Piąta runda Grand Prix Polski w Pile okazała się bardzo szczęśliwa dla naszego zawodnika, Adama Frąckowiaka, dosiadającego wolnossącej Hayabusy II gen w wersji street legal… Nie dość, że po raz drugi nie dał szans rywalom ze swojej klasy, to okazał się najszybszym zawodnikiem rundy, rozgramiając także uturbione motocykle oraz w końcu łamiąc barierę dziewięciu sekund!
Podczas tej rundy było naprawdę dużo emocji. Szczególnie doświadczył ich nasz Adam, który, no w końcu – chciałoby się rzec, dogadał się ze swoją kosmicznie mocną maszyną. Aż w trzech biegach złamał dziewiątki, osiągając najlepszy czas 8,946! Zatem tegoroczny, założony przez niego cel, został osiągnięty! Gratulujemy!
– Zejść poniżej 9 sekund w wyścigu na 1/4 mili nie jest tak proste, jakby to się mogło wydawać – mówi Adam. – Od kilku startów byliśmy już bardzo, bardzo blisko upragnionego wyniku, upragnionej ósemki z przodu. Na tablicy pojawiały się wyniki typu 9.020, 9022, 9.028, jednak zawsze ciut brakowało…
Podczas niedzielnej rundy nie zabrakło! Najpierw zespół Adama zobaczył wynik 8.991, a potem już było tylko lepiej i Adam w końcu odblokował się z ósemkami – 8.954, a następnie już w finale, pokonując swojego najpotężniejszego konkurenta – Pawła Ratajczaka – zanotował rekord życiowy 8.946! – To jest mega wynik! Jestem z niego po prostu mega zadowolony! – dodaje Adam.
Ale przejdźmy do samego, rekordowego finału. Obok Adama, na linii startu, stanął Paweł Ratajczak. Obaj zawodnicy wiedzieli, że jest to bieg o wszystko. Jeżeli Paweł wygrałby tę rundę, pozbawiłby marzeń Adama o zajęciu pierwszego miejsca w generalce, czyli zdobycia tegorocznego Mistrzostwa Polski. Rataj bowiem miał już na swoim koncie trzy zwycięstwa, a Adam dopiero jedno, z poprzedniej rundy. Paweł słynie ze swojego bardzo krótkiego czasu reakcji na choinkę. Adam, wiedząc o tym, nie chciał dać się wyprzedzić już na samym początku. Zaryzykował, spróbował ruszyć w tempo i… niestety zrobił falstart. Wiedząc o tym odpuścił gaz i jechał do mety powoli. Zrezygnowany, trochę dziwiąc się, że Paweł nie przeleciał obok niego z maksymalną prędkością, zjechał do parku maszyn. Falstart zawodnika oznacza jego przegraną… Okazało się jednak, że jego rywal popełnił ten sam błąd i bieg należy powtórzyć.
Rywale stanęli na starcie po raz drugi. Trzeba było ustrzec się popełnienia tego samego błędu, ale walka znów miała rozgrywać się tuż przed startem. Przy maszynach o tak zbliżonej mocy, nie ma szans na dogonienie rywala, który reagując szybciej, odskoczy na długość motocykla. Światła w dół i obaj ruszyli. Adam przekonany był znowu o tym, że popełnił falstart. Tym razem jednak nie odpuścił i dojechał do mety na pełnej prędkości. Rataj z kolei, po dwudziestu metrach, odpuścił i jechał spokojnie do mety.
– Byłem przekonany, że Paweł, jako tak doświadczony zawodnik, wychwycił mój falstart i dlatego jedzie powoli do mety, mając w garści zwycięstwo. Ja wiedząc, że przegrałem, pomyślałem sobie, Adam jedź dla siebie, przebijaj biegi perfekcyjnie, leć na pełnej bombie. Tak też zrobiłem. – podsumowuje nasz mistrz.
Adam po ostatnim biegu zawrócił i wjeżdżając do parku maszyn, ku swojemu zdziwieniu, widzi ludzi wiwatujących i klaszczących na jego widok. Okazało się, że Paweł Ratajczak znów popełnił falstart, a perfekcyjny, w tempo, z niewiarygodnie krótkim czasem reakcji, start Adama wyśrubował jego rekord życiowy do niesamowitego wyniku 8.946!
– Jestem bardzo szczęśliwy z zajętego pierwszego miejsca, ale jednak przede wszystkim cieszą mnie czasy! To czasy są namacalnym dowodem na progres! – mówi Adam.
Co przyniesie runda szósta, ostatnia? Tego nikt nie wie, Adam jest bardzo pozytywnie do niej nastawiony! Jest szansa na zdobycie tytułu mistrzowskiego całego cyklu 2021 roku! Tego życzymy naszemu zawodnikowi!