Konsekwencje utopienia motocykla zna każdy podróżnik enduro. Oto świetny sposób na uniknięcie zalania silnika. Pomysłowy azjatycki motocyklista usprawnił swój motocykl tak, by bezpiecznie podróżować nawet w wodzie sięgającej pasa.
Aby pracować, silnik potrzebuje trzech rzeczy: paliwa, powietrza i iskry. Ponieważ paliwo trafia do silnika ze szczelnego zbiornika, do rozwiązania pozostał problem hermetycznego dostarczenia powietrza znad linii wody i zaizolowanie układu elektrycznego.
Motocykl Honda jako półamfibia
Aby pracować, silnik potrzebuje trzech rzeczy: paliwa, powietrza i iskry. Ponieważ paliwo trafia do silnika ze szczelnego zbiornika, do rozwiązania pozostał problem hermetycznego dostarczenia powietrza znad linii wody i zaizolowanie układu elektrycznego.
Problem powietrza Azjata rozwiązał podobnie jak robią to kierowcy pojazdów off-roadowych – specjalną rurą przedłużającą układ dolotowy, tzw. snorkelem. Przewody wysokiego napięcia i elektrykę niezbędną do działania silnika biker zabezpieczył natomiast taśmą naprawczą. Dodatkowo przedłużył jeszcze wydech by woda nie dostała się do tłumika.
Operacja przerobienia motocykla w półamfibię udała się jednak dzięki jego prostej budowie. Zaawansowane technicznie i naszpikowane elektroniką sprzęty, pod wodą odmówią posłuszeństwa.