Mamy do czynienia z zaskakującymi, jak na tę porę roku, temperaturami. Pierwszy dzień 2023 roku jest praktycznie wiosennym i nikt nie miałby nic przeciwko takiej aurze pod koniec marca czy nawet w kwietniu. Widać oznaki przyrody budzącej się z krótkiego, zimowego letargu. Czy i motocykliści powinni się obudzić? Zastanówmy się nad tym…
Zacznijmy od tego, że jesteśmy różni, każdy z nas jest inny i każdy ma inne ciśnienie na jeżdżenie, inne osobiste zasady, jakie tej jeździe towarzyszą. Wyciągnięcie motocykla na jedną czy dwie zimowe przejażdżki, korzystając z wiosennych temperatur, to sprawa absolutnie indywidualna. W tym artykule nie będzie żadnej sensacji, ferowania wyroków czy nakazywania komukolwiek czegokolwiek. W zamian za to postanowiłem się zastanowić, czy wyciągnięcie motocykla szosowego na przejażdżkę ma jakiś ogólny sens?
Mój Tuareg zimuje w serwisie, po przeglądzie kończącym sezon 2022 nie odebrałem go jeszcze od dealera, więc nie ma szans, żebym w łatwy sposób skorzystał z chwilowego, niestety, ciepła. Ale czy jeżeli miałbym go w swoim przydomowym garażu wyciągnąłbym go na rundkę dookoła komina? Postaram się przeanalizować za i przeciw…
Dlaczego tak?
Przerwanie zimowej stagnacji, zrobienie kilkudziesięciu kilometrów na swojej maszynie, endorfiny, poczucie więzi z maszyną. Jednym słowem korzyści psychiczne – dla głowy motocyklisty – są tutaj nieocenione. Taka przejażdżka skraca oczekiwanie na sezon, przerywa monotonię. Zdecydowanie jest to dla naszej świadomości rzecz świetna.
Rozruszanie maszyny, która stoi zakopana w czeluściach garażu to też coś dobrego. Rozgrzany olej dociera we wszystkie zakamarki silnika i skrzyni biegów, zawieszenie pracuje w pełnym zakresie, łożyska się kręcą, opony rozjeżdżają się, zmieniając punkt styku z podłożem, alternator ładuje akumulator. Jeżeli tylko nasza przejażdżka nie będzie kilkukilometrową rundką, a poświęcimy jej więcej czasu, przejeżdżając kilkadziesiąt, czy ponad sto kilometrów, na pewno dla naszego motocykla będzie z mechanicznego punktu widzenia czymś dobrym.
Jeżeli Mikołaj, który was odwiedził był motocyklowy, można sprawdzić w praktyce, nie czekając na sezon, gadżety, które nam przyniósł. Nowa nawigacja, uchwyt na telefon, nowy kask, kurtka, czy rękawice – to wszystko przetestujemy już teraz, wiedząc czego będziemy się spodziewać po tych rzeczach w nadchodzącym sezonie.
No i na koniec pewien przesąd – Jak spędzisz pierwszy dzień w roku, tak spędzisz cały rok… – w ten sposób mawiała moja babcia, zapewniając mnie, że jeżeli będę niegrzeczny i będę się kłócił z rodzicami, to tak będzie przez cały nadchodzący rok. Cóż, każdy sposób jest dobry, by zapanować nad krnąbrnym małolatem, hehe. Ale w tym momencie, któż z nas nie chciałby, aby przejażdżki – takie jak ta pierwszostyczniowa – w tym roku zdarzały się codziennie, albo chociaż bardzo często?
Dlaczego nie…
Wyciągnięcie motocykla dla jednorazowej przejażdżki to dla wielu osób po prostu kłopot. Wiele motocykli zimuje z dala od domu (tak jak na przykład mój), akumulatory wyciągnięte, motocykle zakonserwowane na zimę, zalane pod korek, solidnie nasmarowane łańcuchy napędowe, zwiększone ciśnienie w oponach etc. Po co burzyć ten ład dla dosłownie jednorazowej przyjemności? Dla wielu osób będzie to duży wysiłek z niewielkim profitem.
Jeszcze niedawno przeżywaliśmy atak zimy. Solarki jeździł jedna za drugą. Asfalt jest brudny po tej krótkotrwałej zimie, pokryty warstwą bliżej nieokreślonego syfu – mieszanki soli, kurzu i piasku. To słone środowisko na pewno nie jest zdrowe dla podzespołów naszego motocykla. Nawet jeśli jest dzisiaj sucho, warto przed powrotem do domu i odstawieniem motocykla na kontynuację zimowej przerwy, zaliczyć myjkę ciśnieniową umiejscowioną jak najbliżej garażu, aby zmyć ten żrący brud z podzespołów naszej maszyny.
Brudny, zimowy asfalt, mimo wysokiej temperatury, nie jest tak przyczepny jak tego byśmy chcieli. Pierwsza jazda po zimowaniu zawsze obarczona jest większym ryzykiem przewrotki, niż kolejna. Możecie na ten temat dyskutować, ale taka jest prawda i składa się na to wiele, poniższych czynników…
Kierowcy aut nie spodziewają się nas. Wyłączyli myślenie, nie mają w głowie tego, że na ulicach miedzy samochodami mogą manewrować jednoślady. Ich czujność jest uśpiona. Trzeba brać na to poprawkę.
Nasze umiejętności, a raczej stopień wjeżdżenia się we własną maszynę, jest daleko mniejszy niż podczas ostatniej, jesiennej – na przykład październikowej – przejażdżki. Nie czujemy naszego motocykla tak, jak czuliśmy go 2 miesiące temu. Musimy wziąć na to poprawkę planując manewry.
Decyzja indywidualna!
Decyzja o wyjeździe na drogę jest sprawą absolutnie indywidualną. To, że ja nie wyciągam swojego motocykla szosowego i nie planuję tego zrobić w najbliższych dniach, nie znaczy wcale, że jest to decyzja dobra, czy zła. To moja decyzja, dostosowana do moich warunków, moich potrzeb. Gdyby tak dobra pogoda miała utrzymać się dłużej – za kilka dni planowane jest ochłodzenie nawet poniżej zera – to pewnie dzwoniłbym do dealera, zapowiadając odbiór motocykla. A tak? Czekam na wiosnę!
A wy? Wyciągnęliście swoje maszyny z czeluści waszych garaży?
Tak..