Minęło już ponad pół roku od wprowadzenia w Trydencie kontrowersyjnych przepisów, które dotknęły przede wszystkim miłośników jednośladów. Zmiana ograniczeń prędkości dotyczy jedynie motocyklistów, a limit dla nich przewidziany jest znacznie niższy, niż w przypadku samochodów osobowych. Miejsca starczy dla wszystkich? Na drodze jesteśmy równi? Nie w tym przypadku…
Zmiana ograniczeń prędkości dla motocykli w Trydencie trwa już ponad pół roku i obowiązuje na sporych odcinkach dróg SS42 oraz SP31, które w tamtym rejonie są niemalże mekką dla motocyklistów. Wijące się wzdłuż zboczy serpentyny sprawiają, że przyciągają one w trakcie sezonu mnóstwo motocyklistów, którzy chcą przejechać tę widowiskową trasę. Pomysł zmiany, a przede wszystkim podziału ograniczenia prędkości na motocykle oraz samochody osobowe nie został przyjęty z ogólną akceptacją i od razu zaczął budzić mnóstwo kontrowersji.
Władze chwalą się, że od momentu wprowadzenia zmian, zmniejszyła się liczba wypadków z udziałem motocyklistów. Serio? Komunikat ten sprawił, że w Internecie rozpętała się prawdziwa burza, bo za spadek odpowiedzialny jest w znacznie większym stopniu COVID-19, który wielu motocyklistom popsuł plany wyjazdu. Wobec tego na drogach Trydentu był znacznie mniejszy ruch, który skutkował mniejszą liczbą wypadków. Brak fanów jednośladów odczuli także właściciele hoteli oraz punktów gastronomicznych, a tutaj liczba powinna rosnąć proporcjonalnie do spadku prędkości. Przecież im wolniej jedziemy, tym więcej widzimy. Było natomiast zupełnie inaczej.
W miejscach, gdzie motocykliści mogą jechać z prędkością 60 km/h, kierowcy samochodów osobowych mogą legalnie poruszać się 90 km/h. W efekcie takiej rozbieżności, jednoślady po prostu spowalniają ruch. Na krętych drogach z mocno ograniczoną widocznością, tak znacząca różnica dopuszczalnej szybkości sprawia, że auta wyprzedzają motocykle, doprowadzając tym samym do niebezpiecznych sytuacji. Skoro są to odcinki dróg owiane fatalną sławą, dlaczego nie został wprowadzony przepis identyczny dla wszystkich uczestników ruchu drogowego?
Lokalne władze potwierdziły, że nie są w stanie zwiększyć liczby kontroli na tych odcinkach dróg, jednakże powtarzają, że motocykliści po prostu nie stosowali się do ograniczeń prędkości, wobec czego uległy one znacznym zmianom. Prawdziwy efekt, a przede wszystkim rzetelny, będzie dopiero po zakończeniu pandemii. Tylko czy rezultat znowu nie będzie zakłamany, ponieważ wielu fanów jednośladów nie będzie chciało odwiedzić Trydentu, w którym motocykliści są dyskryminowani?