Firma Bosch, niemiecki gigant elektroniki przemysłowej przedstawił plany rozwoju swoich produktów na najbliższe lata. Oprócz nowej generacji ABS-u i kilku przydatnych urządzeń pojawił się tam niepokojący pomysł na szpiegowanie naszych drogowych poczynań.
Brytyjski oddział Boscha przedstawił właśnie dokument, w którym pokazuje plany rozwoju swoich produktów w ciągu najbliższych kilku lat. Kluczowym jego elementem jest nowy system ABS oznaczony numerem 10, przeznaczony głównie dla małych motocykli, których sprzedaż gwałtownie rośnie na wszystkich rynkach świata. Projektowane są także nowe systemy bezpieczeństwa, m.in. kontrolujące otoczenie i informujące o zagrożeniach.
Bosch ma bowiem w planach umieszczenie wśród elektronicznych wspomagaczy systemu przesyłającego wszystkie dane z eksploatacji na internetową chmurę. Istnieje niebezpieczeństwo, że unijni biurokraci chętnie skorzystają z tego narzędzia i wszystkie przydrożne fotoradary pójdą na żyletki. Dane o osiąganych prędkościach powędrują prosto na serwery odpowiednich służb, a my po powrocie z upojnego weekendu na dwóch kołach zastaniemy w skrzynce wezwanie do sądu na omówienie naszych wyczynów.
Z jednej strony macie rację – to oczywisty cień Wielkiego Brata. Z drugiej już dzisiaj można bez problemu (teoretycznie i praktycznie – jestem programistą, siedzę także w temacie sieci GSM i analizy tych danych) przechwycić wiele danych na temat naszych preferencji co do tras, prędkości i godzin w jakich lubimy powozić się motocyklami. Wszak większość ma smartfony w kieszeni. Zawsze i wszędzie, prawda? Rzecz jasna można dyskutować na temat jakości danych zbieranych tą drogą ale faktem jest, że elektroniczną smycz każdy założył już sobie sam i nie zanosi się na odwrót.
Założyłem podobne ideowo urządzenia (choć znacznie uproszczone) dzieciom informując je o tym: dołożyłem się do obu motocykli pod warunkiem, że nie będą blokowały sygnału z zamontowanych w nich Raspberry Pi wraz z modułem GSM i GPS. Dzięki temu mamy z żoną na bieżąco informację gdzie są, ile pędzą (zapowiedziałem że przymykam oko na odrobinę szaleństwa ale robionego z głową, z minimalizacją ryzyka) i czy wszystko jest OK. Projektuję obecnie dodanie czegoś na wzór planowanego w Europie systemu automatycznego powiadamiania o wypadkach abym miał szansę im pomóc w razie kolizji.
Na początku było trochę naturalnego buntu ale tłumaczyłem, rozmawialiśmy, pojechaliśmy razem na datkowe lekcje doskonalenia jazdy i po roku oboje przyznali, że system jest świetny także z ich perspektywy. Jako rodzic i motocyklista czuję się odrobinę bardziej spokojny, żona łatwiej znosi eskapady motocyklowe gdy zostaje w domu, a jednocześnie widzi co się z nami dzieje. U siebie również mam taki „nadzór”, jestem widoczny w taki sam sposób dla dzieci i żony jak dzieciaków jednoślady dla mnie.
Reasumując przy dobrej konstrukcji prawnej i technicznej tego rodzaju „czarne skrzynki” dla bardzo wielu osób będą miały więcej zalet niż wad. Pewnie jedynie miłośnicy ciągłej walki z ograniczeniami prędkości będą marudzili ale to już ich problem. Ja chcę żywy dojechać i żywy wrócić, tego samego życzę wszystkim rozsądnym motocyklistom.