Odcinkowy pomiar prędkości nie tylko jest narzędziem, które nie ma umocowania w polskich przepisach, ale dodatkowo obsługiwany jest przez służbę, która nie ma uprawnień do przetwarzania danych przez OPP pozyskanych. To nadużycie w majestacie prawa.
Działanie odcinkowego pomiaru prędkości w Polsce można uzasadnić na dwa sposoby – chcielibyśmy wierzyć, że działając poza prawem, nasi rządzący faktycznie chcą poprawić bezpieczeństwo na drogach. Może i drakońskimi metodami, ale być może tak trzeba.
Sprawdź koniecznie: Aktualna mapa odcinkowych pomiarów prędkości
Często mamy jedna obawy, że może także chodzić o ordynarną pazerność organów państwa – innymi słowy chęć wyciągnięcia z kieszeni kierowców jak najwięcej pieniędzy.
Przeczytaj koniecznie: 111 nowych urządzeń automatycznego nadzoru ruchu w 2020 roku
System podobny do naszego OPP działa w wielu krajach, na przykład we Włoszech (Tutor). Tam jednak jego funkcjonowanie wpisane jest w obowiązujące przepisy, w Polsce – niestety nie.
Problem pierwszy – brak precyzji
Odcinkowy pomiar prędkości rejestruje przednią tablicę pojazdu na wjeździe do mierzonej strefy i na wyjeździe z niej. Jeśli system stwierdzi, że średnia prędkość na mierzonym odcinku była wyższa od dopuszczalnej, oznacza tę informację jako potencjalne wykroczenie. Na tej podstawie osoba obsługująca system wystawia wezwanie mandatowe.
Zgodnie z polskim prawem, aby zakwalifikować dany czyn jako wykroczenie, muszą być znane trzy rzeczy – dokładny czas popełnienia wykroczenia, dokładne miejsce jego popełnienia i osoba, która się go dopuściła (art. 4 § 2 KW). W przypadku OPP nie mamy jednak żadnej z tych danych. Nie wiemy gdzie dokładnie popełniono wykroczenie, ani o której godzinie. Wiemy tylko, że doszło do niego gdzieś w mierzonej strefie. Taki rodzaj wykroczenia nie istnieje jednak w polskim prawie.
Sprawdź koniecznie: Aktualna mapa wszystkich aktywnych fotoradarów na terenie naszego kraju
Oczywiście nie wiadomo też kto popełnił wykroczenie – niewykluczone, że podczas pokonywania odcinka kierowca zamienił się za kółkiem z pasażerem. Kto popełnił wykroczenie? Nie wiadomo.
Problem drugi – brak uprawnień
Inspekcja Transportu Drogowego utraciła prawo gromadzenia danych osobowych pozyskanych z urządzeń pomiarowych, takich jak OPP czy fotoradary w kwietniu 2016 roku, po uprawomocnieniu się orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego.
Sprawdź koniecznie: Aktywna mapa rejestratorów przejazdu na czerwonym świetle
Niestety, mimo tego nadal bez przeszkód łamie prawo, nie tylko gromadząc te dane wykonując zdjęcia, ale także przetwarza je wysyłając do nas korespondencję. Na nieszczęście ITD jest w swoich nielegalnych praktykach ma silne wsparcie sądów, które w tajemniczy sposób nie zauważają przepisów prawa, których zobowiązane są przestrzegać…
Polskie Sądy od dawna nie przestrzegają i nie strzegą prawa ani nie sądzą w imię i na podstawie prawa. Weźmy np. Psychologów Biegłych, dziś nazywanych w Sądach specjalistami. Dlaczego tak? Bo zgodnie z Ustawą z 2015r. nie ma w Polsce spełnionych warunków by móc wykonywać zawód Psychologa czy Psych.Terapeuty, natomiast jest przewidziana kara za takie praktyki – odsiadka na lat 5.