Wydawałoby się, że w pewnych sytuacjach potrzebna jest pewna ostrożność i umiejętność niewyróżniania się z tłumu. Na przykład wtedy, gdy jesteś poszukiwany do odbycia kary pozbawienia wolności. Z pewnością nie wykazujesz się minimalnym choćby sprytem, jeśli jedziesz przez miasto na motocyklu bez kasku i pod wpływem alkoholu. A taka historia wydarzyła się niedawno na Podkarpaciu.
W miniony wtorek policjanci patrolujący wczesnym popołudniem ulice Dynowa zauważyli motocyklistę jadącego emzetką bez kasku. Jego twarz wydała im się znajoma – i rzeczywiście, kiedy podjechali bliżej, rozpoznali 39-latka poszukiwanego do odbycia kary pozbawienia wolności. Jeden z policjantów polecił kierującemu motocyklem zatrzymać się, ten jednak przyśpieszył i zaczął uciekać w kierunku Błażowej.
W pewnym momencie zjechał w polną drogę, kawałek dalej zeskoczył z motocykla i zaczął uciekać pieszo. Policjanci pobiegli za nim i szybko go dogonili. Nie było to trudne, gdyż mężczyzna był pod wyraźnym wpływem alkoholu – miał ponad jeden promil w organizmie. Jak to często u nas bywa, po zatrzymaniu został ujawniony „zestaw zasług obowiązkowych”. Po pierwsze, mężczyzna był poszukiwany, jechał na motocyklu bez kasku i był pijany. Po drugie, jego motocykl MZ nie posiadał ubezpieczenia OC i ważnych badań technicznych.

A za co miał się stawić do więzienia zatrzymany nie-motocyklista? Wyznaczono mu 100 dni kary zastępczej za niezapłaconą grzywnę. Nałożono ją za… kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości. Teraz doszedł drugi taki sam czyn plus niezatrzymanie się do kontroli drogowej, czyli dwa przestępstwa. Do tego dodatek za wykroczenia, czyli m.in. jazdę bez kasku.
Porządnie go wybatożyć i wypuścić! Po co dodatkowe obciążenie Państwa na utrzymanie takiego tępaka w więzieniu