Szczerze mówiąc było to moje pierwsze szkolenie na torze. Wcześniej błędnie zakładałem, że nie jest mi ono potrzebne, że to strata czasu i pieniędzy, bo i tak nie jeżdżę sportowo. Jednak po niedawnych glebach, mój styl jazdy nabrał zbytniej i przesadnej ostrożności, bardzo często nieadekwatnej do sytuacji na drodze.
Suzuki GSX-S 750 – nakedowy oldschool rok produkcji 2021 [TEST, OPINIA, DANE TECHNICZNE]
Nadarzyła się jednak okazja wzięcia udziału w kolejnej edycji Suzuki Moto Szkoła – szkoleń torowych organizowanych przez Suzuki Motor Poland. 11 czerwca 2022 roku trening odbył się na podradomskim torze Jastrząb. Zajęcia rozpoczęły się chwilę po godzinie dziewiątej, od części teoretycznej, na której zaprezentowano program szkolenia oraz zapoznano uczestników ze specyfiką toru. Po krótkim wstępie przyszła kolej na praktykę. Zadziwiające, że przeważały motocykle które na pierwszy rzut oka mają niewiele wspólnego z jazdą na torze. Najwięcej stawiło się bowiem użytkowników V-Stromów 650. Były też SV-ki, kilka Hayabus, Bandtiów, GSX-Sów 1000 w wersji podstawowej oraz GT, a także nieco leciwy już GS500. Jak się okazało, pomimo gorszych osiągów, radził sobie zadziwiająco dobrze. Szkolenie była ukierunkowane na naukę bezpiecznego pokonywania zakrętów, operowanie gazem i hamulcami, wybór optymalnego miejsca zakrętu, itp. Z Torem Jastrząb przyszło mi zmierzyć się na SV650 oraz na GSX-S1000. Ten ostatni, w opinii mojej oraz innych osób, które miały okazję przeprowadzić trening na tych dwóch maszynach, o wiele lepiej nadawał się do tego zadania. I to pomimo większej masy i gabarytów.
Ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć
Przy rejestracji zostaliśmy podzieleni na trzy grupy i do każdej został przydzielony osobny instruktor. Pierwsza runda to było zapoznanie z torem, który ma kilka odcinków, gdzie można odkręcić, ale też i parę ciasnych zakrętów, występujących bezpośrednio jeden po drugim. Oczywiście pierwszy przejazd był przeprowadzony przy stosunkowo niewielkiej prędkości, nie sprawiając tym samym trudności. Nie zapowiadał też skali problemów, z którymi przyszło zmierzyć się później. Podczas kolejnych początkowo jechaliśmy za instruktorem, ale z czasem zamienialiśmy się miejscami, tak by mógł lepiej przyjrzeć się naszej technice i mógł wychwycić nasze błędy. Pierwsze okrążenia były nakierowane na wskazanie odcinków na których należy składać się w zakręt i tych, gdzie można odkręcić manetkę. Później uczyliśmy się takiego operowania gazem i hamulcami, aby nie szarpać motocyklem, aby jak najpłynniej pokonywać całą trasę. Przez cały czas instruktorzy zwracali też uwagę na odpowiednią pozycję, na właściwe składanie się, ułożenie rąk, nóg, pochylanie tułowia, wychylanie głowy. Po przerwie obiadowej instruktorzy nadzorowali nas z trasy, a my mogliśmy pokonywać trasę na miarę swoich możliwości, stopniowo podnosząc poprzeczkę.
Co mi to dało?
Przede wszystkim polubiłem jazdę po torze. To po prostu duża frajda. Jazda pod okiem instruktora, to oczywiście zupełnie inny poziom szkolenia, niż oglądanie filmików w sieci i próba naśladowania. Przyznam, że na początku nie było łatwo. Jeździłem zbyt asekuracyjnie. Na szczęście podczas Suzuki Moto Szkoły nie czułem presji – ani ze strony prowadzących, ani ze strony innych uczestników. Mogłem więc stopniowo dochodzić do kolejnych etapów szkolenia. Największą trudność sprawiało mi wyczucie toru, momentu kiedy należy się złożyć, kiedy odkręcić gaz i na ile, żeby nie przesadzić, bo zaraz kolejny ciasny zakręt. A przecież chodzi o to, żeby przejechać w miarę dynamicznie i jednocześnie płynnie. Za każdym okrążeniem moja pewność siebie wzrastała, podobnie jak prędkość na liczniku. Najgorzej było jednak, gdy po kilku okrążeniach poczułem się niczym Max Biaggi. To już nie instruktor mnie prostował, a sam tor. O mało nie wyleciałem poza trasę, gdy wszedłem w zakręt zbyt późno przybierając odpowiednią pozycję. Takie sytuacje uczą pokory i pokazują, że wyuczenie odpowiednich nawyków nie przychodzi po kilku przejazdach. To efekt długich ćwiczeń. I to właśnie jeżeli chodzi o pozycję w zakrętach mam najwięcej do przepracowania. Zdarza mi się jeszcze niepotrzebnie usztywniać i jednocześnie za mało pochylać. Nad tym muszę popracować podczas kolejnych wizyt na torze. Bo, że będą kolejne nie mam już żadnych wątpliwości. Harmonogram kolejnych szkoleń dostępny jest na stronie Suzuki Motor Poland. Koszt uczestnictwa, to 350 złotych.