Kolejne normy Euro dotyczą nie tylko emisji szkodliwych substancji w spalinach, ale także innych zanieczyszczeń, a za takie uznawany jest też np. hałas. Aktualnie na celowniku urzędników i działaczy proekologicznych znalazło się inne zło wcielone – pył z klocków hamulcowych i opon. Firma Mercedes-Benz stworzyła ciekawy, „czysty” układ hamulcowy, zamknięty w jednej obudowie z silnikiem elektrycznym. Problem w tym, że może on również nieźle wyczyścić konto.
Od 1 stycznia 2025 roku wchodzą w życie nowe normy Euro. Dla branży motocyklowej będzie to Euro 5+, które zamiesza na rynku, ale nie tak mocno jak wejście poprzednich norm Euro 4 i Euro 5. Z kolei wszystkie nowe samochody osobowe i dostawcze będą musiały od początku przyszłego roku spełniać wymogi norm Euro 7. Warto mieć je na uwadze, ponieważ w przyszłości również jednoślady mogą być poddane podobnym wymaganiom.
Jedną z nowości, jakie przynosi do świata europejskiej motoryzacji Euro 7, jest wprowadzenie limitu emisji pyłów frakcji PM10, pochodzących ze ścierania się klocków hamulcowych i opon. Dla samochodów osobowych z napędem wyłącznie elektrycznym (BEV) będzie on wynosił 3 mg/km, a dla spalinowych 7 mg/km. To kolejne wyzwanie dla producentów pojazdów i podzespołów, m.in. w dziedzinie doboru materiałów.
Pomysł Mercedesa – zamknięty układ napędowo-hamulcowy
Ciekawy, choć budzący sporo obaw pomysł na „czyste” hamulce zaprezentował ostatnio Mercedes. Zaproponowany układ przeznaczony jest do aut z napędem elektrycznym. Hamulce na osi napędowej nie są umieszczone w kołach, tylko symetrycznie po obu stronach silnika, we wspólnej obudowie z jednostką napędową. Układ składa się z tarczy ściernej (zastępującej tradycyjne klocki) i dociskanych do niej po obu stronach tarcz hamulcowych. Całość ma być chłodzona cieczą wtryskiwaną przez otwory w tarczach. A skoro już wentylacja kół nie będzie potrzebna, będzie można szerzej stosować pełne felgi, poprawiające aerodynamikę pojazdu.
Co w przypadku konieczności wymiany tarcz ściernych? Być może wcale nie trzeba będzie tego robić. Trwałość całego układu przewidziano na 300 tys. km lub 15 lat eksploatacji. Możliwe, że w przyszłości pojazdy starsze nie będą już po prostu dopuszczone do ruchu. Natomiast jeśli wymiana tych podzespołów będzie możliwa, to będzie ona znacznie bardziej skomplikowana niż w przypadku dzisiejszych układów hamulcowych. Zamiast prostej podmianki klocków w zaciskach konieczne będzie rozbieranie silnika.
A może chodzi właśnie o to, żeby zniechęcić do czynności serwisowych, które dziś są rutynowe i nieskomplikowane? Jednego jesteśmy niemal pewni – będzie tylko drożej.