Jeżeli jesteś dobry na asfalcie, wydaje ci się nawet, że jesteś motocyklistą doskonałym, nic cię nie zaskoczy, nie przewracasz się, ogarniasz, to… zjedź w teren. Dopiero on zweryfikuje twoje umiejętności utrzymania się na motocyklu. Bartek z Taniego torowania vel Track Academy postanowił otworzyć przed wszystkimi chętnymi możliwość kształcenia się w kierunku jazdy offroadowej! Dostałem zaproszenie na tę imprezę, więc… pojechałem, choć tor Tylewice oddalony jest od mojego domu o 460 km!
O to bym miał czym jeździć zadbał polski importer marki Barton i na przyczepkę podłączoną do haka mojego auta załadowałem NXT 250 i NXT 300 – niehomologowane motocykle enduro.
Impreza, w której uczestniczyłem to już druga taka, która odbyła się w tym roku na Torze Tylewice i na której pieczę nad uczestnikami trzymał utytułowany mistrz enduro i utalentowany żużlowiec – Zbigniew Lech.
Jak wygląda takie szkolenie?
W skrócie, to najpierw czas na wpisanie się na listę uczestników, następnie rozgrzewka, już w strojach motocyklowych, a później… jazda. Ale, ale, przed nią jeszcze należy poprawić pozycję, zająć optymalne miejsce na naszym motocyklu.
I wtedy możemy ruszać. Najpierw slalom między pachołkami. Slalom o różnym stopniu trudności.
Jest nitka dla bardziej zaawansowanych, a także dla tych poczatkujących.
Czujne oko trenera wyłapuje błędy, które na bieżąco są przez niego korygowane. Nie jest jednak tak, że Zbyszek na nas tylko krzyczy, bo gdy podoba mu się pozycja na motocyklu, czy to co robimy, głośno daje nam o tym znać – Doooobrze, tak trzymaj, luźno ręce, luźno, tak jest!
Po solidnej dawce slalomów różnej maści przechodzimy na ósemkę. To bardzo ciekawe i jednocześnie skomplikowane ćwiczenie, na którym uczymy się pozycji przy przyspieszaniu, hamowania, złożenia w zakręt i jazdy w nim. Tylewicka ósemka była dodatkowo bardzo ciekawa pod względem tego, że jeden jej szczyt miał wyjechaną bandę i trzymał mocno, a drugi to rozjechany wyryp z kamieniami… Zdecydowanie jazda w takich warunkach wymagała skupienia i uwagi, przydały się rady trenera.
Po ósemce nastąpiła przerwa kawowa. Bartek dba o atmosferę na swoich szkoleniach. Jest tu strefa wypoczynku, bufet, a przede wszystkim na wszystkich jego szkoleniach jest po prostu rodzinnie.
Ale, ale, wracamy do nauki! Kolejnym etapem jest skrócenie toru do dwóch ocenianych przez trenera zakrętów, które po kolei pokonują wszyscy uczestnicy, w bezpiecznych oczywiście odstępach. Bo jedni jadą tak…
inni natomiast zupełnie inaczej.
Każdy jednak ma pewność, że poprawi swoją nitkę przejazdu, pozycję, ale przede wszystkim pewność siebie. Bo jeżeli wiemy co i jak mamy robić, choć na początku może nie przychodzi nam to wszystko łatwo, to jednak czujemy, że jedzie się nam lepiej. Choć trochę lepsza pozycja i bardziej prawidłowe odruchy pozwalają na pewniejszą jazdę, a to podnosi komfort i psychiczny i fizyczny. Wiem to sam po sobie.
Po sesji częściowo-torowej znów przerwa, tak potrzebna nam wszystkim. Emocje, wspaniała pogoda, mimo kończącego się października, ponad 20 stopni Celsjusza. Wszystko to sprawiło, że po kilkunastu przejazdach myślałem tylko o tym, by się napić.
Tor, w końcu wjazd na tor!
Mając już tak dużą dawkę wiedzy, wystarczy wszystko przekuć w praktykę i wykorzystać do jazdy po pełnej nitce toru. Zbigniew Lech wsiadł na swojego KTM-a i pokazał jak to powinno wyglądać…
Niektórym z nas opadły kopary, inni próbowali naśladować mistrza. Odpaliłem więc swój motorek i starałem się być kimś pomiędzy.
26 koni Bartona zachęcało do odkręcania manetki. Zawieszenie wybierało nierówności i kleiło hopy. Zatem ogień! Oczywiście nie obyło się bez przewrotek.
Padłeś, powstań! Nie ma się czym przejmować. Po to człowiek wydaje duże pieniądze na topowy sprzęt ochronny, by ten zapracował na siebie, a nie tylko wchłaniał pot!
Tor w Tylewicach jest obiektem przyjaznym, na którym nie ma trudnych skoków, które początkujący musieliby omijać. Jesteśmy w stanie przejechać szybciej lub wolniej cały tor. I to się liczy!
Imprezę kończył wyścig, w którym każdy mógł wziąć udział, a organizatorzy szkolenia tak go zaplanowali, by rywalizowały ze sobą osoby o podobnych umiejętnościach. Wszystko bezpiecznie, w razie jakby co pod okiem ratowników, którzy ambulansem przyjechali na naszą imprezę.
Na szkoleniu nie zabrakło też płci pięknej! Dziewczyn było naprawdę duuuużo! To bardzo cieszy, że także kobiety lubią się na motocyklach umęczyć, ubrudzić, spocić i czegoś się nauczyć, a nie tylko przesuwać się po czystym asfalcie i ładnie wyglądać! Szacun!
Po wszystkim oczywiście był grill, ciepłe i zimne napoje oraz oczywiście kiełbaska! Wszystko to w cenie szkolenia!
Bartek z Track Academy, organizując to szkolenie, pokazał, że sezon na sportową jazdę motocyklem właściwie się nie kończy. Gdy tory asfaltowe są już zbyt mało przyczepne, można śmiało wjechać w offroad, ucząc się i bawiąc się przy tym po prostu mega!
Nie ukrywam, że z chęcią byłbym cyklicznym uczestnikiem imprez organizowanych przez Bartka, ale ze względu na dużą odległość jest to dla mnie trochę utrudnione! Cóż, żałuję, że nie jestem z Poznania, Legnicy czy Wrocławia! Ale jeżeli ty jesteś, to koniecznie odezwij się do Bartka lub Asi i zapisz się na najbliższe szkolenie prowadzone przez Zbyszka. Naprawdę warto!
Więcej na stronie Track Academy/offroad!
Hop, hyc, polecam!