Malownicze, magiczne, historycznie wspaniałe okolice Twierdzy Modlin, strategicznie położonej w widłach Bugo-Narwi i Wisły, stały się areną działań niepozornych na pierwszy rzut oka, ale niezwykle zaskakujących w użytkowaniu, pojazdów elektrycznych marki SurRon. I ja tam też byłem!
Zlotowisko zorganizowano na terenie szkoły nauki jazdy Proenduro. Miejsce to przywitało uczestników tego wydarzenia strefą wypoczynkowo-szkoleniową, małą gastronomią oraz przede wszystkim dobrze zorganizowaną infrastrukturą treningową. Plac bogaty w różnorodne przeszkody terenowe pozwalał jednym na prezentację już nabytych umiejętności, innym zaś na ich naukę.
Może wypadałoby zacząć od tego czym ten SurRon jest… To marka pojazdów elektrycznych chińskiej produkcji, które mają aspirację produktów premium. Najpopularniejszym modelem jest SurRon Light Bee, reprezentowany najliczniej (50 pojazdów) przez uczestników zlotu. To mały motorower o gigantycznych zdolnościach terenowych, który już mieliśmy okazję przetestować w sezonie 2020.
Ciekawą opcją jest jego wersja L1E, która posiada homologację drogową (o tym symbolu właśnie), dzięki której ten enduraczek może legalnie poruszać się w ruchu miejskim, ale jego naturalnym środowiskiem jest… natura!
W tym roku model Light Bee przeszedł szereg zmian. Stał się jeszcze bardziej motocyklowy, jego bateria powiększyła się, zmianie poddano jego zawieszenie i hamulce. Wszystko dokładnie opisaliśmy w dedykowanym artykule:
Nowy, lepszy, bardziej motocyklowy – SurRon Light Bee [różnice między modelami 2021 i 2022]
Drugim modelem, którym jazda przypadła mi w udziale, było pełnoprawne enduro SurRon Storm Bee – oczywiście również z homologacją drogową. To elektryczny motocykl o naprawdę dużych aspiracjach. Gdy zapytano mnie którym sprzętem chciałbym się wybrać na ponad godzinną przejażdżkę enduro po okolicy, bez wahania poprosiłem o Storma właśnie.
SurRon Storm Bee – elektryczne, homologowane enduro [DANE TECHNICZNE, WADY, ZALETY, OPIS]
Zabawa była przednia. Najpierw odbyło się szkolenie teoretyczne,
podstawy pierwszej pomocy,
a następnie ruszyliśmy na 80-kilometrową, terenową rundkę krajoznawczą.
Trudne przeszkody terenowe dla motocykli/motorowerów elektrycznych jakby nie istniały. Manewry, których nie zrobiłbym za Chiny Ludowe moim Tuaregiem, Stormem wychodziły bez najmniejszego trudu.
Kozaczek jestem – myślę sobie. Otóż nie… Po prostu lekkie, 136-kilogramowe enduro pozwala na dużo, dużo więcej. Do tego wyczucie oddawania mocy, hamulec tylny w lewym ręku (tam gdzie spalinówki mają dźwignię sprzęgła), moment z samego dołu, brak potrzeby zmiany biegów. Bajka. Każdy powinien spróbować swoich sił takim wynalazkiem.
Chłopaki dosiadający Light Bee, mimo mniejszej mocy swoich pojazdów, nadrabiali w cięższym terenie.
Wyobraźcie sobie jazdę rowerem, na którym nie musicie w ogóle padałować, a mocy do pokonywania podjazdów jest zawsze aż nadto. Zawracanie w miejscu, cyrkle na jednym kole, skoki przez przeszkody i inne cyrkowe niemal sztuczki uczestnicy zlotu wykonywali na swoich maluchach na zawołanie.
Kolejnym zaskoczeniem tego spotkania były możliwości tuningowe, jakie ma ten niepozorny na pierwszy rzut oka sprzęt. Użytkownicy Lightów zakładają do nich szerokie obręcze dające możliwość zamontowania motocyklowych opon enduro.
Powiększają swoje pojazdy dzięki specjalnym dystansom oddalającym siedzisko od kierownicy i podnoszącym je, montują też wyżej samą kierownicę. W ten sposób z małych motorowerków wychodzą prawdziwe potwory enduro. Sky is the limit!
Każdemu polecam przejażdżkę elektrykami SurRona, tylko uwaga! Możecie po niej z zatwardziałych przeciwników elektryfikacji stać się jej oddanymi zwolennikami. Bo wyobraźcie sobie, że elektrycznym motorowerem wjedziecie bez najmniejszego przypału tam, gdzie jadąc spalinówką narazilibyście się na kajdany i srogą pokutę… Z tą myślą zostawiam was, samemu wracając wspomnieniami do minionego weekendu.