Motocykl. Wokół tego pojazdu przez lata narosło mnóstwo legend, mitów i opowieści, których nie powstydziłby się żaden z szacownych braci Grimm. Ile w nich prawdy? Próbujemy to sprawdzić.
Kiedy wreszcie dojrzeje w nas pragnienie posiadania motocykla zdarza się, że w przypływie euforii dzielimy się swoimi planami z najbliższymi. Jeśli mamy szczęście cała sprawa kończy się na dobrotliwym popukaniu w czoło, ale bywa i tak, że przerażona dziewczyna czy małżonka (lub małżonek) stawia ultimatum: ja albo motocykl.
Oto dziesięć najczęstszych obiegowych opinii na temat motocykli i motocyklistów, powtarzających się wśród osób nie jeżdżących motocyklem. Próbujemy odpowiedzieć na pytanie czy są prawdziwe.
Mit nr 1. Motocyklem jest taniej
To bzdura. Jeśli spojrzymy na współczesne motocykle to musimy się pogodzić z faktem, że utrzymanie średniej klasy samochodu wychodzi taniej. Koszty benzyny dla motocykla nie zawsze są niższe, a jeśli już – to niewiele. A ceny ubezpieczenia AC przypominają już raczej kwoty znane z programów kosmicznych.
Do tego dochodzą koszty częstszych niż w przypadku samochodów serwisów i wymiany opon. A także wydatki na rzeczy, o których posiadacze samochodów nie mają zielonego pojęcia: motocyklowych ciuchów i gadżetów. Kask, buty, kurtka ze spodniami, rękawice, różne spraye, wizjery, podgrzewane manetki, systemy bagażowe itp., itd. To kosztuje.
Mit nr 2. Motocykliści to dawcy organów
To również bzdura. Popularne określenie na przemieszczającego się zbyt szybko motocyklistę zostało wypracowane z wydatną pomocą kilku głupich akcji medialnych. Ich pomysłodawcy chętnie powielali obraz motocyklisty jako bezmyślnego dawcy narządów wewnętrznych, ukazując go takim w swoich spotach i na billboardach.
Tymczasem lekarze nie pozostawiają złudzeń: zmasakrowane wnętrzności bikera po wypadku z trudem nadają się do pochówku, a do wykorzystania pozostaje właściwie tylko siatkówka oka.
Mit nr 3. Motocykliści to subkultura
Kolejna bzdura. Takie bajki pochodzą ze starych amerykańskich filmów, gdzie bikerzy tworzyli gangi, które były zorganizowane w sposób niemal mafijny. Dziś z poczucia wspólnoty między motocyklistami pozostało pozdrawianie się na drodze i mówienie sobie na ty w trasie. Część bikerów zrzesza się wprawdzie w różne organizacje i kluby lub urządza forumowe spotkania, ale wśród nas są ludzie tak różni jak wśród klientów Biedronki czy kredytobiorców: lekarze, budowlańcy, aptekarze, złodzieje i urzędnicy.
Pasażerki – a kto to taki??? Plecaczki to wiem o co chodzi. Ale generalnie sie zgadzam z całym artykułem. Pozdro. i LwG.
Dla mnie te określenie plecaczki,jest nie logiczne wręcz głupie.
no tak. Nie mogło się obyć bez straszenia „źle” ubranych motocyklistów nieśmiertelnym ” panem w Tico” . Kiedy zaczynała się moja podróż z dwoma kółkami na pięćdziesiątki (bo od nich zaczynałem) nie obowiązywały kaski.Były dobrowolne. Jeździłem bez ,jak wszyscy moi koledzy. Nasi rodzice pozwalali nam na to, a przecież kochali nas i dbali o nas.Dziś uznano by ich za nieodpowiedzialnych zwyrodnialców. To właśnie efekt przesady i nadgorliwości. Nie neguję walorów odzieży ochronnej. Są oczywiste. Ale wszystko ma swoje miejsce i granice zastosowań.Pięciominutowa jazda do urzędu w którym przez dwie godziny będę stał w kolejkach w pełnym kombi to to samo co krojenie kiełbasy na kanapki w fartuchu i rękawicy rzeźnickiej. Zawsze bezpieczniej .
Większość wypadków zdarza się niedaleko domu (potwierdzają to statystyki) cyt to intelektualna żenadę.
Pięciominutowa jazda do urzędu w którym przez dwie godziny będę stał w kolejkach w pełnym kombi to to samo co krojenie kiełbasy na kanapki w fartuchu i rękawicy rzeźnickiej. Zawsze bezpieczniej .
Wiec jako logicznie myślący człowiek poddaje ta wypowiedz analizie,dochodzę do prostego wniosku.
Analizując twój konkretnie przykład, obalę cale te śmieszne twierdzenie.
Zgodnie ze statystykami istnieje spore prawdopodobieństwo ze będziesz miał wypadek właśnie jadać do tego urzędu te 5 min, pan „mądry” A.F.zDąbrowy nie ubierze żadnego stroju ochronionego (poza kaskiem) jak wiemy zawsze lubimy odkręcić troszkę mocniej (jak możemy) pana „mądrego” troszeczkę poniosła ułańska fantazja ,i na 50tce w drodze do urzędu bujnął się 80km/h (chwilowo) z podporządkowanej wymusza pan z sławnego tico :) pan A.F.zDąbrowy awaryjnie hamuje do 50km/h i aby uniknąć zderzenia,decyduje sie na „szlif” i ląduje powiedzmy pupa na asfalcie.
Czyli nabawi sie bardzo poważnych obtarć,jak będzie mail „szczęście” bo jak nie będzie (pukam w niemalowane ,aby nie zapeszać) to motocykl przygniecie mu nóżkę i asfalcik kolanko zje do kości zanim się zatrzyma,jak myślicie ze to rzadkie przypadki,to proponuje odejść od klawiatury, i wybrać sie do najbliższego szpitala, i pogadać z panem doktorem od urazówki na temat motocyklistów..
Ja jako „nadgorliwy” „przesadzający” ubieram,dzinsy motocyklowe podbite kevlarem,buty w moim przypadku alpinestar SMX+ (zakładam ze pan, miał na myśli jak jest bardzo gorąca) zamiast kurtki,ubieram zbroje bo jest przewiewna .
Wiec w takim ubraniu będzie całkiem znośnie w urzędzie.
Mam taka sama sytuacje,pan w tico..
Kto wtedy będzie lepiej wyglądał?
powodzenia i radości z jazdy panie statystyczny.O ile w Twoim przypadku to w ogóle możliwe.
hmm dlaczego miało by to byc niemożliwe?z reszta co to ma w wspólnego z ta dyskusja?