Jakie narzędzia zabieracie ze sobą w trasę? – typowe pytanie z internetowego forum poświęconego podróżowaniu motocyklem. Dla wielu sezon się już zakończył. Niektórzy już zabrali się za zimowy serwis, inni za zakupowe szaleństwo mające na celu dozbrojenie się przed przyszłym sezonem. Podpowiem wam jak ugryźć temat narzędzi. Zaczynamy!
Autor – Dawid Majewski
Zanim zaczniecie pakować narzędzia szczerze odpowiedzcie sobie na pytanie – czy chcecie i potraficie dokonać naprawy sami? Nie, nie przejmujcie się gadaniem o tym „że prawdziwy motocyklista potrafi”. Zresztą zawsze znajdzie się ktoś, kto zacznie snuć opowieść o tym jak w 1974 roku, mrozu po pas, śniegu 30 stopni, a jemu się sprzęgło rozpadło gdy akurat przez pole żyta jechał…
Przedsezonowy serwis zmniejszy ryzyko awarii w trasie
Nie macie pojęcia o mechanice? Macie, ale małe? Żaden problem. Ważne aby znać swoje ograniczenia i być ich świadomym. Bo tylko znając swoje ograniczenia przygotujecie się na awarię właściwie. Od czego zacząć te przygotowania? Na pierwszym miejscu przedsezonowy serwis motocykla. Niby prozaiczna sprawa, ale stary akumulator zawiedzie w środku wiosennej trasy. Niewymienione klocki skończą się w przeddzień zaplanowanego wyjazdu ze znajomymi. I tak dalej… Porządnie przygotowany motocykl odwdzięczy się bezawaryjną praca. Naprawy i serwis odkładane na ostatnią chwilę skumulują się i zemszczą w najmniej oczekiwanym momencie. I nie zapomnijcie o tym, aby wasz dzielny stalowy rumak zimował w miłych warunkach. O tym jak przygotować motocykl do zimowania możecie przeczytać tutaj.
Ubezpiecz się!
Serwis zrobiony? Co jeszcze można zrobić? Sprawdzić oferty assistance. Serio, skoro wiecie, że nie macie skilla koniecznego do wykonania jakiejś naprawy, to szukajcie sposobu na to, aby naprawę przeprowadził ktoś ze skillem. Zanim wydacie pieniądze dopytajcie o detale takie jak np. czas oczekiwania na pomoc. Nie ma nic przyjemniejszego niż oczekiwanie na lawetę 7 godzin. Zapytajcie czy np. możecie wybrać sami firmę, która udzieli pomocy, a firmie ubezpieczeniowej wysłać jedynie rachunek lub wniosek o zwrot kosztów. Dopytajcie o to, kto zawiezie was do hotelu.
Nie umiesz? Zapisz się na kurs…
Co jeszcze możemy zrobić? Zapisać się na kurs obsługi motocykla. Nie, to nie żart. Coraz częściej pojawiają się oferty kursów, która nauczą was podstaw mechaniki, podpowiedzą jak przeprowadzić podstawowe czynności serwisowe czy zdiagnozować prostą usterkę. I uwierzcie mi, to żaden wstyd przyznać, że się czegoś nie wie.
Czytałeś instrukcję obsługi swojego motocykla?
Jest jeszcze jeden ważny krok – przeczytajcie instrukcję obsługi swojego motocykla. Piszę śmiertelnie poważnie. Po 40 minutach walki ze spaloną żarówką zajrzałem do instrukcji. Podrapałem się po głowie, bo instrukcja nakazywała wymontować reflektor do wymiany. Idiotyzm czyż nie? Zapewne projektant motocykla robił co mógł, aby trzeba było do serwisu z każdą pierdołą jechać. Tyle, że wyjęcie reflektora okazało się operacją na dosłownie 3 minuty. Wiecie gdzie macie bezpieczniki? Jak dobrać się do żarówki świateł stopu? No to instrukcja w dłoń i miłej lektury. Radzę to zrobić w domowym zaciszu. Wtedy będzie to lektura miła i przyjemna. No chyba, że lubicie się denerwować. Wtedy będziecie czytali na ekranie telefonu, w deszczu, gdzieś, gdzie diabeł mówi dobranoc. Co więcej, po lekturze polecam ćwiczenia praktyczne. Wystarczy spacer do garażu i przekonanie się jak to się robi. Bo wiecie, teoria i praktyka potrafią się różnić.
W końcu temat główny! Narzędzia!
Dopiero teraz dochodzimy do właściwego tematu – narzędzi. Jakie narzędzia ze sobą zabrać? To zależy od tego, jakich potencjalnych napraw chcecie się podjąć sami. Rzucę wam tu kilka scenariuszy, ale to wy musicie je przeanalizować i właściwie dopasować swoje narzędziówki.
Oświetlenie i elektryka
To chyba pierwsze, co przychodzi nam do głowy. Spalona żarówka może przytrafić się każdemu. I przytrafia się w najmniej oczekiwanym momencie. Jak się przygotować? Tak, dobrze się domyślacie – j.w. – lektura instrukcji obsługi waszej maszyny. Później zakup zapasowych żarówek i przymocowanie ich do motocykla. Uśmiechacie się? To przypomnijcie sobie ile razy słyszeliście tekst, że żarówki mam… w domu. W domu to ja mam samolot. I złoty pociąg pod łóżkiem. I na koniec narzędzie potrzebne do tego, aby żarówkę wymienić. Nie bazujcie na tym, ze producent dodał narzędzia do motocykla. Często będą to narzędzia podłej jakości. Jeśli motocykl ma swoje lata, to często narzędzi nie ma wcale. Równie często wy sami doprowadzicie do tego, że te narzędzia będą bezużyteczne. Tak, dobrze czytacie. Po tym jak już zamontowaliście w waszym motocyklu dodatkową owiewkę, gmole czy inny gadżet, wyjęcie lampy celem wymiany żarówki może być możliwie dopiero po zdjęciu akcesoryjnej szyby. A owa szyba jest przykręcona śrubami w rozmiarze 15. Macie klucz aby ten problem ugryźć? A dokładniej dwa klucze, bo jednym trzeba trzymać śrubę, a drugim odkręcać nakrętkę?
To samo się tyczy dostępu do akumulatora i bezpieczników. Fajnie, że postanowiliście zamontować sidełko dla pasażera na tulejach. Siedzi trochę wyżej, dodatkowo ma chromowane oparcie. Wygląda to naprawdę super. Tyle, że bez jego demontażu nie podniesiecie siedziska kierowcy, a to pod nim są bezpieczniki i bateria. Bez narzędzi potrzebnych aby się tam dostać możecie wozić ze sobą dowolną liczbę zapasowych bezpieczników – będą bezużyteczne.
Guma, kapeć, flak – zwał jak zwał, tak zwał
Nawet jeśli wasza opona nie ma powietrza tylko na dole, to i tak macie problem. I co teraz? Toczymy się dalej na kapciu ryzykując zmasakrowanie opony i obręczy? Wzywamy assistance? A możemy bierzemy się za naprawę? Kiedyś umiejętność naprawy przebitej opony była czymś obowiązkowym. W 1934 roku Bujakowscy ruszali w swoją życiowa wyprawę na samym odcinku Warszawa – Poznań zatrzymywali się kilka razy aby naprawiać przebite opony. Dzisiaj to już nie jest takie oczywiste. Nasze drogi są dużo lepszej jakości, opony zresztą też. I znowu – przygotowania do naprawy przebitej opony warto, a nawet należy podjąć już przed wyjazdem.
Jeśli nasz motocykl posiada bezdętkowe opony to szydło i sznurek zostaną naszymi przyjaciółmi. Są proste w użyciu, są szybkie i pozwalają na dalsza jazdę. Tylko pamiętajcie o tym, że przebite koło trzeba jeszcze napompować. Naboje z powietrzem lub kompresor będą niezbędne (lub pompka rowerowa na zawór Schradera – samochodowy – tylko trzeba będzie się namachać, tym więcej im mniejsze nasze narzędzie). Przy czym podpowiadam, że kompresory z aut są fajne. Po zdemontowaniu z nich ładnej plastikowej obudowy przestają być ładne – ale robią się małe. Zasilane są z gniazda zapalniczki. Warto zatem mieć w motocyklu owe gniazdo. Inaczej kompresor będzie niepotrzebnym balastem. No i warto przetrenować naprawę opony sznurkiem. Np. w momencie zmiany opon przed sezonem. Wulkanizator zapewne się uśmiechnie patrząc jak dziurawicie wkrętem oponę przed jego warsztatem tylko po to baby ją naprawić… i zdjąć celem założenia nowej. Mimo to, warto mieć takie rzeczy przećwiczone w kontrolowanych warunkach. Łatwiej się odnajdziecie w tych mniej kontrolowanych.
A co z tymi, którzy mają opony dętkowe? Łatki! No tak, zestaw łatek to oczywista odpowiedź. Często też wiele osób myśli, że dętka to łatwiejsza naprawa. Jak to zwykle bywa to zależy. Głównie od motocykla. Aby wymienić dętkę należy zdjąć koło. Jeśli wasz motocykl nie ma stopki centralnej to zdjęcie koła może być problematyczne. Trzeba by motocykl jakoś podeprzeć (patrz zdjęcie wyżej). Fajnie się sprawdzają podstawki pod wahacz/silnik. Nie, nie te sprzedawane w sklepach. Te, które dorobicie sami zgodnie z waszymi potrzebami. Czasami można cos adaptować – np. skrzynkę po piwie.
Ok, moto stoi, koło które chcemy demontować jest w górze. Zatem narzędzia do jego demontażu. I tu znowu wasze akcesoria potrafią stanąć na przeszkodzie. Dodatkowe gmole, crashpady, stelaże, chlapacze, etc. Często zdjęcie koła może być niewykonalne bo np. głęboki tylny błotnik zmusi was do podniesienia motocykla na kilkadziesiąt centymetrów, a w ważącym 300 kg motocyklu to nie lada wyczyn. Po zdjęciu koła należy jeszcze zdemontować częściowo oponę aby wydobyć przebitą dętkę. Zatem łyżki do demontażu, choć… podróżnicy mają też swoje patenty – tu nóżka boczna motocykla jako łyżka…
Wyższa szkoła jazdy uprawiana przez Celofana w jego wyprawie po Turcji.
Trzeba też mieć świadomość, że nie każdą oponę łyżkami zdejmiecie. Taki np. Mitas E-09 Dakar ma karkas tak twardy, że demontaż łyżkami jest niemal niemożliwy. Ale w teorii da się jechać niemal bez powietrza. Coś za coś. Warto mieć tego świadomość. Macie dętkę na wierzchu, łatka naklejona? No to teraz to wszystko w odwrotną stronę. No i nabój albo kompresor, albo pompka aby koło napompować. A teraz to wszystko niekoniecznie w deszczu. Na autostradowym parkingu w upale sięgającym 40 stopni, albo na bezdrożach, pośrodku niczego. Dość szybko odkryjecie, że nie jest to ani proste ani przyjemne.
Czy zatem jedyne co nam pozostaje to laweta? Nie, koła dętkowe można z powodzeniem przerobić na bezdętkowe. W Internecie znajdziecie sporo opisów i poradników jak to zrobić. A gdy już pozbędziecie się dętek to szydło, sznurek i jedziecie dalej.
Co jeszcze warto wozić? Dalej to już naprawdę bardzo indywidualne. Na pewno warto mieć zapasową klamkę sprzęgła i hamulca. Jeśli po jakimś parkingowym paciaku je stracicie, to ich wymiana trwa jedynie moment. Warto mieć popularny silver tape i tyrtytki. Tylko te długie i mocne, bo ich nadmiar zawsze można obciąć. Oczywiście nożem, który musicie spakować. Przyda się zapalniczka i koszulki termokurczliwe aby ogarnąć jakieś kabelki. Gumowy wężyk celem spuszczenia paliwa – niekoniecznie od siebie. Może ktoś się będzie się chciał podzielić gdy wam zabraknie?
Naprawdę nie ma uniwersalnego przepisu. Ja np. staram się aby zestaw narzędzi był możliwie mały i dopasowany do motocykla. Części potencjalnych usterek nie zamierzam usuwać na drodze, więc nie wożę narzędzi, które by były do tego potrzebne. Część śrub wymieniłem by zredukować ich różnorodność do niezbędnego minimum. Poniżej zdjęcie mojego zestawu wraz z legendą.
I tak, wiem, że ten zestaw można jeszcze zredukować. Pracuję nad tym…
Demontaż przedniego koła: 2+19
Demontaż przedniego błotnika: 6
Demontaż przedniego zacisku hamulcowego: 17+1+2
Demontaż szyby owiewki: 15
Demontaż Przedniego reflektora: 16+1
Demontaż przedniej lagi: 1+17
Demontaż zbiornika paliwa: 1+17+15
Demontaż świec zapłonowych: 1+18
Demontaż pokrywy zaworów: 6
Kontrola i ustawienie luzu zaworowego: 1+18+6+13
Demontaż akumulatora: 6
Demontaż airboxa i gaźników: 6+10
Demontaż pokrywy prądnicy: 8
Kontrola i regulacja łańcuszków wałków balansujących: 2+8
Demontaż pokrywy sprzęgła: 8
Demontaż tarcz sprzęgłowych: 1+16
Demontaż rozrusznika: 6
Demontaż tylnego koła i naciąg łańcucha: 19
Demontaż tylnego zacisku: 1+17
Wymiana oleju: 19
Wymiana filtra oleju:6
Podsumowując…
Aby skompletować właściwe narzędzia musicie sami sprawdzić co może być wam potrzebne i co działa w waszym motocyklu. Warto też sprawdzić czy to działa. Płaski klucz z grzechotką może być o wiele lepszym rozwiązaniem niż mała grzechotka. Zanim spakujecie zapasowe świece i klucz do świec sprawdźcie czy da się je wymienić bez demontażu połowy motocykla i parzenia sobie rąk o wydech.
No i rzecz najważniejsza – gdzie to wszystko wozić? I tu znowu nie ma zasady. Może kufer? Nie mam kufra. A ci, którzy mają, niech pamiętają o spakowaniu narzędzi na wierzchu. Nie ma to jak wyjmowanie bambetli tylko po to, aby dostać się do zagrzebanej pod nimi zapasowej żarówki. Pod fotelem? Nie zawsze jest tam dość miejsca.
Ja dorobiłem sobie schowek na narzędzia z kosztującej kilkanaście złotych plastikowej tuby. I przykręciłem ją do ramy. Dzięki temu mam je nisko i mam do nich dostęp bez rozpakowywania motocykla. Miałem już narzędziówkę przykręconą do ogona. Na dziurach ciężkie narzędzia dosłownie urywały uchwyty. To się u mnie nie sprawdziło.
Wiem, że finalnie odpowiedzi na tytułowe pytanie nie udzieliłem. Mimo to mam nadzieję, że po tej lekturze część czytających będzie umiała sobie na to pytanie odpowiedzieć już sama…