EkstraFelietonyTorowe pitbike'i dla dorosłych, czyli jak noob zaczął przygodę na pitku

Torowe pitbike’i dla dorosłych, czyli jak noob zaczął przygodę na pitku [cz. 1]

-

Czy zastanawialiście się kiedykolwiek czym jest pitbike? Może inaczej czym jest pitbike dla motocyklisty? Moja przygoda z tymi jednośladami zaczęła się równo rok temu, w styczniu 2022, kiedy na zewnątrz padał mocno śnieg, a mi zachciało się po prostu pojeździć. Porozmawiałem z kilkoma znajomymi i polecili mi kilka miejscówek…

Byłem tak tym podjarany, że niewiele myśląc zapisałem się na najbliższą sesję, najbliżej jak się da. No przecież jeżdżę na motocyklu, jakby nie było od kilku lat, to nowicjuszem nie jestem, więc zapisałem się tak naprawdę do średniozaawansowanych. Życie jednak miało zweryfikować mój scenariusz zdarzeń…

Zielony przecież nie jestem…

Wyciągnąłem z szafy stary kombinezon i pojechałem na umówiony trening. Na miejscu kulturalnie przywitałem się ze wszystkimi i przebrałem. Prezes elegancko mnie przywitał pytając – Co cię podkusiło, żeby zapisać się do tej grupy? Byłem tak totalnie zajarany zbliżającą się jazdą, że w ogóle nie skleiłem jego uśmiechu, gdy to mówił. Niemniej wypytał o wszystko i dał mi zieloną kamizelkę. Pomyślałem sobie wtedy no ok, nie zna mnie, ja go też w sumie nie znam, nie wiem jak inni jeżdżą, to może nawet nie jest złe, że jestem w tej zielonej grupie. Zielona, czyli taka trochę mniej średniozaawansowana, taka akurat dla mnie.

Właściciele crossów, torówek, pitbike i samobieżnych kosiarek – śpijcie spokojnie! UE wycofała się z obowiązkowego OC | motovoyager

Ponieważ byłem z przyjaciółmi, nawet żartowałem, że potrzebuje sliderów bo to już nie przelewki! Przecież tyle się jeździ po winklach. Na bank przytrę. Tak byłem pewny swoich umiejętności.

Bardzo szybko okazało się, że do czerwonej grupy zdecydowanie nie należę. Chłopaki zasuwają tak dobrze, że kaskami trą w winklach po nawierzchni toru. Wtedy się jeszcze cieszyłem. Czerwona grupa zeszła. Cali spoceni, zmęczeni, szczęśliwi. No mega!

Zejście na ziemię

Przyszła kolej na zieloną, czyli moją grupę. Krótkie zasady zachowania, przypomnienie co i jak, jak biegi i ogólne bla, bla. Pojechali. Zgodnie z tym, co prezes mówił, jechałem zachowawczo. Myślę – nie będę się popisywał, bo jeszcze przeniesie mnie do czerwonej i tam będzie rzeźnia. Rzeźnia i tak była, ale o tym za chwilę.

Jadę. Pierwszy lewy, potem prawy – ciasny jak diabli, nawrót i długi lewy zakończony kolejnym nawrotem przechodzącym w prawy. Znów długi lewy, nawrót i przechodzimy w prawy i lewy, potem znów 180-tka. Kawałek prostej zakończony lewym i meta. W miarę pokonywania okrążeń nabierałem pewności siebie. Jechałem coraz szybciej. Pochylając się odpowiednio. Prezes mówił, że tor techniczny, ale kurde jaki on ciasny! Wszędzie opony, ludzie wyprzedzają lub ja ich puszczam, albo puszczam ich nieświadomie. Po 15 minutach, żadnej gleby. No przecież nie jestem nowicjuszem, co nie? Trochę się jeździ. Zjazd do parku i czerwoni ruszyli. Ależ ja byłem nabuzowany adrenaliną! Pamiętam, że rozważałem wtedy ponowne kupno sliderów. No jak nic będą potrzebne. Takich przechyleń na moim moto nie doświadczyłem nigdy, więc chwila moment i poprzecieram się na kolanach.

Torowe pitbike’i dla dorosłych, czyli jak noob zaczął przygodę na pitku [cz. 1]

Bura od Prezesa

Prezes w przerwie zaprosił na pogawędkę. Nawet pomyślałem, że dobrze, że kogoś opieprzy bo się może czegoś nauczę. I tak się stało! Zaczął słowami niewybrednymi – Jak wy przeżyliście, tyle lat ku#wa, na tych motocyklach? Myślę sobie – oho, nie owija w bawełnę. To dobrze. I to był ten moment, kiedy zrozumiałem. Podniosłem wzrok i widzę, że patrzy prosto na mnie i moich przyjaciół. Nie będę opisywał co mówił. Miejsca by starczyło, ale to by się do publikacji nie nadawało. W każdym razie, mówił o kompletnych podstawach! Jak pracuje zawieszenie, jak opona, jak pracować ciałem i jak pracować głową, jak dosiad, gdzie trzymać nogi, jak trzymać nogi. Mówił o tym, czego część instruktorów uczy na prawie jazdy. To nie była prosta pogawędka. Poczułem się jak w podstawówce, kiedy czujesz się przygotowany do sprawdzianu, bo przecież się uczyłeś, ale dostałeś pałę, bo z nauki wyszło, że w sumie wiesz jaki jest wynik, ale sposób dotarcia do niego jest bardzo słaby.

Tak. Pokonywałem zakręty. Tak pracowałem ciałem. Tak trzymałem nogi na podnóżkach. To chyba dobrze, nie? Nie. Pochylanie się to nie jest praca ciałem. Trzymanie nóg na podnóżkach nie jest wystarczające, bo nogi też pracują. Praca wzrokiem to nie to samo, co praca głową. Siedzenie, to nie tylko siedzenie, ale przy krótkim rozstawie ma cholerne znaczenie – usiądziesz zbyt na przodzie, tyłek odjeżdża. Zbyt daleko, przód nie trzyma.

Sliderów nie kupiłem

Z nową dawką wiedzy przyszła kolej znów na zielonych. Sliderów nie kupiłem oczywiście. No i jedziemy. Pierwsze kółka zrobiłem spokojnie, rozgrzewając opony, starając się pamiętać o wszystkim co powiedział. Byłem z siebie dumny nawet, do momentu kiedy Prezes mnie nie zdjął na indywidualną pogawędkę. Co powiedział? Mówił dużo, ale najważniejsze co usłyszałem – Nie patrzysz w zakręty! Powiedział też, że moje gałki oczne ruszają się dobrze i nie ma zastrzeżeń, ale nie pracuję nadal głową. Ja mu mówię, że tor ciasny, muszę uważać i takie tam usprawiedliwienia. Prezes się uśmiechnął i powiedział – Bo nie patrzysz w zakręty! Machnął przy tym ręką i kazał mi jechać. No to znów wyjechałem. Na kolejnym kółku stał na jednym z nawrotów i słyszę GŁOWA! Kolejne kółko… GŁOWA!

Błędów popełniałem całe mnóstwo. A to noga nie tak, a to ręka, a to głowa, a to nie pracuję ciałem. Zdecydowanie dużo wiedzy przekazanej na raz. Za dużo rzeczy, które miałem poprawić. Do tego dochodzi adrenalina. No przecież z przyjaciółmi przyjechałem, to się ścigaliśmy. Kto by tak nie zrobił? Za dużo wszystkiego. Koniec końców, nie zaliczyłem, żadnej gleby, postanowiłem wyeliminować tyle błędów ile się da.

Nauka, nauka, jeszcze raz nauka…

I tak oto zaczęła się moja przygoda z pitkami. A może bardziej powinienem powiedzieć z poprawną technicznie jazdą? Oczywiście zdaje sobie z tego sprawę, że na zostanie Valentino Rossim troszkę za późno, ale wcale nie oznacza to, że nie mogę popracować nad techniką jazdy. I tak, slidery które bym kupił na pierwszej jeździe, bo przecież potrzebne, bo ja taki super, przydały się dopiero po dwóch miesiącach. Dopiero wtedy, kiedy wjechała większa świadomość tego co robię.

Ta sesja uświadomiła mi kilka rzeczy. Pierwsze to fakt, że niezależnie ile kilometrów się zrobiło po ulicach, winklach, to tam wystarczy praca gałek ocznych i kręcenie głową na szyi. To wszystko. Nie ma aż takiej potrzeby pracy ciałem, jak na torze, bardzo często wystarczy drobne wychylenie. Co by nie mówić, nie pracujemy nogami, to znaczy wiadomo, biegi, hamulec, kosa czy światła. I to jest dokładnie przepis na kolejne zapomnienie, jak się powinno jeździć. Nie dajcie się zamknąć w bańce rutyniarza.

C.D.N.

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się nim!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY

ZOBACZ RÓWNIEŻ