Typowa opona rozkłada się przez ok. 500-1000 lat, a na wysypiskach zalegają ich miliony. Jest to więc ogromny światowy problem, który będzie się tylko pogłębiał. Młoda chilijska firma T-Phinte zaproponowała rozwiązanie, przynajmniej częściowe. Chce pozyskiwać sadzę ze zużytych opon, która następnie będzie przerabiana na syntetyczny grafit potrzebny do produkcji akumulatorów litowo-jonowych.
Szacuje się, że na całym świecie co roku koniec okresu użytkowania osiąga około miliarda sztuk opon, a na wysypiskach zalegają na stałe ok. cztery miliardy. Opony same w sobie są kłopotliwym odpadem, a spore zanieczyszczenia generuje również proces ich recyklingu.
Jak wybrać i czym się kierować kupując opony zimowe do motocykla
Chilijski start-up T-Phinte opracował metodę pozyskiwanie sadzy z dymu emitowanego przez zużyte opony poddawane procesowi pirolizy. Sadza, produkt niepełnego spalania produktów węglowych, jest dodawana do mieszanki w celu zwiększenia wytrzymałości opon oraz nadania im charakterystycznego czarnego koloru. Odzyskana ze zużytych opon może być z kolei wykorzystana do produkcji syntetycznego grafitu, potrzebnego np. do produkcji anod akumulatorów litowo-jonowych.
Obecnie mamy do czynienia ze światowym wyścigiem w dziedzinie produkcji akumulatorów do pojazdów elektrycznych. Typowe auto z tym napędem ma w sobie ok. 50-100 kg grafitu. Źródła naturalnego minerału są bardzo ograniczone i w większości znajdują się w Chinach. Dlatego pomysł chilijskich przedsiębiorców może okazać się bardzo trafiony, zwłaszcza że był już z powodzeniem testowany m.in. w akumulatorach stosowanych przez Teslę. Według szacunków, grafit z sadzy pozyskiwanej ze zużytych opon może pokryć nawet 35% światowego zapotrzebowania do 2035 roku.