Reklama motocykla Kawasaki 100 z przełomu lat 60 i 70 to dla dzisiejszych zwolenników politycznej poprawności konkretna ość w gardle. Stereotypy, golizna i niebezpieczna jazda – za coś takiego dzisiejsi spece od marketingu zostaliby skróceni o głowę.
Niektórzy z nas pamiętają jeszcze czasy, kiedy wędlina była z mięsa, mleko pochodziło od krowy, a kobiety nie miały domieszek plastiku (lub mężczyzny). Rzeczywistość była jurna i prawdziwa, a emocje czyste i wybuchowe. To wszystko przez lata stępiła postępująca polityczna poprawność, która dzisiaj zaczyna wnosić się na wyżyny absurdu.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Archiwalna reklama Kawasaki 100 sprzed ponad 40 lat przypomina, jak dawniej sprzedawano motocykle. Jako pojazdy ekstremalne miały kojarzyć się z ostrą jazdą bez trzymanki, wulkanem testosteronu i łatwymi miłosnymi podbojami. Wąsaty motocyklista był wtedy dla kobiet ideałem męskości i gwarantem dzikich wrażeń.
Kawasaki 100
Dziś zarówno tamten wizerunek, jak i sama forma reklamy jednych zatyka ze śmiechu, innych z oburzenia. Niebezpieczna jazda, uprzedmiotowienie kobiet, paragraf za powielanie niekorzystnego wizerunku Azjaty też by się pewnie znalazł. Z kolei dzisiejsze reklamy usiłują wzbudzić emocje w świecie zmielonym na jedną, poprawną modłę. Taki trochę taniec go-go przed znudzonym impotentem.