Jak można zauważyć, nie tylko tory w Polsce mają dosyć spore problemy. Chęć budowy kolejnych osiedli oraz innych nieruchomości sprawia, że według rządzących koniecznie jest zamykanie jednego obiektu na rzecz drugiego. Tylko dlaczego tak często pada na obiekty wyścigowe?
Problemy czeskiego toru trwają już od zeszłego roku. Już wtedy pojawiały się pogłoski, że niezbędna jest naprawa nawierzchni toru, która miałaby kosztować 16 mln złotych, a lokalne władze jasno poinformowały, że nie zamierzają dołożyć finansowej cegiełki do tego remontu. Pod ogromnym znakiem zapytania stanął wówczas start serii MotoGP, ale także pozostałych eventów wyścigowych. Początkowo umowa zawarta pomiędzy torem w Brnie i klasą królewską zakładała, że starty odbywać się będą do 2026 roku, jednakże już w sezonie 2021 zabrakło AutoMotoDrom w kalendarzu.
Kolejne fatalne wieści pojawiły się w lutym tego roku. Według doniesień obiekt sprzedany został deweloperowi, który na jego miejscu planuje postawić osiedle mieszkalne. Wydawać by się mogło, że jest to scenariusz niemożliwy do zrealizowania, ale kierowca wyścigowy Adam Kunc poinformował, że ostatni wyścig na torze odbędzie się w październiku, a plotki mówiące o kupującym są prawdziwe. Tor wyścigowy otwarty został w 1930 roku, a swoją nazwę zawdzięcza pierwszemu prezydentowi Czechosłowacji – Tomasowi Masarykowi. Obecnie ma 5403 m długości oraz 14 zakrętów.