_SLIDERPrawo drogi – interaktywna, motocyklowa powieść cykliczna. Odcinek 6: Odwrócony

Prawo drogi – interaktywna, motocyklowa powieść cykliczna. Odcinek 6: Odwrócony

-

Kajdanki na moich nadgarstkach wrzynały się w skórę tak mocno, że przestawałem czuć dłonie. Ręce skute z tyłu nie dawały żadnego oparcia, podczas gdy kierowca czarnego sedana, który okazał się Passatem, celowo jechał tak, aby moja głowa obijała się o szyby boczne, sufit i zagłówki przednich foteli. Goście byli wściekli, a ja byłem przerażony. Adrenalina ustąpiła, za sterami mojej jaźni znów zasiadł zdrowy rozsądek, który zaczął wszystko kalkulować od nowa. Za dużo zwrotów akcji, jak w jakimś kiepskim amerykańskim filmie – to była pierwsza moja trzeźwa myśl od momentu rozpoczęcia ucieczki.

w poprzednim odcinku:

Prawo drogi – interaktywna, motocyklowa powieść cykliczna. Odcinek 5: W pogoni za rozumem

Postanowiłem wziąć się w garść, chociaż byłem mocno rozbity i oszołomiony. Mimo wszystko musiałem skupić się i śledzić drogę, wiedzieć gdzie mnie wiozą. Powsińska, Czerniakowska – na razie ogarniam. Druga rzecz, to wyciągnięcie z nich jakichkolwiek informacji. Co się ze mną stanie i o co w ogóle tu chodzi? Tego postanowiłem się dowiedzieć jak najszybciej.

– Panowie, o co chodzi? Dlaczego mnie goniliście? Skąd miałem wiedzieć, że jesteście z policji…

– Stul pysk, jeszcze słowo, a nie będziesz mógł mówić. – Łysy odwracając się do mnie wycedził mi prosto w twarz te kilka słów. Jego górna warga rosła w oczach, niemal pulsowała, nos przestawiony o jakieś 30 stopni, wyglądał groteskowo. Jego kompan, siedzący na fotelu pasażera, stękał głucho za każdym razem, gdy łysy zmieniał pas, hamował, czy robił jakikolwiek nerwowy manewr – a robił tylko takie. Załatwiłem dwóch tajniaków na kolorowo, prędzej mnie zabiją niż coś mi powiedzą – pomyślałem. Gagarina, Czerska, Podchorążych. Tam jest przecież…

– Co, ciężka noc?

– Stul pysk!

Szlaban strzegący wjazdu do jednostki wojskowej uniósł się chwilę po tym, jak łysy drab pokazał swoją legitymację ewidentnie drwiącemu z niego wartownikowi. Jeden leżący policjant, drugi, prawo lewo, prawo i stoimy pod jednym z budynków koszarów, w którym mieści się Centralne Biuro Śledcze Policji.

– Wyłaź sukinsynu – warknął kolega łysego, ten z przetrąconym kolanem.

Wygramoliłem się z auta i pół ciągnięty przez łysego, pół wlokąc jego kuśtykającego kompana, we trzech weszliśmy do budynku. Ku mojej uciesze panowie zaprowadzili mnie bezpośrednio do pokoiku, który służył za tymczasową celę. Wcześniej niestety zabrali mi wszystkie rzeczy osobiste, w tym szaleńczo dzwoniący od jakiegoś czasu telefon. Siwy już wie, że coś się musiało stać.

Nie wiem ile minęło czasu, ale obudziłem się niewyspany, obolały i z cholernym mętlikiem w głowie. Trochę dużo, jak na jeden dzień. Spotkanie z Twardym, propozycja współpracy nie do odrzucenia i wcielenie na siłę do klubu WMCP, szokujące zatrzymanie przez drogówkę, potem ucieczka przed Passatem, wypadek, bitka z funkcjonariuszami, aresztowanie… Wszystkie numery, jakie zrobiłem w życiu, nie ważyły tyle, co wczorajszy dzień. No może podpalenie gmachu szkoły w technikum, to było też mocne. Na szczęście nikt się nie zorientował, że to ja, nikt nie ucierpiał, a spaliła się tak naprawdę nasza klasa i kawałek korytarza. To wtedy Siwy stał się moim najlepszym przyjacielem. Nie wsypał mnie, choć za wskazanie sprawcy władze szkoły ustaliły nagrodę pieniężną – wtedy za tyle kasy można było kupić Hondę Magnę, o której Siwy tak marzył. Fakt, że do remontu, ale wskazanie nieznajomego wtedy chłopaka było tego warte… No właśnie, a co z moją Yamahą? Ciekawe, czy ktoś ją zebrał z tego Wilanowa i ciekawe w jakim stanie jest po moim crashu…

Z zadumy wyrwał mnie dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach. Po ich otwarciu moim oczom ukazał się tęgi typ dobrze po pięćdziesiątce, z wąsem i dobrodusznym uśmieszkiem pod nim.

– Niezły wiatrak jesteś jak na naukowca. Mocno poturbowałeś naszych najlepszych ludzi. Jak się czujesz? Masz siłę, żeby ze mną porozmawiać?

Oho, dobry glina. Ciekawe, czy to tylko rola i taka gra pozorów, czy rzeczywiście ten typ jest myślący i będzie z nim można się jakoś dogadać. Cały czas miałem mętlik w głowie. Byłem niemal pewien czego będą ode mnie chcieli. Byłem w szoku, że tak szybko mnie namierzyli, że znają całą moją sytuację, że… Zaraz, zaraz. Weź się w garść Jędrzejku. Nic złego nie zrobiłeś, nic na ciebie nie mają, niczego nie mogą wiedzieć. To tak nie działa.

– Mam, chyba mnie to nie minie – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

Chwilę później siedziałem w pokoju przesłuchań, bez kajdanek, za to z kubkiem gorącej kawy i talerzem z ciasteczkami przed sobą. Zaczyna się nieźle.

– Dobra, Jędrzej, mogę mówić ci po imieniu? W końcu mam syna praktycznie w twoim wieku, 93 rocznik. Ładnie. Zacznę od początku, żebyś wszystko zrozumiał. Nazywam się Jurski i jestem szefem wydziału CBŚP którego zadaniem jest zwalczanie zorganizowanej przestępczości narkotykowej. Od kilku lat pracujemy nad gangiem Twardego, jego klubem motocyklowym, który zajmuje się wieloma procederami. Pierze brudne pieniądze ukraińskiej mafii, zajmuje się produkcją narkotyków i ich dystrybucją na terenie kraju, Europy Centralnej i Wschodniej. Ma związek z handlem ludźmi, głównie kobietami, które lądują w agencjach towarzyskich – najczęściej zlokalizowanych na terenie Niemiec. Jego gang to bardzo hermetyczne środowisko, do którego od dłuższego czasu nie jesteśmy w stanie przeniknąć, a próbowaliśmy kilkukrotnie. Tobie się to udało praktycznie z marszu…

– Nie chciałem tego…

– Wiem, ja wszystko wiem. Wiem, że jesteś normalnym chłopakiem, w sensie uczciwym. Bo taki zwykły to ty na pewno nie jesteś. Masz talent do chemii, do sportu i masz charakter. To co zrobiłeś Piotrkowi i Grzesiowi przejdzie do historii. Zlekceważyli cię, potraktowali cię jak gnojka, nie pokazali legitymacji, nie zaprosili cię grzecznie do samochodu. Dostali potężną nauczkę. Grześ ma zerwane więzadła boczne i krzyżowe prawego kolana, a Piotrek złamany nos, skruszone dwa zęby i sześć szwów na wardze. Już nie będzie taki piękny. Teraz jak dupa nie poleci na jego BMW RS, to będzie musiał płacić za dymanie, hehehe. Jesteś mi coś winny chłopcze. Wyeliminowałeś na jakiś czas z mojej ekipy dwóch naprawdę dobrych ludzi. Może miałeś szczęście, może oni podeszli do ciebie zbyt lekko, nieważne. Okazałeś się lepszy – przynajmniej w starciu bezpośrednim. Nie będziesz miał postawionych za to żadnych zarzutów, a całe zdarzenie w aktach zapiszemy jako nieszczęśliwy wypadek. Masz jaja, nie powiem. Potrzebujemy takiego gościa jak ty, potrzebujemy ciebie. Wiesz do czego dążę?

– Chyba tak. Ale Twardy zapowiedział mi, że jeżeli tylko skontaktuję się z psa… z policją, to skrzywdzi moją rodzinę. Ten rajd po Warszawie, to aresztowanie. Jak jakiś portal o tym napisze, to mam przesrane. Poza tym tam chyba leży nadal mój motocykl, pod tym kościołem na Wilanowie.

– Spokojnie, wszystkim się zajęliśmy. O motocyklu nie myśl, bo z niego i tak już nic nie będzie, wygiął się jak banan i zostawia, dwa, a raczej trzy ślady, bo coś się oderwało od niego i szura po ziemi. Sprawę pościgu przyciszyliśmy, monitoringiem się zajęliśmy, wczoraj nic się nie stało, nie było żadnego zatrzymania – przynajmniej oficjalnie. Jeden pajac co prawda nagrywał telefonem tę całą rozróbę i wrzucił to w neta, ale nasza ekipa od cyber zabawy wyjęła z sieci ten film po trzech minutach – raczej małe szanse żeby ktoś to zdążył pobrać i żeby poszło dalej. Drugi raz już nie wrzuci, byliśmy u niego i skonfiskowaliśmy materiały.

– Ok. Konkretnie. Czego ode mnie chcecie?

– Chcemy żebyś zgodził się na wszystko, o co poprosi cię Twardy, oprócz oczywiście mokrej roboty, bo z tego nawet my mielibyśmy problem żeby cię wyczyścić. Rób im tę metę, ale jak najmniej możesz i jak najmarniejszej jakości. Jak nie ty, to ktoś inny będzie to robił, więc nie miej do siebie pretensji, nie myśl o tym w ten sposób, że trujesz ludzi. To ich wybór, nikt nie każe im tego brać. Ale do rzeczy. Twoim zadaniem będzie wniknięcie w struktury gangu i wspięcie się po drabinie tych struktur jak najwyżej. Zawinąć Twardego i jego chłopaków możemy w każdej chwili, ale długo nie posiedzą, bo nie mamy na nich czegoś naprawdę mocnego. Potrzebujemy cynę kiedy będą robić jakąś grubą akcję, za którą będzie można ich wyeliminować z gry na długie lata. Ale jest dla ciebie jeszcze drugie, nawet może ważniejsze zadanie…

Rozmowa z Jurskim sprawiła, że w mojej już zaoranej głowie eksplodował kolejny granat. Nie wiedziałem już sam kim jestem. Kim będę. Jak potoczy się moje życie w ciągu najbliższych kilku dni, a co dopiero miesięcy. Jadę jakimś pieprzonym rollercoasterem, a mi chce się po prostu rzygać. Ze stresu, ze strachu, z natłoku sprzecznych informacji. Puścili mnie. W okolice domu odwieźli mnie tajniacy. Para funkcjonariuszy po sześćdziesiątce – typ i typiara – Fiatem Pandą. Z boku wyglądało to tak, jakby mnie rodzice odwozili po odwiedzinach. Brakowało tylko buziaków i machania na pożegnanie.

Jurski opowiedział mi z grubsza wszystko. Powiedział mi o tym jak śledzili ekipę Twardego, jak jeździli za tymi, którzy jeździli za mną. Szybko skojarzyli kim jestem i domyślili się czego może ode mnie zażądać Twardy. Nie pomylili się. Dali mi jeden dzień do namysłu, przekonując, że zrobię naprawdę coś dobrego nie tylko dla nich, ale i dla całego społeczeństwa, jeżeli pozwolę się odwrócić. Odwrócić? Takiego słowa użył Jurski. Przecież ja sam jeszcze nie wiedziałem gdzie patrzę. Każdy chciał mnie odwrócić w swoją stronę, a mi kręciło się w głowie. Jurski przekonywał mnie, że włos mi z głowy nie spadnie, a wszystkie przestępstwa, które będę zmuszony popełnić, oprócz oczywiście zabójstwa, ujdą mi całkowicie płazem. Teraz to już w ogóle byłbym nietykalny, podwójny glejt – bandziorski i psi. Ja to mam szczęście. Ale, ale, moje poświęcenie miało nie pójść na marne, po wszystkim miałem dostać koronę, nowe życie i pensję, która będzie mi starczała na wszystko. To już druga taka obietnica w ciągu doby. Niestety moje dotychczasowe życie bardzo mi się podobało, ale bałem się, że nie ma najmniejszej szansy, abym mógł do niego wrócić. Analizując sytuację dochodziłem do wniosku, że dostałem drugą w ciągu jednej doby propozycję nie do odrzucenia. Odmowa policji nie wchodziła przecież w grę, bo jeżeli pracowałbym tylko dla Twardego, to w odpowiednim dla nich momencie w końcu zgarnęliby wszystkich, w tym mnie, jak zwykłego gangusa. Prosiłem ich o wyciągnięcie mnie z tego, ale Jurski z rozbrajającą szczerością powiedział, że nie mają w tym najmniejszego interesu, a wręcz może im to zaszkodzić. Przecież jakby wyszło na jaw, że policja mnie wyjęła, Twardy mógłby się zorientować, że nie jest tak nietykalny i bezpieczny jak mu się do tej pory wydaje. Pójście na układ z psami to z kolei możliwość czapy od Twardego, jeżeli tylko się o tym dowie – to jest typ, który w tańcu się nie… Może w takim razie uciec? Zostawić to całe gówno, wziąć Majkę i wyjechać, zniknąć?

Kurde, z tego wszystkiego zapomniałem o Siwym, nie mówiąc już o Majce, mojej dziewczynie. Mój telefon aż promieniował nieodebranymi połączeniami i wiadomościami tekstowymi wysyłanymi przez tę dwójkę z różnych komunikatorów. Wysłałem najpierw smsa Majce, że wszystko jest ok, i że się niedługo odezwę, ale potem od razu wybrałem telefon do Siwego. Nie czekając na jego halo od razu wypaliłem:

– Mamy mocno przesrane Siwy, nie jest to rozmowa na telefon. Musimy się spotkać, najlepiej teraz. Gdzie jesteś?

– W domu… Człowieku! Myślałem, że nie żyjesz! Co się stało??? Dlaczego nie dojechałeś do mnie???? Próbuję cię wydzwonić od wczorajszego wieczoru. Ale mnie wystraszyłeś…

– Po prostu przyjedź do mnie do garażu, wszystko ci wyjaśnię.

15 minut później usłyszałem ryk silnika schodzącego z obrotów, pisk opony i niemal w tej samej chwili walenie w garażowe drzwi. Z uznaniem pomyślałem, że 15 minut z Wilanowa na Żoliborz – wliczając w to ubranie się i zejście po moto – to jakiś pieprzony rekord świata. Otworzyłem zamek i drzwi, w których stanął Siwy. Miał na sobie krótkie spodenki, tshirt i klapki, a z motocyklowych gratów tylko kask. Od jego rekordu odjąłem mu noty za styl.

Czytaj dalej:

Prawo drogi – interaktywna, motocyklowa powieść cykliczna. Odcinek 7: Pierwsza lekcja

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się nim!
Michał Brzozowski
Michał Brzozowski
Motocyklista od 20 lat, z potężnym stażem przejechanych kilometrów, dużą liczbą przetestowanych maszyn i wielką miłością do jednośladów. Przede wszystkim kocha trzy motocyklowe segmenty: hipermocne nakedy, wygodne, duże turystyczne enduro oraz lekkie i zwinne jednocylindrowe supermoto, ale nie stroni od jazdy wszystkim co ma dwa koła. Przetestuje każdy sprzęt, a większość z testowanych motocykli chociaż spróbuje postawić na koło. Absolwent filologii polskiej na UW. Prywatnie pasjonat sportu, a w szczególności rowerów.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY

ZOBACZ RÓWNIEŻ