Myślę, że naszymi cechami narodowymi jest narzekanie, pretensje, piętrzenie problemów oraz patrzenie na wszystko raczej z tej gorszej strony. My, polscy motocykliści, mamy takie same wady, takie same przywary jak większość Polaków. Domagamy się szacunku na drodze, ale czy my go okazujemy innym użytkownikom dróg? No właśnie…
Jestem zarówno kierowcą auta osobowego jak i motocykla. Gdy wsiadam za okrągłą kierownicę, nadal jestem motocyklistą, o czym pisałem nie tak dawno w felietonie, i nie mogę pozbyć się niektórych motocyklowych nawyków. Staram się też zauważać motocyklistów, odczytywać ich intencje i ułatwiać im przejazd w korku, puszczać ich na skrzyżowaniach itp. W końcu wiem, że to pojazd szybszy niż ten prowadzonym przeze mnie i nawet jak się wepchnę przed niego, czy nie przepuszczę go, to i tak za chwilę będę wyprzedzany. Bez sensu.
Za kierownicą auta, tak samo jak na motocyklu, staram się myśleć szybko i trafnie przewidywać sytuacje na drodze, abym mógł zareagować na każdą ewentualność. Jestem zdecydowanie uprzejmym kierowcą. Nie spieszę się, nie wpycham, a przede wszystkim nie trąbię – jak pojazd przede mną nie ruszy na zielonym świetle na 0.2 sekundy po jego zapaleniu, czy jak ktoś wepchnie się przede mnie w korku, trochę na siłę.
Zabijesz się na tym motocyklu! – czyli ile, według mnie, jest prawdy w tym twierdzeniu [felieton]
Jestem kierowcą, który zwraca uwagę na motocyklistów robiąc im wolną drogę. I wiecie co? Niezwykle rzadko, a praktycznie w ogóle nie widzę gestów wdzięczności skierowanych wobec mnie przez motocyklistów. O ile kiwnięcie głową zdarza się często, gdy robię coś niespodziewanie dobrego, o tyle raczej nikt nigdy nie dziękuje mi za zrobienie miejsca w korku. A przecież właśnie takie zachowanie jest kluczowe w płynnym poruszaniu się motocyklem po mieście. Pytałem się o to mojej żony, kilku znajomych – mają tak samo jak ja. Jadąc autem na gesty wdzięczności wobec motocyklistów nawet nie liczą, bo te praktycznie się nie zdarzają. Zapytałem się ich, jak się wtedy czują? W sumie każdy pytany odpowiedział, że tak, jakby pretensjonalnym motocyklistom wszystko się należało, a kierowcy aut robili tylko to, co do nich należy, co jest wręcz wpisane w prawo drogowe. No właśnie, a tak przecież nie jest i być tak nie powinno…
Jeżdżę dosyć sporym suvem, który nie ma na tylnej klapie żadnych naklejek motocyklowych. Żadnego patrz w lusterka, żadnej wlepy Motovoyagera, żadnej ikonki motocykla. Nikt nie wie kim jestem. Czyli dla zwykłego motocyklisty, którego przepuszczam w korku, jestem po prostu puszkarzem Kowalskim, który… no właśnie, który co? Który robi to, co powinien? Który zachowuje się tak, jak trzeba? Któremu za to nie należy się żaden gest przyjaźni, wdzięczności, podziękowania, aprobaty zachowania i zachęty do podobnych gestów wobec innych motocyklistów?
Zatem teraz, drogi motocyklisto, chciałbym ci powiedzieć, żebyś głęboko w kiszki wsadził sobie pretensje do innych kierowców, jeżeli sam nie umiesz zachować się na drodze. Jeżeli nie doceniasz, nie premiujesz kierowców myślących i przewidujących, dodatkowo miłych dla ciebie i uprzejmych, to nie dziw się wcale, że ich nie przybywa, a wielu z nich ma cię po prostu gdzieś… I nie obchodzi mnie tutaj twój argument – Jakbym miał jechać z łapą w górze przez korek non stop, to bym się w końcu rozbił. Tak, ale nikt nie każe ci odrywać ręki od kierownicy. Kiwnij głową w geście wdzięczności. To absolutnie wystarczy.
Sorry, ale jeżdżę motocyklem po jednym z najbardziej zatłoczonych miast w Europie. Dzięki temu wyrabiam miesięczną, europejską normę przeciskania się w korku w tydzień. I co? Nie rozbiłem się do tej pory, a staram się odwdzięczyć za każdy miły gest na drodze, miłym gestem. To naprawdę nie jest trudne. Skoro możecie łapę unosić wysoko w górę w kierunku przejeżdżających z naprzeciwka, czy wyprzedzających was motocyklistów, to także możecie wykazać się podobnym gestem w kierunku tych zwykłych puszkarzy.
Jestem pewien, że nie tylko zła karma wraca, ale i okazana wdzięczność za myślenie innych na drodze, także do nas wróci. Prawdziwy motocyklista to uprzejmy motocyklista!
Nie jesteś w tym sam :)
Niestety problem tkwi bardzo często w mentalności 'komucha’ i ogólnym braku kultury, nazwijmy osobistej.
Widać to nie tylko na drodze, ale również choćby w sklepie, po wejściu do którego słowa „dzień dobry, dziękuję’ nie potrafią przechodzić przez gardło.
Podobnie jest z 'przepraszam’ w X sytuacji miejskich. Szczególnie na zatłoczonych chodnikach,czy w środku lokomocji publicznej.
Takie wychowanie. Warto zmieniać szeroko to właśnie.
Co to za bełkot, może dlatego że w korku tocząc się ledwie o centymetry od samochodów, ruszających i hamujących, ciężko oderwać rękę od kierownicy bez zwiększania ryzyka spowodowania jakiegoś dzwona, jeżeli jedna ręka pracuje non stop na gazie, a druga na sprzęgle? Nogą nie machniesz, bo po pierwsze z samochodu nie zobaczą, ani nawet nie zrozumieją w większości o co chodzi. Głowy, patrząc w lukę między samochodami gdzie akurat celujesz, tez nie odwrócisz za bardzo, ogólnie kubeł nieuzasadnionego bełkotu i tyle, jeżeli jest możliwość to zawsze dziękuję, ale w wielu przypadkach w korkach nie ma takiej możliwości bez ryzykowania kolizji i tyle, koncentruje się na przejechaniu pomiędzy puszkami, machnę głową ale wątpię że kiedy patrzę na wprost, to kierowca niemotocyklowy zrozumie o co chodzi i że to do niego.