[sam id=”24″ codes=”true”]Godziny jazd, ślęczenia nad przepisami i doskonalenia precyzyjnych manewrów na placu mogą wreszcie się przydać – Magda podchodzi do egzaminu. Zaczyna od teorii co – jak się okaże – wcale nie jest tak proste jak się wydaje.
Termin egzaminu już ustalony. Siedzę w domu powtarzam, powtarzam i powtarzam. Po sukcesie egzaminu wewnętrznego jestem pełna optymizmu, ale wiadomo – stres lubi ukrywać się pod maską spokoju. Podjeżdżam pod ośrodek egzaminacyjny, mój mózg zaczyna pracować na jakiś dziwnych falach.
[sam id=”11″ codes=”true”]
W głowie mieszają mi się pytania, odpowiedzi, przepisy, scenki. Totalny mętlik. Próbuję nawiązać jakąś rozmowę z osobami oczekującymi na egzamin, ale wszyscy w stresie. Ciężko. Kilka osób już kolejny raz podchodzi do egzaminu, co nie nastraja mnie pozytywnie.
Próbuję uciec od głupich myśli pocieszając współtowarzyszy niedoli. W końcu otwierają się drzwi i wzywają cała grupę do sali. Każdy wyczytany z nazwiska podchodzi, przedstawiając dokument tożsamości, potem otrzymuje numer stolika przy którym spędzi cały czas egzaminu.
Na początek sprawdzenie, czy dane na monitorze zgadzają się z naszymi danymi, a potem wprowadzenie do egzaminu. Na monitorze ukazuje się informacja o zasadach egzaminu i możliwość próby w formie egzaminu próbnego – kilka pytań. Następnie pytanie czy przystępuję do egzaminu.
No i co tu kliknąć TAK czy NIE? Chwila zawahania, czy na pewno jestem gotowa? Jednak klikam TAK i już po chwili pokazują się pytania. Każde pytanie wymaga ode mnie ogromnego skupienia. Niektóre sprawiają trochę kłopotu. Upływający czas nie działa na moją korzyść. Mózg mi paruje. czasem jestem pewna, ale niektóre pytania to zasada eliminacji.
[sam id=”24″ codes=”true”]