Zapewne każdy już zna anegdotę o tym, że motocykle sprowadzone z UK mają gaz w lewej manetce, a dźwignię biegów po prawej stronie – nie śmieszne? Ale czy wiedzieliście, że istnieje w seryjnej produkcji motocykl, który naprawdę ma kierownicę po prawej stronie, a od 2021 roku w tej konfiguracji nawet napęd na dwa koła? To też nie jest śmieszne, bo to fakt.
Pamiętacie ile wydawałoby się nowoczesnych modeli motocykli wymiotła z oferty na rok 2021 norma spalin Euro 5? Tymczasem rosyjscy inżynierowie nie mieli najmniejszego problemu, by swój blisko 80-letni hit eksportowy dostosować po raz enty do obecnych realiów i rok 2021 rozpoczynają dumnie prezentując uaktualniony model Urala Rangera.
Sowiecka myśl techniczna, której podwaliny pamiętają połowę lat czterdziestych ubiegłego wieku obecnie spełnia normy emisji spalin na piąteczkę.
Ural bez napędu na wózek jest jak rosyjski żołnierz bez karabinu
W edycji na 2021 rok sprzęt otrzymał również napęd wózka bocznego, który można zapiąć zarówno z prawej jak i z lewej strony motocykla. Owszem, już dawno można było tak skonfigurować to zestawienie, ale przepięcie wózka na lewą stronę powodowało utratę napędu w koszu, co zmniejszało według użytkowników tego rozwiązania frajdę z prowadzenia zaprzęgu i jego możliwości terenowe. Po latach dostrzeżono ten problem i rozwiązano go umożliwiając podłączenie wału wózka, z mechanizmem napędu tylnego koła, zarówno po prawej jak i po lewej stronie motocykla. W poprzednim wcieleniu sprzęt był wręcz eksportowym hitem do USA, a teraz może powalczyć również o Wielką Brytanię, Japonię, Indie czy Australię.
Jak widać Rosjanom nie spieszyło się do zdobywania innych rynków i dopiero teraz, przy okazji modernizacji motocykla, postanowili sprostać wymaganiom ruchu drogowego na całym globie. Przypomnijmy, że ruch lewostronny praktykuje 1/3 świata, co daje całkiem niezłe możliwości sprzedażowe.
Pierwsze motocykle Urala zostały eksportowane na początku lat pięćdziesiątych, później o nich trochę zapomniano aż nastał XXI wiek i okazało się, że wielu zatęskniło za motocyklowymi kacapami. Ural bez napędu na kosz to jak rosyjski żołnierz bez karabinu, więc te możliwość trzeba było w końcu dostarczyć każdemu, kto zapragnął ów maszynę mieć na własność.
Od przybytku głowa nie boli
W ramach uwspółcześnienia modelu, motocykl otrzymał też wszystkie trzy koła w tym samym rozmiarze, dzięki temu rozwiązaniu koło zapasowe użyte będzie mogło zostać w przypadku przebicia któregokolwiek z zamontowanych w pojeździe, a cała operacja wymiany nie powinna zająć więcej niż założone 20 minut.
Ural wykorzystuje chłodzony powietrzem silnik typu boxer-twin o pojemności 745 cm3, zgodny z normą Euro5, który pozwala na jazdę z prędkością 65 mil/105 km na godzinę. Wózek boczny jest oczywiście miejscem dla pasażera, ale ma również bagażnik o pojemności 82 litrów, światła przeciwmgielne LED, ww. koło zapasowe, kanister, a nawet łopatę!
W planach jest rozszerzenie sieci dealerskiej o Wielką Brytanię, ale w międzyczasie zestaw będzie dostępny u irlandzkiego dealera już w tym roku, za około 16 740 funtów. W Polsce można wybierać wśród 12 modeli marki Ural, a opisywany Ranger kosztuje w granicach 63 tys. zł. Ciekawe, jakie jeszcze zmiany wprowadzą konstruktorzy z fabryki w Irbit w ciągu kolejnych 80 lat produkcji, bo zanosi się na to, że nie powiedzieli oni jeszcze swojego ostatniego słowa w tym temacie.
Co za bzdurny artykuł, autor kompletnie bredzi. Nie rosyjski a ukraiński, bo fabryka Urala jest od zawsze na Ukrainie, poza tym została wykupiona przez firmę z USA i to oni inwestują, na ukrainie po prostu montują.
Sam jesteś ukraiński. IMZ to Irbitskij Moto Zawod – i to od zawsze. Irbit leży w Rosji, w obwodzie swierdłowskim. Do Ukrainy jest hoho. Albo i dalej. Tak ze 3 szerokości Polski.
Jest rok 2022 i ruskie wszystko zje#@£¥. A szkoda bo to piękne, klasyczne motocykle.