Pomimo tego, że motocyklowy weekend w Warszawie został zrujnowany przez epidemię koronawirusa – odwołano targi Warsaw Motorcycles Show, to na szczęście jej macki nie dosięgnęły piątkowej premiery filmu dokumentalnego Bez znieczulenia w warszawskim kinie Luna. I my tam byliśmy, i film obejrzeliśmy, a o wszystkim opowiemy wam tak, jak na tytuł przystało – bez znieczulenia.
Tłumy zaproszonych gości, oraz chętnych do obejrzenia filmu motocyklistów, zawitało w dniu premiery, aby obejrzeć bardzo aktywnie reklamowany w środowisku motocyklowym, a w szczególności wyścigowym, polski film, który jest pierwszym krajowym dokumentem o tej dyscyplinie. Na wstępie trzeba jednak zaznaczyć, że był to film niskobudżetowy i jego realizacja nie udałaby się bez wsparcia nie tylko sponsorów, ale również zawodników, kibiców i postronnych osób. To dzięki ich datkom pojawiła się możliwość wyprodukowania owego filmu. Czapki z głów za hojność oraz za chęć stworzenia czegoś dla nas – motocyklistów.
Odczucia wśród redakcji mieliśmy raczej bardzo podobne, choć słysząc opinie innych osób, można powiedzieć, że były one maksymalnie skrajne. Jedni w niebiosa zachwalali motocyklową produkcję, natomiast drudzy wychodzili z kina niezadowoleni lub trafniej ujmując – niespełnieni. My byliśmy dokładnie po środku, a to dlatego, że tworząc naszą opinię na temat Bez znieczulenia, wzięliśmy pod uwagę absolutnie wszystkie czynniki, które mogły mieć wpływ na finalny produkt – od budżetu, przez niskie zainteresowanie społeczeństwa, a na aspektach technicznych kończąc.
Przejdźmy do meritum
Zabrakło nam tego, co w wyścigach jest najważniejsze – emocji, których niestety na próżno było szukać w filmie. Wyprzedzanie, gleby, rywalizacja, awarie, adrenalina powinny być podporą do stworzenia tego projektu, ponieważ na tym bazują i za to kochamy wyścigi. Niedosyt spowodowany był również brakiem młodych zawodników, którzy pomimo młodego wieku, startują w zawodach wyższych rangą i mamy wobec nich duże oczekiwania. Nie dostali oni niestety jednak swoich 5 minut w filmie, wszystko na rzecz starszych kolegów, a szkoda. Natomiast cieszyć może pamięć, o prekursorach wyścigów motocyklowych w Polsce, którzy startowali już od lat 60.
Co ważne, kilku z nich można było osobiście zobaczyć na premierze. Ważne jest jednak przesłanie filmu, które stara się zachęcić motocyklistów do poprawiania techniki jazdy w bezpiecznych warunkach, na torze oraz zaznajomienie się z poprawnym prowadzeniem motocykla. Z tego względu każdy powinien chociaż raz wybrać się na motocyklowe szkolenie, aby poznać poprawną technikę jazdy i stać się lepszym kierowcą w ruchu drogowym. Pomimo wszystko czujemy lekki niedosyt po projekcji filmu, ale mamy nadzieje, że ekipa, która była odpowiedzialna za produkcję, nie powiedziała ostatniego słowa i spotkamy się po raz kolejny na ulepszonej, drugiej części.
Jeżeli jesteście zainteresowani projekcją filmu, to odsyłamy do oficjalnej strony filmu Bez znieczulenia, na której znajdziecie więcej informacji odnośnie terminów oraz kin, w których będzie można zobaczyć motocyklową produkcję. Każdego w was zapraszamy do wyrobienia sobie własnego zdania na temat tej produkcji i zachęcamy do podzielenia się z nami swoimi odczuciami.