Japoński koncern Yamaha po ponad 30 latach zmienia swojego partnera strategicznego w Chinach. Od teraz produkcja lekkich motocykli i skuterów na rynek lokalny i nie tylko będzie się odbywała we współpracy z firmą CF Moto, znaną już ze współpracy z KTM.
Siatka powiązań biznesowych we współczesnej branży motocyklowej jest już bardzo gęsta, a niektóre partnerstwa mocno zaskakujące. To, że dana marka pochodzi z konkretnego kraju wcale nie oznacza, że jej motocykle produkowane są właśnie tam. Dotyczy to również segmentu premium. Przykładowo, nie wszystkie motocykle japońskie wytwarzane są w Japonii, niektóre modele KTM produkuje się w Chinach, a BMW w Indiach.
Jednym z japońskich producentów od dawna obecnych w Chinach jest Yamaha. Od 1992 roku współpracowała ona tam z przedsiębiorstwem Chongqing Jianshe Mechanical and Electric Co., Ltd., działającym w mieście Zhuzhou. Wspólnie produkowali lekkie, chłodzone powietrzem motocykle i skutery, przeznaczone głównie na rynek chiński. Ale nie tylko – niektóre modele, takie jak Yamaha YS 125, trafiały również do Europy. Ogólnie, przez 31 lat współpracy z Jianshe udało się wyprodukować i sprzedać ok. pięciu milionów jednośladów.

Niedawno udziały w Jianshe wykupił duży chiński koncern CF Moto. Jest on dobrze znany w Europie, ponieważ ściśle współpracuje z grupą Pierer Mobility, właścicielem KTM-a. W fabrykach CF Moto powstają niektóre modele KTM (np. 790 Duke i Adventure), a Austriacy sprzedają maszyny CF Moto w swojej sieci dealerskiej w kilku krajach europejskich.

Chińskie, ale wciąż japońskie
Kolejnym partnerem CF Moto właśnie została Yamaha. W tym celu założono spółkę joint-venture, w której oprócz głównych udziałowców znalazła się również firma Tair Yea Ltd. z Hongkongu, która będzie odpowiedzialna za dystrybucję wyprodukowanych motocykli i skuterów na rynku chińskim oraz ich eksport do innych krajów. Bardzo możliwe, że korzystając z dużych mocy produkcyjnych CF Moto, Yamaha przeniesie do Chin produkcję kolejnych modeli, również o wyższych pojemnościach. Czy trafią one również do nas? W epoce rozwiniętej globalizacji nie można tego wykluczyć.