Na nasz kanał youtube wpadł film o tym, dlaczego motocykle sportowe przestają nas interesować. Tematem zajął się Dawid. Ja, obejrzawszy ten materiał stwierdziłem, że napiszę tekst, w którym przedstawię drugą stronę medalu, a mianowicie dlaczego wybieramy obecnie motocykle kategorii adventure.
Nie ma co się łudzić, motocykle adventure skradły nasze serca, a na poparcie tej tezy mam twarde dane.
Na początku trochę liczb
W pierwszej dziesiątce motocykli nowych, najchętniej wybieranych przez Polaków, jest aż pięć modeli tego segmentu. BMW R 1300 GS (trzecie miejsce, 690 sztuk), Honda CRF 1100 Africa Twin (piąte miejsce, 535 sztuk), Yamaha Tenere 700 (siódme miejsce, 514 sztuk), BMW R 1250 GS Adv (ósme miejsce, 487 sztuk) oraz Benelli TRK 702X (dziewiąte miejsce, 486 sztuk). Segment on/off (adventure) z liczbą sprzedanych 8 765 sztuk zajmuje drugie miejsce, po wyjątkowo szerokim segmencie street, motocykli szosowych (12 171 sztuk) najczęściej typu naked, do którego to segmentu zalicza się dramatyczna większość sprzedanych w Polsce 125-tek (z sumy 17 008 sztuk). Zdecydowanie segment adventure, wśród jednośladów na prawo jazdy motocyklowe, jest królem! Dlaczego tak jest? Mam na to kilka solidnych argumentów.
Starzejemy się i potrzebujemy wygody
Europejskie społeczeństwo starzeje się. Mediana wieku w Polsce wynosi obecnie okolice 43 lat. Pisząc do was te słowa jestem dokładnie w tym wieku, co znaczy, że dokładnie tyle samo jest w naszym kraju ludzi młodszych, co starszych ode mnie. Mam jednak wrażenie, że zasada ta nie odnosi się do nas, motocyklistów. Wydaje mi się, że motocyklistów starszych ode mnie może być znacznie więcej niż młodszych. Młodzi lgną przecież obecnie bardziej w kierunku szeroko pojętego segmentu IT, a nie do motoryzacji. Co to oznacza? To, że większość motocyklistów czasy szaleństw na składających kręgosłup sportach, czy walki z naporem wiatru na nakedach mają już za sobą. Część z nich idzie oczywiście w niszczące kręgosłup choppy i cruzy, część rozsiada się za przepastnymi szybami wygodnych turystyków. Ale znaczna część, korzystając z wygody i szerokiej dostępności akcesoriów – przesiada się na motocykle adventure. Słynne powiedzenie – każdy skończy na gieesie, można parafrazować w sformułowanie bliższe prawdy – każdy skończy na adventurze.
Wyprostowana pozycja i pojazd z dużym skokiem zawieszeń chronią nasze kręgosłupy. Wysoka szyba z możliwością montażu deflektorów pozwoli na ucieczkę nie tylko przed wiatrem, ale i przed czynnikami atmosferycznymi. Grzana, żelowa kanapa przerobiona u popularnego tapicera, grzane manetki – pozwalające na przyjemną jazdę w komforcie termicznym, nawet przy naprawdę niskich temperaturach. Każdy, kto potrzebuje wygody, znajdzie ją na motocyklu adventure, który dodatkowo prowadzi się dużo łatwiej od choppera i często jest dużo lżejszy od szosowego turystyka. A że wysoki? Można sobie z tym poradzić albo umiejętnościami/obyciem, albo doborem niższej kanapy. Są sposoby.
Adventure to synonim motocykla uniwersalnego – do wszystkiego
Kiedyś takim mianem określano motocykle typu naked. A te produkcji Wielkiej Czwórki nawet zasłużyły na swoją nazwę własną: UJM – Universal Japanese Motorcycle. Miałeś nakeda z mocnym, litrowym silnikiem, to tak jakbyś miał sporta. Miałeś motocykl z kuframi, to tak jakbyś miał turystyka. Twój naked choć trochę się ubrał – w owiewkę czy chociażby szybę – miałeś motocykl i turystyczny i idealny na co dzień, na każdą pogodę. Niby nadal tak jest z tymi nakedami, ale adventury wniosły wszystko powyżej, plus dodatkową zdolność – dzielność terenową, która także przydaje się na asfalcie. Nie wszystkie drogi są dobrze utrzymane, gładkie jak stół, równe. Niestety śmiem twierdzić, że znakomita większość dróg pokrywających gęstą siecią nasz kraj nadal jest w stanie dalekim od idealnego. I w sytuacji, gdy aluminiową, siedemnastocalową felgę nakeda już dawno byśmy gięli o kant asfaltowej dziury, dziewiętnastka, czy dwudziestkajedynka na długich pałach po prostu przepływa przez problem, a tylne koło podąża za nią. Uniwersalności nie oszukasz…
Po założeniu uniwersalnych opon, takich jak wybierane przez wielu producentów na pierwszy montaż Pirelli Scorpion STR, mamy możliwość czerpania frajdy z pochyleń w asfaltowych winklach, ale także zyskujemy podstawową trakcję na luźnym podłożu. Dodając do tego podstawowe umiejętności jazdy w terenie, otrzymujemy motocykl prawdziwie dualny.
Z ulicy w off
Coraz większa liczba motocyklistów poluje na ścieżki TET, RATS, czy żebrze po grupach o ślady gpx od bardziej doświadczonych motocyklistów. Dlaczego? Bo zabawa motocyklem na asfalcie możliwa jest już jedynie na torach. Skończyła się ułańska fantazja na drogach publicznych. Z jednej strony my sami zmądrzeliśmy, zestarzeliśmy się, wyszaleliśmy kilkanaście/kilkadziesiąt lat temu, z drugiej strony jesteśmy ograniczeni astronomicznymi mandatami, nagonką opinii publicznej, fotoradarami. Motocyklista już nie jest synonimem prędkości. Nie jeździmy szybko, przestrzegamy przepisów – a to nie daje nieskrępowanej przyjemności z jazdy. Wielu z nas próbuje zatem uciekać w teren. Jazda po wyboistej, polnej drodze z prędkością 60 km/h jest trudniejsza i zapewnia więcej adrenaliny niż jazda z dwa razy większą prędkością po asfaltowej wstędze, nawet w miarę krętej. Czy jest bezpieczniejsza? To zależy już od wielu czynników, ale mogę na pewno stwierdzić, że mamy dużo mniejsze prawdopodobieństwo zderzenia z pojazdem, którego kierowca nas nie zauważył. Oczywiście mniejsze, nie oznacza zerowe.
Sam kroczę właśnie tą drogą. Porzuciłem, przynajmniej przyjemnościowo, asfaltowe kilometry na rzecz tych gruntowych. Nie ma większej satysfakcji niż cały dzień jazdy offem po zmiennym podłożu. Kamienie, szutry, piach, błoto, brody, trawa, kamienie, piach, koleiny, podjazd, szuterek, zjazd, piach… Nigdy nie wiesz co zastaniesz po wyjechaniu zza ściany lasu. Adrenalina, walka, szlifowanie umiejętności. Po takim dniu kiełba z ogniska smakuje nawet spalona na węgiel.
Adventure ponad wszystko!

Mimo posiadania trzech motocykli, to właśnie V-Strom 800 DE jest moim motocyklem głównym. CBR 1100 XX wyciągał będę jedynie w celu turystyki we dwoje, a RM-Z 450 Supermoto to narzędzie torowe, na którym mogę skupić się na szybkiej jeździe, a nie na skanowaniu okolicy w poszukiwaniu panów w białych czapkach, fotoradarów czy ograniczeń prędkości. Wolność znajduję poza asfaltem – oczywiście ograniczoną miejscami legalnymi do jazdy motocyklem, ale to już temat na kolejny felieton…