SurRon Light Bee L1E – elektryczny motorower enduro [test, dane techniczne, opis, wady, zalety, cena]

Surron, a właściwie SurRon… co to takiego? Co to za marka? Jak się można domyślić to pojazd chińskiej produkcji, ale… najwyższy czas przestać już tłumaczyć, że to co z Dalekiego Wschodu, to jednak może być cacy, bo prawda jest taka, że wszyscy, wszystko produkują właśnie w tym rejonie świata. Tam też powstał SurRon Light Bee L1E.

Marka SurRon zyskała nowego, polskiego przedstawiciela i przebojem wdziera się na rynek, w pierwszym sezonie swojej działalności sprzedając ponad 200 pojazdów. Czy to dużo? Jak na pierwszy rok i dużą konkurencję – sporo. W końcu za produkcję elektryków, tak modnych ostatnio, wziął się chyba każdy, kto tylko ma jakieś możliwości, aby to robić – przynajmniej takie właśnie mam wrażenie.

SurRon Light Bee L1E – czyli motorower z homologacją

Ale do meritum. W moje ręce wpadł bardzo ciekawy model, bo SurRon Light Bee L1E, czyli elektryczny motorower z homologacją drogową, zbudowany na aluminiowej ramie. Po obejrzeniu go i przejechaniu pierwszych kilku metrów stwierdziłem, że jest to pojazd, który wśród wszystkich dosiadanych przeze mnie sprzętów, jest najbardziej w połowie między elektrycznym motocyklem, a rowerem typu full (enduro, a nawet bardziej dh). W zależności jak na niego spojrzeć, przejawia cechy obu tych gatunków, i gdyby nie to, że słowo hybryda w motoryzacji ma swoje dokładne znaczenie, to tak właśnie bym go określił. Niemniej jednak słowo motorower, z dopiskiem elektryczny, pasuje do niego jak ulał.

Przepraszam, czy to elektryk?

SurRon Light Bee to pojazd enduro, służący do rekreacyjnej jazdy po terenach zielonych. Choć przepisy jasno określają, że wjazd pojazdami mechanicznymi z wyjątkiem rowerów (tak, rower to także pojazd mechaniczny) w wiele miejsc na mapie naszego kraju jest po prostu wzbroniony, to jakoś poruszając się legalnym drogowo, zarejestrowanym, a do tego elektrycznym SurRonem czułem się, że wolno mi więcej.

To ułuda, ale samo to, że jadąc po moich rowerowych, białołęckich i nadwiślańskich ścieżkach, mijając dużą liczbę spacerujących osób, słyszałem tylko zdziwienie i pytania o to, czy jest to pojazd elektryczny, napawa otuchą. Zero hejtu, nienawiści, wygrażania, czy choćby nieprzyjaznych spojrzeń – co zdarza się niemal zawsze, kiedy mijacie się na wąskiej ścieżce jadąc pojazdem spalinowym. Jadąc Light Bee ten problem was nie dotyczy. To zdecydowanie fajne!

Trochę technikaliów

SurRon został złożony z komponentów nie do końca mi znanych. Na przykład w pełni regulowane zawieszenie, zarówno przednie

jak i tylne

jest produkcji tajwańskiej firmy DNM, z tego co się doczytałem, założonej w 2008 roku. Ciekawe jest to, że przyzwyczailiśmy się ufać naklejkom i tabliczkom, zapominając zupełnie, że za nazwą musi iść jakość. Wiele firm, których nie chcę wymieniać z nazwy, jest tak zadufana w swoje miejsce na piedestałach danych branż, że już dawno skupia się na jedynym parametrze – jakim jest obniżanie kosztów produkcji, a ludzie i tak ślepo wierzą w ich wytwory. Wracając do SurRona – choć z zawiasami tej firmy spotkałem się po raz pierwszy (a znam się trochę na motocyklach i trochę też na rowerach), to do parametrów ich pracy nie miałem absolutnie żadnych zastrzeżeń. Przyczepność była, zawiasy nie dobiły ani razu, mimo nawet prób skoków na nierównościach, a przecież ważę z osprzętem lekko w okolicach stówki.

Hamulce z roweru DH?

Hamulce to dopiero hybrydowy twór. Wyglądają jak bardzo solidne, ale pochodzące bezpośrednio z downhillowego roweru. Są jednak bardzo skuteczne i ten ważący 50 kg pojazd, wraz z dwa razy tyle ważącym jeźdźcem, zatrzymują bardzo sprawnie.

Rowerową ciekawostką było jednak to, że charakterystycznie zapiszczały po wyjeździe z myjni – zupełnie jak te w moim rowerze.

Oczywiście są w pełni hydrauliczne, nie ma mowy o rowerowych myczkach z linkami, linko-hydrauliką itp. Klamki są wygodne, pompy działają dobrze, modulacja jest wyczuwalna, wszystko super. Jakiej firmy są pompy? Produkcji SurRona, więc nie do końca wiadomo. Aaaa, byłbym zapomniał – ciekawostką jest tutaj to, że mamy dwie klamki hamulców, bo przecież wiadomo, że w elektryku sprzęgło nie jest potrzebne. Więc hamujemy przednim hamulcem – jak w motocyklu czy skuterze – prawą ręką, natomiast tylnym – lewą (w rowerach jest odwrotnie – tylny hamulec jest pod prawą ręką, a przedni pod lewą).

Napęd

Może od tego powinienem zacząć – w końcu to MOTOrower. Elektryczny silnik produkcji SurRona generuje moc homologowaną w liczbie 2.05 kW (około 2,8 KM) co pozwala rozpędzić się temu pojazdowi do prędkości 45 km/h.

Dzięki temu do prowadzenia go starszym obywatelom wystarczy dowód osobisty (wszystkim tym, którzy przed 19.01.2013 ukończyli 18 lat), a młodszym jakiekolwiek prawo jazdy.

Jest jednak pewien przycisk, który legalnie nacisnąć mogą jedynie posiadacze prawa jazdy kat A1, A2, A lub posiadający prawo jazdy kat. B ponad 3 lata. To czerwony przycisk z napisem EP (elektryk pałer! – jak mniemam) umieszczony na kierownicy, który zrzuca z elektrycznego silnika Light Bee homologacyjne chomąto, pozwalając pojazdowi rozpędzić się do 70 km/h. Czad. Używałem go do sprawnego wyprzedzania pojazdów.

Harley-Davidson LiveWire 2020 – jazda pod napięciem [TEST, OPINIA, CENA, DANE TECHNICZNE]

Mocy przybywaj! Baterio trwaj!

No właśnie – tutaj jest jeden problem. Otóż kiedy odblokujemy nasz motorower i śmigamy pięknie i bezpiecznie po miejskich arteriach równo z samochodami, zamykając manetę w pozycji ON, to zapas baterii zżerany jest niemiłosiernie. Nie oszczędzając rollgazu przejechałem 5 km zużywając 15% baterii o parametrach 60V i 32 A. Bardzo łatwo obliczyć, że pełnym ogniem przejedziemy niewiele więcej jak 30 km… Jadąc spokojnie, używając mocy tylko do wyprzedzania, a na liczniku trzymając cały czas homologacyjnego maxa, czyli 45 km/h – przejechałem 15 km na 21% baterii, co wydłużyło teoretyczny zasięg do ponad 70 km – i tyle właśnie Light Bee L1E ma w papierach.

Ładowanie

W zestawie otrzymujemy ładowarkę z wbudowanym chłodzącym ją wiatraczkiem. Pojazd możemy ładować albo wyjmując baterię,

albo używając gniazda ładowania bezpośrednio z boku baterii, bez potrzeby wyjmowania jej z pojazdu. To świetna opcja. Ja musiałem nosić baterię, która do lekkich nie należy, ale była to jedyna opcja, by ją naładować – na moim parkingu nie mam dostępu do gniazdka. Wiadomo, to pokazuje, że pojazd ten skierowany jest raczej do osób mających własny, najlepiej zamykany garaż.

Baterię od 15% do 100% ładowałem jakieś 2,5h – z domowego gniazdka 230 V.

W terenie

Szczęśliwi kilometrów nie liczą i przyznam, że nie liczyłem zużycia baterii jeżdżąc po mi tylko znanych rowerowych duktach i ścieżkach warszawskiej Białołęki. Grunt, że dojechałem na moją ulubioną miejscówkę, pobawiłem się, aż się umęczyłem i do domu wróciłem, a bateria miała jeszcze 25% pojemności w zapasie. Ile kilometrów zrobiłem? Myślę, że jakieś 25 – w trudnym, pofałdowanym terenie, a na ulicy odkręcając na maksa, jeżdżąc cały czas w odblokowanej opcji.

Ważne jest jednak, że motorower wykazał się dzielnością terenową, pokonywał bez problemu wszystkie wzniesienia, szedł równo w kopnym piachu po płaskim, mając jedynie problem, by na piaskarni podjechać pod górkę – ale to mogę mu wybaczyć, w końcu ma kilka koni mechanicznych.

Zabawa była świetna, a ja wróciłem do domu uhahany… jedna tylko rzecz mogłaby się zmienić.

Małe gabaryty

Niestety wiem, że jestem za duży na motocykle. Te projektowane są tak, aby najlepiej na nich czuł się człowiek wzrostu 178-183 cm. Ja niestety mocno odstaję od tej reguły, a SurRon to pojazd młodzieżowy. O ile nie przeszkadza mi jego niska masa, to jego małe gabaryty już tak. Przy moich 1,9 m wyglądam na nim tak, jakbym zakosił rower synowi sąsiada…

No cóż, jeśli masz ponad 185 cm, to raczej nie jest to pojazd dla ciebie. Mój fotograf, który cykał te piękne foty, wzrostu Guliwera nie ma – jakieś 177 cm – i powiedział, że jest ok, ale mógłby być ciut większy. Także tego…

Podsumowanie

SurRon Light Bee L1e to świetny pojazd dla 14-latka, który właśnie otrzymał prawo jazdy kategorii AM. Niewielka masa, niewielkie rozmiary oraz sprawność terenowa uczynią z posiadacza takiego pojazdu króla osiedla, podwórka, wsi czy miasteczka. Osobiście nie spałbym dwa tygodnie, jeśli w tym wieku dostałbym taaaaki sprzęt. Czy jest użytkowy? Jak najbardziej – ale na krótkie dystanse.

Koszt?

Niemały, bo 19 950 zł za Light Bee L1E zarówno w wersji z homologacją (testowanej), jak i model X bez homologacji. „Młodzieżowy” wariant – SurRon Light Bee S (bez homologacji) kosztuje 14 450 zł.

Więcej o pojazdach elektrycznych SurRon na stronie importera.

Ale jedno jest pewne, rozgrzany kolektor dziury w spodniach ci na nim nie zrobi…

Galeria zdjęć

Dane techniczne

Moc silnika – 2.05 kW

Bateria – 60 V 32 A

Masa – 47 kg

Prędkość maksymalna – 45 kmh /70 kmh

Czas ładowania od 0 do 100% – 3h

Średnica tarcz hamulcowych – 203 mm

Prześwit – 270 mm

Rozstaw osi – 1260 mm

Średnica kół – 19 cali

Dostępne kolory: czerwony, pomarańczowy, szary, niebieski, żółty, zielony, czarny