Głową muru nie przebijesz. No chyba, że mur oddzielający nasz świat od krainy absurdu. Ludzie niezwykle wytrwale próbują tej sztuki, a środowisko motocyklowe bywa tego najlepszym przykładem.
Ludzie z pasją mają tę szczególną cechę, że po osiągnięciu jakiegoś celu zaraz obierają następny. W środowisku motocyklistów wyczynowych, ewentualnie chcących pretendować do tego miana, kładzenie motocykla w zakrętach tak nisko jak to możliwe to wyznacznik poziomu wtajemniczenia.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Oczywiście co bardziej świadomi wiedzą, że to nie wszystko i trzeba opanować setkę innych rzeczy, natomiast szorowanie tym i owym po asfalcie traktowane jest jak pewien ołtarzyk. Kiedyś szczytem marzeń było zejście na kolanko, obecnie schodzimy coraz niżej.
Głową po asfalcie
Widoczny na filmie biker doszedł chyba do ostatecznej granicy, w ciasnym zakręcie szorując asfalt głową. Co prawda miał na niej kask, a miejscem wyczynu był tor wyścigowy, przez co widowisko straciło nieco na atrakcyjności. Podejrzewamy, że nie przeszkodzi to jednak tłumowi naśladowców w powtarzaniu tego triku na równych jak stół ulicach polskich miast. Najważniejsze to nie stracić głowy.