Czy można zabrać kierowcy prawo jazdy, mając jako dowód winy jedynie zdjęcie z fotoradaru? 25 sierpnia zapadł przełomowy wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, w sprawie znacznego przekroczenia prędkości w terenie zabudowanym…
Sytuacja, której dotyczył wyrok, miała miejsce w listopadzie 2018 roku. Wtedy to Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym wykryło wykroczenie, jakiego na terenie Warszawy, w obszarze zabudowanym dopuścił się kierowca. Przekroczył prędkość aż o 78 km/h, co zarejestrował fotoradar. W związku z tym 29 kwietnia 2019 roku (ponad 5 miesięcy później!) GITD przekazało władzom miasta informację o zarejestrowaniu takiego zdarzenia, które jest naruszeniem prawa, a karane jest od 2015 roku zatrzymaniem kierującemu pojazd prawa jazdy na 3 miesiące. Dowodem w sprawie było zdjęcie z fotoradaru, które było wystarczającym dowodem, aby wystąpić z wnioskiem do sądu o ukaranie kierującego. W wyniku tych działań w maju, Prezydent m. st. Warszawy, zatrzymał właścicielowi auta prawo jazdy na okres 3 miesięcy.
Właściciel pojazdu jednak odwołał się od tej decyzji do Samorządowego Kolegium Odwoławczego, wskazując w uzasadnieniu, że to nie on był kierowcą pojazdu. Jego zdaniem Prezydent mylnie zinterpretował prawo, uznając że sama informacja o wykroczeniu (przekroczeniu prędkości) przekazana przez GITD jest wystarczającą podstawą do zatrzymania uprawnień, podczas gdy de facto nawet nie został ukarany mandatem, ani nie wykazano, że to on rzeczywiście tę prędkość przekroczył. SKO nie zaakceptowało argumentów domniemanego kierowcy auta i odrzuciło jego odwołanie. Oskarżony, nie zgadzając się z tą decyzją, odwołał się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Dopiero ten uznał jego roszczenia i przyznał mu rację.
Według decyzji sądu w tej sprawie, organ zatrzymujący prawo jazdy nie prowadzi własnego dochodzenia w tej sprawie, nie ustala więc rzeczywistego sprawcy wykroczenia. To należy bowiem do policji, która na miejscu zdarzenia ustala sprawcę i wydaje własne orzeczenie. Jednak w wypadku dowodu, jakim jest zdjęcie z fotoradaru, nie ma możliwości o udziale policji w ustaleniu sprawcy na miejscu zdarzenia.
Sąd uznał również, że pismo z GITD nie może być jednoznacznie interpretowane, nie wskazuje i nie ujawnia rzeczywistego winowajcy, ponoszącego odpowiedzialność za wykroczenie. Materiał dowodowy jedynie określa, że takie zdarzenie miało miejsce, a określenie jego sprawcy jest zupełnie innym zagadnieniem.
W związku z tym Wojewódzki Sąd Administracyjny oświadczył, że naruszono „prawo do sprawiedliwej procedury, w rozumieniu art. 45 ust. 1 Konstytucji oraz z zasadę zaufania obywateli do państwa, która wywodzona jest z zasady demokratycznego państwa prawnego (art. 2 Konstytucji)”.
Sąd nakazał samorządowi ponownie rozstrzygnąć sprawę zatrzymania uprawnień oraz uzupełnienie materiału dowodowego o jednoznaczny dowód, że to właśnie dany kierowca popełnił zarzucane mu wykroczenie.
To nie koniec tej administracyjnej huśtawki. Bowiem z wyrokiem WSA nie zgodziło się SKO, i wyrok pierwszej instancji zaskarżyło wyżej, do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Ten jednak, po przeanalizowaniu danych, dnia 25 sierpnia 2021 wyrok WSA w tej sprawie utrzymał.
Wychodzi na to, że automatyczny system kontroli kierowców wcale nie jest tak automatyczny, jak to mogłoby się niektórym wydawać. Warto też walczyć o swoje konstytucyjne prawa, skoro jest to jeszcze możliwe…
źródło: www.brd24.pl
Inna sprawa, że każdy ma prawo do bycia bezpiecznym w swoim mieście. Ktoś kto jeździ w terenie zabudowanym 128 km/h pozbawia nas tego prawa.