Choć pogoda nie do końca sprzyjała, była najpierw typowo marcowo-garncowa, a następnie kwietniowo-przeplataniowa, to jednak udało się dojechać prawie do 1000 km, co pozwoliło mi na zrobienie pierwszego przeglądu, wymianę oleju i zakończenie procesu docierania. I przy tej okazji opowiem wam ile trwa docieranie, jak to zrobić i czy nowy motocykl w ogóle trzeba docierać?
Swój nowy motocykl – Aprilię Tuareg 660 – odebrałem od dealera dokładnie w pierwszy dzień wiosny, tj. 21 marca. Postanowiłem w trzy tygodnie poradzić sobie z kwestią docierania i umówiłem się od razu na serwis po 1000 km na 11 kwietnia.
Jak, czy i ile czasu docierać nowy motocykl?
Choć wiele osób pytało mnie – Brzoza, ty serio będziesz docierał ten motocykl? Odpowiadałem, że oczywiście! Dlaczego? Ponieważ mimo tego, że precyzja wykonania mechanicznie współpracujących ze sobą elementów jest obecnie na dużo wyższym poziomie niż kiedyś, to jednak powinniśmy dać tym elementom popracować ze sobą, nie obciążając ich maksymalnie. Argument silników samochodowych, których się obecnie nie dociera, nie przemawia do mnie za bardzo, bo samo używanie auta – zgodnie z przepisami – nie zmusza nas do kręcenia silnika powyżej 3000 obrotów, a dokręcając się do 4000 to jest już jazda naprawdę dynamiczna. W motocyklach natomiast wiadomo, że jeździ się używając średniego i wysokiego zakresu obrotów. Dlatego też wprowadziłem w życie swoją zasadę, którą przedstawiałem zawsze swoim klientom (sprzedając nowe jednoślady w warszawskim dealerstwie motocyklowym).
Przy tuaregowym czerwonym polu, które zaczyna się dopiero przy 10 000 obr./min daje to mniej więcej taką receptę na docieranie:
- 0 – 400 km – do 4 000 obr.
- 400 – 800 km – do 6 000 obr.
- 800 – 1000 – do 7000 obr.
To wszystko nie oznacza, że nie używałem mojego nowego motocykla zgodnie z jego przeznaczeniem. Jeździłem nim po mieście, pojechałem w trasę oraz zrobiłem kilkadziesiąt kilometrów w terenie. Każda jednak z tych czynności podporządkowana była specyfice docierania.
Docieranie i w trasie i w terenie
W terenie nie odkręcałem mocno gazu, nie bawiłem się zrywaniem przyczepności tylnego koła. Jechałem stabilnie, technicznie, emeryckim tempem. Sam potrzebowałem wyczuć mój nowy motocykl, zaprzyjaźnić się z nim, zanim zacznę nim szaleć i będę wiedział na co go stać a przede wszystkim na co ja mogę sobie na nim pozwolić.
Natomiast w trasie – 150 km w jedną i 150 km w drugą stronę po ekspresówce – ważne były dwie rzeczy. Pierwsza z nich to nieprzekraczanie założonych wartości obrotowych silnika – w moim przypadku było to 6 000 obr. – no chyba że chwilowe, przy wyprzedzaniu na przykład. Druga to unikanie jazdy z jednostajnym obciążeniem jednostki napędowej. Czyli zabawa gazem – 120 km/h, 125 km/h, 122 km/h, 115 km/h itd. itp.. Chodzi o to, żeby nie przejechać 150 km na równo 5 500 obrotów.
Nie oznacza to, że nie testowałem tempomatu, który działa świetnie i odciąża mój prawy nadgarstek, ale bawiłem się zmianą prędkości motocykla, to podbijając prędkość o kilka kilometrów, to ją redukując.
Na serwisie pojawiłem się przy przebiegu dokładnie 903 km. To pozwala już uznać motocykl za dotarty i zmienić mu olej silnikowy. Mechanik zlał olej i okazało się, że była to brudna, szara breja. To tylko dowodzi, że moje docieranie nie było jakimś działaniem na wyrost, a silnik rzeczywiście go potrzebował…
Jaki olej?
Tu powstał kolejny temat – jaki olej wlać? Oczywiście producent podaje parametry oliwy, jakie musi ona spełniać, ale też sugeruje, że powinniśmy wybrać olej konkretnej marki. W przypadku Aprilii jest to Castrol, który producent z Noale poleca do swoich jednośladów. Ja wolałem jednak znów zaufać hiszpańskiemu Sortowi, który to olej przejeździł w moim Triumphie Speed Triple dwa sezony i sprawdził się znakomicie. Powiecie, co takiego może być świetnego w oleju, że warto o tym pisać? Olej jak olej przecież. I tak, i nie.
Otóż największą różnicę odczułem w pracy skrzyni biegów. Na Castrolu biegi chodziły topornie i nad wyraz często zdarzały mi się międzyluzy. Po zalaniu Sorta problem zniknął praktycznie całkowicie. Skrzynia chodziła gładko, a międzyluzy pojawiały się sporadycznie – raz na 500, a nie jak do tej pory raz na 10 km… O tym co zmieniło zalanie Sorta w Tuaregu ciężko mi powiedzieć, bo przejechałem na nim raptem kilkadziesiąt kilometrów. To raz. Dwa, to że olej pierwszego montażu często ma inną specyfikację niż ten polecany później do normalnej eksploatacji.
Co z tymi akcesoriami?
Zakup modelu, który w dobie kryzysu wchodzi na rynek jako nowość to nie jest prosty temat. Na akcesoria oryginalne do niego czekam nadal. Zamówiłem sobie grzane manetki, wysokie, komfortowe siedzenie, prowadnicę łańcucha napędowego oraz quickshifter. Akcesoria aftermarketowe, jakie chciałbym dokupić to przede wszystkim gmole oraz bagażnik. Wszystko niestety jest niedostępne i trzeba czekać. Więc czekam.
Wyświetl ten post na Instagramie
Natomiast kupiłem sobie deflektor na przednią szybę, który pozwala mi jechać wyprostowanym przy prędkościach powyżej 130 km/h. Muszę jednak popracować nad jego optymalną regulacją – a jest od groma możliwości – bo w tym momencie górna część kasku wpada w nieprzyjemne wibracje.
Problemów żadnych do tej pory nie miałem, sprzęt spisuje się dobrze. Oceniać będę poszczególne jego aspekty za jakiś czas, traktując docieranie jako tylko wstęp do prawdziwej jazdy…
Dlaczego kupiłem nową Aprilię Tuareg 660? [geneza, analiza i jeszcze jakieś mądre słowo]