawet gdyby to było karalne … .
Po raz kolejny – moja wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność innych. Tylko tyle i aż tyle. Rozumiem przymus zapinania pasów w aucie, bo swobodnie latający pasażer jest zagrożeniem także dla innych. Natomiast kask to zabezpieczenie wyłącznie indywidualne, bez wpływu na innych uczestników wypadku. Motocyklista i tak leci jak szmaciana lalka. Z tego powodu zdecydowanie jestem za wolnością wyboru w tej kwestii. Oczywiście sam nie wsiadłbym na moto bez kasku i gorąco zachęcam do tego innych. Natomiast nie może być tak, że państwo nie traktuje dorosłych ludzi jak dorosłych. Jeśli ktoś z jakichś powodów (wiatr we włosach lub inna ideologia) ma życzenie ryzykować życiem i jest przy tym pełnoletni, nie widzę powodu by na siłę prowadzić go za rączkę.
Można się śmiać z tępawych Amerykanów, ale patrząc z boku na Europę, jest ona równie śmieszna w swojej politycznej poprawności, opiekuńczości i przerabianiu ludzi na jednolitą papkę bez własnego zdania. Pozdrawiam!
Myślę że Europejczycy naśmiewając się z „tępawych” Amerykanów leczą własne kompleksy względem nich.To że amerykańscy motocykliści w większości jeżdżą bez kasków jakoś nie skutkuje lawiną śmiertelnych wypadków.Oczywiście że kask jak ubranie stanowi wyłącznie o Twoim bezpieczeństwie i powinien być pozostawiony Twojej decyzji.I nie epatujmy wizją strasznych kosztów społecznych które zrujnują rzekomo budżet służby zdrowia.Zdecydowana większość motocyklistów płaci podatki, ubezpieczenia zdrowotne oraz dodatkowe ubezpieczenia typu NW czy Zielona Karta itp.Z pewnością są inne grupy społeczne które na opiece lekarskiej żerują w dużo większym stopniu i nikogo to nie razi.Obowiązek jazdy w kasku w UE obowiązuje bo tak chcą brukselscy biurokraci (spece od krzywizny banana) mający patologiczną obsesję uszczęśliwiania obywateli na siłę.
i tu masz 100% racji !