Harley-Davidson, marka, która istnieje od ponad 100 lat , mimo swojej legendy, potrzebowała zmian i wprowadziła do swojej oferty motocykl, którego nikt by się nie spodziewał. Elektryczny „Harry” miał swoją premierę podczas EICMA w Mediolanie w 2018 roku. Jednak jego „kariera” nie potrwała zbyt długo…
Harley-Davidson LiveWire trafił do sprzedaży właśnie w tym roku. Ale nie obyło się bez pierwszych zgrzytów. Początkowo okazało się, że w amerykańskich salonach kompletnie nie ma zainteresowania tym właśnie modelem, a w późniejszym czasie złość wywołało przesunięcie pierwszej dostawy tych motocykli z sierpnia na początek października. A teraz? Informacja o wstrzymaniu produkcji tego modelu Harleya.
Konkretne informacje nie są znane. Producent twierdzi, że pojawiły się problemy w końcowym etapie kontroli jakości. Ale nie tylko, ponieważ LiveWare potrzebuje 10 godzin ładowania na profesjonalnej ładowarce – co, nie ukrywajmy, jest dość wydłużonym czasem. Klienci, którzy odebrali już swoje motocykle – pozostają z tym problemem, ponieważ Harley-Davidson nie ogłosił żadnej akcji przywoławczej.
Przypomnijmy, że nowoczesny motocykl miał osiągać 100km/h w czasie poniżej 3,5 sekundy, a ładowanie miało wystarczyć na przejechanie 175 km w warunkach miejskich. Oprócz tego nowością miała być technologia Twist-and-go, która nie wymaga używania sprzęgła i zmiany biegów – a miała pozwalać silnikowi na maksymalny moment obrotowy przy pełnym obróceniu manetki. To wszystko za około 147 000 zł (w zależności od kursu dolara). Chyba jednak wolimy te modele motocykli, które prawdziwie oddają ducha Harley-Davidson.