Bieszczadzka Przystań Motocyklowa to dla wielu z nas miejsce magiczne. Dla jednych cel wizyty na krańcu Polski, dla innych przystanek w zagranicznej podróży na południe. W ostatni weekend września Przystań stała się jednak zdecydowanie miejscem docelowym dla fanów amerykańskich motocykli marki Indian!
Ostatni w tym roku Road Show, czyli tak naprawdę event testowy Indiana, polski importer tej marki zorganizował w malowniczej scenerii Bieszczad, w najlepiej w tej okolicy znanym motocyklistom miejscu – Przystani Motocyklowej.
Do dyspozycji uczystników oddano kilkanaście motocykli – na Scoucie poczynają a kończąc na RoadMasterze. Choć był też mega wydumki, jak np. ten przepięknie przerobiony Bobber.
Impreza zaczęła się już w czwartek i kto przyjechał w tygodniu, ten wygrał wszystko. Przede wszystkim pogodę, czyli słońce, ciepło i suche bieszczadzkie winkle Wielkiej i Małej Pętli.
Spóźnialscy, którzy imprezę postanowili odwiedzić w weekend musieli zaakceptować praktycznie nieprzerwany opad deszczu – od piątku wieczór aż do niedzieli.
Cóż – skoro nie było możliwości jazdy pozostała integracja. Opowieści motocyklowe, newsy przyszłoroczne, nowe przyjaźnie. Na przykład mega ciekawym i super miłym gościem okazał się wyjątkowo utalentowany Marek z ArtGarage, który podczas wydarzenia prezentował swoje prace.
A jeżeli ktoś miał ochotę na zadumę, mógł zawsze pomodlić się do motocyklowego bóstwa – silnika Intrudera, czy też VX-a…
Z kolei Marek, właściciel przystani, zorganizował nawet w swoim barze seans filmowy, oczywiście w motocyklowym stylu.
Każdy kto kocha motocykle Indian i bieszczadzkie klimaty, jest zawsze mile widziany w Przystani, ponieważ nawiązała ona stałą współpracę z tą amerykańską marką i od tej chwili można tutaj wypożyczyć FTR-y czy Scouty.
My z przyjemnością tu wrócimy, licząc na wspaniałą pogodę, piękne okoliczności przyrody i mega motocyklową atmosferę panującą w Przystani.
A tak na podwarszawskim RoadShow bawiliśmy się w wakacje: