W życiu bardzo często stajemy przed pytaniem, czy ma być tanio, czy dobrze. W przypadku nawigacji motocyklowych oba te czynniki jak najbardziej mogą występować razem. Wszystko zależy od naszych potrzeb. Aplikacja na smartfona, osobne urządzenie montowane w kokpicie lub na kierownicy, a może wbudowany system fabryczny?
Najważniejsze informacje:
- Nawigacja w telefonie – tania, prosta, elastyczna
- Samodzielne urządzenia PND – wytrzymałe i niezawodne
- Systemy fabryczne, Apple CarPlay i Android Auto – estetyczne i wygodne
W dawnych czasach podstawowymi narzędziami nawigacyjnymi motocyklowych turystów były papierowe mapy i umiejętność zapytania o drogę. Było to wymagające i nie zawsze skuteczne, ale miało swój niepowtarzalny urok. I jesteśmy przekonani, że taka oldskulowa forma podróżowania stanie się w przyszłości jednym z ciekawych trendów. Oczywiście w kieszeniach tych neoklasycznych podróżników będzie czekało w gotowości jakieś urządzenie obsługujące nawigację GPS. Na wszelki wypadek…
My jednak, tak jak zdecydowana większość motocyklistów, póki co szeroko korzystamy z nowoczesnej technologii. Współczesne urządzenia nawigacyjne nie tylko wskazują drogę do wybranego celu, ale też potrafią ten cel podpowiedzieć. Oprócz tego mają dziesiątki innych, mniej lub bardziej przydatnych funkcji. Jakie są zalety i wady poszczególnych rozwiązań? Przyjrzyjmy się bliżej aplikacjom na smartfona, samodzielnym urządzeniom oraz systemom fabrycznym i opcjom hybrydowym. Jest w czym wybierać i z pewnością każdy znajdzie coś dopasowanego do własnych potrzeb i możliwości finansowych.
Nawigacja na smartfonie
Współczesne telefony komórkowe, z wydajnymi procesorami i dużymi ekranami dotykowymi, nazwano smartfonami. Bardzo celnie, ponieważ ich możliwości w porównaniu z urządzeniami sprzed, powiedzmy, dwóch dekad, są imponujące. Wśród setek tysięcy dostępnych aplikacji na najpopularniejsze systemy operacyjne – Android i iOS – nie zabrakło oczywiście tych nawigacyjnych.
Zalety
Jest ich cała masa. Przede wszystkim, najczęściej do nawigowania używamy tego samego urządzenia, co do telefonowania, przeglądania internetu, robienia zdjęć, płacenia i wielu innych czynności. Nie musimy więc kupować i wozić ze sobą kolejnego elektronicznego gadżetu, bo naszą nawigację mamy zawsze w kieszeni. A nawet gdybyśmy chcieli kupić oddzielny telefon do nawigacji, to podstawowe modele ze sporym ekranem (powyżej 5”), które na spokojnie obsłużą aplikacje nawigacyjne, kosztują już od ok. 300 zł – nowe.
Ponadto do wyboru mamy szeroki wachlarz aplikacji do nawigowania, nie tylko na motocyklu, ale też w aucie czy nawet na spacerze. Najpopularniejsza z nich i bardzo uniwersalna to Google Maps, zintegrowana z całym potężnym środowiskiem Google. Korzystając z niej zazwyczaj nie trzeba znać adresu szukanego obiektu, np. hotelu czy muzeum. Wystarczy zacząć wpisywać lub podyktować początek jego nazwy. Z kolei fani offroadu znajdą w sieci wiele przydatnych i często darmowych aplikacji do tworzenia tras w formacie GPX i nawigowania „po ścieżce”.
Kolejną cechą przemawiającą za nawigacją na smartfonie jest łatwość obsługi. Nie tylko pod względem szybkiego dostępu do aplikacji, ale też w znaczeniu bardzo ogólnym. Smartfon jest mały, lekki, zawsze zmieści się w kieszeni.
Jaki najlepszy uchwyt na telefon do motocykla, roweru, samochodu? SP Connect! [VIDEO, TEST, OPINIA]
Wady
Tych niestety również nie brakuje. Przede wszystkim, pomijając niektóre modele stworzone z myślą o użytku w ciężkich warunkach, smartfony są urządzeniami delikatnymi. Znakomita większość dostępnych na rynku modeli została zaprojektowana do noszenia w miękkiej kieszeni czy damskiej torebce, a nie do wożenia na trzęsącej się kierownicy motocykla. Smartfony używane jako nawigacje motocyklowe są wystawione na wiatr, deszcz, brud i kurz. Ciągłe wstrząsy mogą uszkodzić gniazda ładowania oraz elementy aparatów fotograficznych, zwłaszcza systemy stabilizacji i kontroli ostrości obrazu – dotyczy to głównie nowych i drogich modeli, co jest tym bardziej bolesne.
Dalej – ekrany smartfonów o nawet największej jasności bywają słabo czytelne w ostrym słońcu. Problemów związanych z temperaturą i pogodą może być zresztą więcej. Telefony lubią się przegrzewać w upale lub odmawiać posłuszeństwa w zimne dni. W czasie jazdy w wilgotnym powietrzu lubią także wariować systemy ładowania – często wyskakuje komunikat, że w gnieździe jest woda i ładowanie po kablu nie jest możliwe.
Kolejną kwestią jest internet i transfer danych. Większośc aplikacji korzysta z danych pobieranych na bieżąco. Kiedy jeździmy po krajach UE, nie jest to większym problemem, bo jesteśmy rozliczani po stawkach krajowych. Natomiast kiedy wyjeżdżamy gdzieś dalej lub nawet u nas, we wschodniej Polsce, poruszamy się po terenach przygranicznych, trzeba tego pilnować, bo może wyjść drogo, jeśli „przejmie nas” operator białoruski czy ukraiński. Oczywiście może się też zdarzyć, że trafimy w rejony bez jakiegokolwiek zasięgu, a sama pozycja z satelity może nie wystarczyć. Dlatego warto sprawdzić, jakie funkcje w poszczególnych apkach są dostępne offline i wcześniej ściągnąć kluczowe rzeczy, np. mapy okolic, po których będziemy jeździć.
Dla kogo?
Mówiąc krótko – dla wszystkich. Nawigacja w telefonie jest obecnie najtańszym, najłatwiejszym i najszybszym sposobem korzystania z dobrodziejstw GPS. Sprawdzi się w turystyce, ale przede wszystkim w codziennych dojazdach, kiedy musimy po prostu na szybko sprawdzić, gdzie, co i jak, a nie chcemy bawić się w montaż kolejnych urządzeń.
Żeby to wszystko miało ręce i nogi, warto skorzystać z przemyślanego zestawu akcesoriów. Z naszego redakcyjnego doświadczenia wynika, że najwygodniejsze w codziennym zastosowaniu są systemy z mocowaniem telefonu bezpośrednio w etui, takie jak SP Connect czy QuadLock. Wyjmujemy smartfona z kieszeni, ruchem jednej ręki mocujemy na kierownicy i voila, można jechać. Przydatne są także specjalne podkładki redukujące wibracje (chronią aparat) oraz płytki do ładowania indukcyjnego, na stałe podłączone do akumulatora. Odpada wtedy zabawa z kablami i ewentualne kłopoty z nimi związane.
Warto jeszcze wspomnieć o tabletach. Działają podobnie jak smartfony, można do nich włożyć kartę SIM i korzystać z transferu danych. Ich podstawową zaletą jest oczywiście bardzo duży ekran, na którym czytelnie wyświetlimy nie tylko mapę nawigacji, ale też np. rajdowego roadbooka. Są również dostępne specjalne uchwyty do tabletów połączone z gniazdami ładowania. Można używać zwykłych tabletów biurowo-codziennych lub bardziej pancernych modeli w grubych obudowach, np. GlobeXplorer X7.
Samodzielne urządzenia nawigacyjne
W czasach przedsmartfonowych to właśnie oddzielne urządzenia, znane również pod skrótem PND (Portable Navigation Devices), wprowadzały nas w świat nawigacji satelitarnej. Wydawałoby się, że w erze dominacji wielofunkcyjnych telefonów ich czas jest policzony. Częściowo jest to prawda, bo chociażby jeden z największych producentów urządzeń PND, holenderska firma TomTom, kończy ich sprzedaż na rynkach amerykańskim i kanadyjskim, zostawiając tam wyłącznie aplikację GO Navigation. Za to w Europie wręcz przeciwnie, regularnie wprowadza nowe modele. Spora w tym zasługa europejskich motocyklistów, którzy wciąż chętnie kupują te urządzenia.
Zalety
Przede wszystkim solidność i stabilność w każdych warunkach. Samodzielne nawigacje motocyklowe są od początku tworzone z myślą o użytkowaniu w ciężkich warunkach. Są więc odporne na działanie wody, wiatru, słońca, kurzu i wysokich/niskich temperatur. Są dostarczane z różnego rodzaju specjalnymi uchwytami, dzięki którym możemy je pewnie zamontować na motocyklu. Uchwyty te są też zazwyczaj wyposażone w piny do ładowania urządzenia, a same nawigacje mają ponadto pojemne baterie, które pozwalają na kilka godzin użytkowania bez podłączania do prądu.
Kolejne zalety PND to ekrany – są zazwyczaj większe i jaśniejsze niż te w smartfonach, ponadto są świetnie przystosowane do obsługi w rękawicach motocyklowych. Pod wyświetlaczami często znajdziemy lustro, więc ostre słońce jest niestraszne, z pewnością będziemy wszystko widzieć.
Wiodący producenci instalują na swoich urządzeniach przydatne aplikacje, np. do planowania tras pod kątem czysto motocyklowych wrażeń – po wzgórzach, z dużą ilością zakrętów itp. Współczesne modele korzystają ponadto z sieci Wi-Fi, aktualizacje map można więc pobierać bez podłączania ich kablem do komputera. Dodatkowo dostępne są specjalne aplikacje i strony, np. Garmina, służące do wygodnego rysowania tras, które następnie importujemy do urządzenia nawigacyjnego.
Wady
No cóż, są to oddzielne urządzenia, które trzeba najpierw kupić (tanie nie są), a potem nosić, obsługiwać, aktualizować, chronić przed kradzieżą, słowem – pamiętać o nich. A przecież i tak dodatkowo korzystamy ze smartfona. Nie zawsze również znajdowanie konkretnego celu i planowanie trasy jest tak łatwe i szybkie jak w telefonie czy komputerze.
Dla kogo?
Przede wszystkim dla tych, którzy jeżdżą w dalekie trasy, często drogami bez asfaltu i w oddalonych od tzw. cywilizacji rejonach. Tych, którzy potrzebują pewnego, wytrzymałego i niezawodnego sprzętu, który zawsze doprowadzi do celu.
Najpopularniejsze na rynku urządzenia PND produkują firmy TomTom (seria Rider) oraz Garmin (Zumo XT). W pakietach z zestawem uchwytów i ładowarką kosztują one odpowiednio ok. 2150 i 2600 zł. Po szczegółowe opisy ich funkcji i opinie użytkowników (zróżnicowane, obaj producenci mają swoich zagorzałych zwolenników) odsyłamy na strony producentów i na grupy i fora motocyklowych podróżników. Można też kupić sporo tańsze urządzenia, zazwyczaj producentów chińskich, np. Fredd Conn czy Navitel. Ciekawym urządzeniem jest niewielka okrągła nawigacja „kompasowa” Beeline Moto, wyświetlająca uproszczone wskazówki w postaci strzałek.
Mamy też na rynku flagowe i bardzo drogie (ok. 4500 zł za najnowszy model VI) urządzenia z serii Navigator firmy BMW. Są one produkowane we współpracy z Garminem i od standardowych urządzeń tej firmy różnią się m.in. specjalnym zestawem funkcji i możliwością obsługi za pomocą multikontrolera (pokrętła) na kierownicy motocykli BMW.
Systemy fabryczne, Apple CarPlay, AndroidAuto
W sprzedaży znajdziemy również motocykle turystyczne wyższej klasy, wyposażone w pokładowe systemy multimedialne, których częścią jest duży kolorowy ekran z funkcją nawigacji. Może ona działać zupełnie samodzielnie (np. w motocyklach Harley-Davidson) lub w połączeniu przez Bluetooth z aplikacją na smartfonie.
W przypadku tej drugiej opcji mamy kolejny podział. Niektóre nawigacje korzystają z aplikacji przygotowanych specjalnie dla poszczególnych producentów – np. BMW (m.in. w modelu R 1250 RT), Suzuki, Ducati, Royal Enfield („strzałkowy” system Tripper) czy Moto Morini. Wybór aplikacji nawigacyjnych jest tutaj niestety ograniczony do tych zapewnionych przez dostawcę motocykla.
Najlepszym rozwiązaniem jest Apple CarPlay lub Android Auto. Są to aplikacje na dwa najpopularniejsze systemy operacyjne urządzeń mobilnych, które pozwalają na bezprzewodowe (lub po kablu) przeniesienie treści wyświetlanych na smartfonie na główny ekran motocykla (lub samochodu). Można w ten sposób po prostu przenieść wyświetlanie Map Google lub innych ulubionych aplikacji. Rozwiązanie to znajdziemy np. w motocyklach turystycznych Hondy (Africa Twin, NT 1100, Gold Wing) czy Indiana.
Zalety
Przede wszystkim kierownica i kokpit są wolne od dodatkowych akcesoriów i kabli. Wszystko jest czyste i estetyczne, a nawigacja wyświetlana na dużym centralnym ekranie, wprost przed oczami kierowcy. Po odpowiednim skonfigurowaniu całości smartfon zazwyczaj automatycznie łączy się z ekranem. Ważne jest również to, że nasz telefon (np. najnowszy Iphone za kilkanaście tysięcy zł) bezpiecznie spoczywa w kieszeni czy tankbagu. Nie zbiera kurzu ani wody i nie jest narażony na wstrząsy.
Wady
Wymienione systemy z dużymi wyświetlaczami są zazwyczaj montowane w topowych motocyklach turystycznych, a więc – po prostu drogich. Trzeba mieć pieniądz… Istnieje też opcja alternatywna, która jednak będzie wymagała dodatkowego urządzenia w kokpicie lub na kierownicy. Można kupić specjalne wyświetlacze do systemów Apple CarPlay lub Android Auto, z którymi łączymy naszego smartfona przez Bluetooth. Chińskie produkty tego typu na portalach sprzedażowych i w elektromarketach kosztują ok. 500-1000 zł. Poszczególne modele zbierają jednak bardzo różne opinie, warto więc poczytać, w który zainwestować.
Dla kogo?
Fabryczne systemy w „czystej” konfiguracji będą szczególnie odpowiadać odpowiednio zasobnym motocyklistom ceniącym estetykę, porządek i perfekcyjną ergonomię.
Nie ma rozwiązań idealnych
Jak widzicie, każdy z wymienionych sposobów na motocyklową nawigację ma swoje wady i zalety. Wybierając opcję dla siebie musicie zadać sobie szereg ważnych pytań. Znajdą się wśród nich na pewno:
- jak często będę używał nawigacji?
- gdzie będę jej używał?
- na jakim motocyklu jeżdżę?
- w jakim klimacie i po jakich nawierzchniach jeżdżę?
- jak sprawnie obsługuję urządzenia elektroniczne?
- czy generalnie odnajduję się w aplikacjach i gadżetach?
- ile chcę i mogę na to wydać?
W większości przypadków nawigacja w solidnie zamontowanym telefonie powinna wystarczyć, ale pozostałe rozwiązania kuszą niezawodnością i wygodą. Wybór należy do was!