Dolina Biebrzy słynie z rozległych bagien, podmokłych łąk i rozlewisk. Ten region może przyciągać również miłośników historii i smacznej kuchni. To świetna propozycja na udany motocyklowy weekend.
Tekst: Marcin Penkala, zdjęcia: archiwum Klubu Strangers
Dolina Biebrzy to jedno z najdzikszych miejsc w Polsce. Miedzy innymi właśnie dlatego jest to doskonała propozycja na krótką podróż motocyklem. Warto tu przyjechać nie tylko ze względu na niepowtarzalną przyrodę, ale również z powodu bogatej historii Podlasia. Dodatkowo swojskie klimaty kulinarne przyciągają coraz liczniejsze grono turystów, co w połączeniu z małą popularnością tego regionu pozwala na wypoczynek w ciszy i spokoju.
Carska Droga
Wycieczkę po Dolinie Biebrzy proponuję zacząć w Mężeninie, gdzie skręcając z drogi numer 8 (E67) Białystok – Warszawa kierujemy się na Goniądz. Droga ta prowadzi przez bagna i w czasach zaborów służyła do przemieszczania się wojsk między dwiema carskimi twierdzami, Łomżą i Osowcem.
Niestety nie remontowana nawierzchnia jest bardzo kiepska a zwierzyna licznie zamieszkująca tutejsze lasy potrafi znienacka pojawić się przed motocyklem. Po 15 km przecinamy drogę numer 64 w pobliżu Strękowej Góry, gdzie znajduje się pomnik, oraz pozostałości polskich umocnień z września 1939 r. Warto się tu zatrzymać aby podziwiać doskonały widok na rozległą dolinę Narwi.
Jadąc dalej w kierunku Goniądza, przejeżdżamy przez most na Narwi w miejscowości Laskowiec. W tym miejscu przez „Bramę na Bagna” wjeżdżamy na teren Biebrzańskiego Parku Narodowego. Park wita nas widokiem na bezkresne łąki i lasy. Koryto rzeki Biebrza ma szerokość kilkunastu metrów.
Jednak gdy rzeka wzbiera poziom swych wód i rozlewa się na okoliczne bagna, stanowiące obecnie obszar chroniony, jej brzegi dzieli dystans nawet kilkunastu km. Miejscem szczególnie wartym polecenia jest Dwór Dobarz, znajdujący się w miejscowości o tej samej nazwie, gdzie każdy motocyklista może liczyć na serdeczne przyjęcie, nocleg, bezpieczny parking i wspaniałe podlaskie potrawy.
Dowodem na szczególne traktowanie bikerów w tym miejscu jest objęcie każdego z nas dziesięcioprocentową zniżką. Dwór Dobarz leżący pośrodku biebrzańskich bagien może stanowić dobrą bazę wypadową. Dodatkowo, budząc się tutaj wczesnym rankiem można obserwować mgły wstające nad okolicznymi bagnami.
Tykocin – metropolia I Rzeczpospolitej
Z motocyklowego punktu widzenia, interesującą drogę stanowi odcinek łączący Dobarz i Trzcianne. Aby nim przejechać, należy cofnąć się z Dobarza w kierunku południowym około 2 km do skrzyżowania, gdzie w lewo odchodzi droga na Trzcianne. Dobry asfalt, mały ruch, kilka ciekawych winkli i towarzysząca temu dzika przyroda zachęcają do radośniejszego odkręcania manetki gazu.
W Trzciannem skręcamy w prawo i poprzez lokalne miejscowości docieramy do Krypna i drogi nr 671, skręcamy ponownie w prawo i po około 10 km docieramy do Tykocina. Kilkaset metrów drogi przed samym miastem stanowi dość nieprzyjemny odcinek tzw. „kocich łbów”. Po prawej stronie mijamy odbudowywany zamek królewski i wjeżdżamy na plac Czarnieckiego.
Warto poświęcić tej miejscowości trochę więcej czasu. Ze względu na obecny wygląd Tykocina, niewiele osób da wiarę, że w XVI w. można tu było naliczyć siedemdziesiąt karczm, które obsługiwały liczny ruch osobowy. Swoją popularność w XVI w. Tykocin zawdzięczał sąsiedztwu wąskiej przeprawy przez Biebrzę, która już w ówczesnych czasach tworzyła wielkie rozlewiska.
W pobliskim zamku mieściła się wtedy biblioteka królewska, arsenał i skarbiec. Na rzece działał port – wówczas jeden z największych w Rzeczypospolitej. W mieście żyło w symbiozie wiele nacji, z których każda miała swoje „osiedle”. W Tykocinie mieszkali zatem Holendrzy, Niemcy, Białorusini, Polacy i Żydzi.
Polska w XVI w. uchodziła za ostoję liberalizmu i otwartości, dlatego wiele osób różnych narodowości decydowało się na emigrację do tego raju na wschodzie. Zdecydowanie najlepszym sposobem na poznanie historii, jest wynajęcie przewodnika, który w kompetentny, barwny i dowcipny sposób oprowadzi nas po wszystkich miejscach w Tykocinie, wartych naszej uwagi.
Tykocin
Od XVI w. Tykocin nierozłącznie kojarzony jest z kulturą żydowską. Pierwsze 10 rodzin żydowskich osiedliło się w Tykocinie w 1522 r. na zaproszenie Olbrachta Gasztolta. Ich zadaniem było rozwinięcie handlu w tej części kraju. Już w 1800 r. żydowska część mieszkańców tego miasta stanowiła 70% populacji. Tuż przed II wojną światową w Tykocinie mieściła się druga co do wielkości, po Krakowie, gmina żydowska.
Stefan Czarniecki
Od 1695 r. postać hetmana Stefana Czarnieckiego jest blisko związana z Tykocinem ze względu na nadanie mu miasta we władanie w imię zasług wojennych. To o nim wspomina Dąbrowski w swoim Mazurku, pisząc jak Czarniecki do Poznania po szwedzkim zaborze.
Tykocin dumny jest ze swojego bohatera a stojący na środku placu jego imienia pomnik, jest drugim najstarszym, po Kolumnie Zygmunta, pomnikiem świeckim w Polsce. W 1788 r. Sejm Czteroletni zdecydował aby postawić pomnik Czarnieckiego na warszawskim Krakowskim Przedmieściu, lecz tej decyzji nigdy nie zrealizowano.
Nieopodal Tykocina, na jego południowo-zachodnich obrzeżach, znajduje się miejscowość Pentowo, czyli Europejska Wieś Bociania. Z wzniesionych w tym miejscu wież widokowych można przypatrywać się kilkunastu gniazdom założonym przez bociana białego.
Posmakować tradycyjnej kuchni
W miejscowości Goniądz, do której docieramy wprost z Tykocina znajduje się unikatowa replika XVII-wiecznej jadłodajni – Karczma Bartla. Jest to największa budowla z bali drewnianych w Polsce o niepowtarzalnym stylu. Aby nie ominąć smacznych, podlaskich rarytasów, należy z Tykocina pojechać przez Krypno.
Następnie w Knyszynie skręcić w prawo na Mońki w drogę numer 65, a stamtąd skręcając w prawo po 10 km docieramy do Goniądza. W Bartlowiźnie można nie tylko dobrze zjeść ale i znaleźć przytulny nocleg w staropolskich warunkach.
Poza pięknymi widokami na dolinę Biebrzy, w Goniądzu nie znajdziemy zbyt wiele atrakcji turystycznych. Dlatego, po posiłku polecam wybrać się na pobliskie Czerwone Bagno. Prowadzi do niego droga numer 670 w kierunku Dolistowa. Po dotarciu do Dolistowa należy odnaleźć drogę przez stary, drewniany most w kierunku Augustowa.
Za mostem kończy się asfalt i rozpoczyna droga gruntowa. Zarówno wczesną wiosną, jak też obfitującą w opady jesienią droga ta bywa nieprzejezdna ponieważ znajduje się pod wodą. Niewygody nawierzchni zrekompensują nam wspaniałe widoki na rzekę, która miejscami sprawia wrażenie, iż płynie wyżej od biegnącej w jej sąsiedztwie drogi. Po przebyciu 8 km, docieramy do Kopytkowa, gdzie należy skręcić w prawo i kierować się na punkt widokowy.
Kopytkowo – brakuje tylko psa Baskervillów
Z wieży widokowej w Kopytkowie, przy odrobinie szczęścia zobaczyć można łosie, wilki i mnóstwo ptaków zamieszkujących pobliskie Czerwone Bagno. Jest to najlepiej zachowany w Europie kompleks torfowisk dolinnych. Tutaj, pod opieką przewodnika, można wybrać się na ekscytującą wycieczkę w głąb trzęsawisk.
Nie radzę wchodzić na bagno bez przewodnika. Można zostawić w nim nie tylko buty motocyklowe… Dzięki znajomości przesmyków przez bagna, partyzanci polscy podczas II wojny światowej, boleśnie dokuczali hitlerowcom atakując od tyłu ich posterunki. W niewielkiej odległości na północ, w miejscowości Dębowo, znajduje się śluza na kanale Augustowskim.
Wybudowana w latach 1826-1827 stanowi zabytek inżynierii wodnej. Jadąc dalej w tym kierunku można dotrzeć asfaltową drogą do Augustowa. Warto jednak wrócić przez Goniądz do drogi numer 65 i skręcić w prawo w kierunku Grajewa, gdzie po kilku kilometrach dotrzemy do Osowca.
Czerwone Bagno
Czerwone Bagno stanowi rezerwat ścisły Biebrzańskiego Parku Narodowego. Jego powierzchnia wynosi 2569 ha i jest on ostoją takich gatunków zwierząt jak choćby łoś, ryś czy wilk. Przez Czerwone Bagno prowadzi 700-metrowa ścieżka, kończąca się wieżą widokową. 8 września 1944 r. na Czerwonym Bagnie miała miejsce bitwa 9 Pułku Strzelców Konnych Armii Krajowej, który starł się tutaj z przeważającymi siłami niemieckimi. Była to największa bitwa partyzancka na Białostocczyźnie. Zginęło w niej około 110 partyzantów i 1500 hitlerowców.
Carska twierdza w Osowcu
Oprócz siedziby Biebrzańskiego Parku Narodowego, znajduje się tu zespół fortyfikacyjny powstały w drugiej połowie XIX w. Olbrzymi kompleks militarny składa się z wielu bunkrów, podziemnych tuneli i innych obiektów wojskowego przeznaczenia. To w tym miejscu wojska pruskie po raz pierwszy „przetestowały” gazy bojowe na żołnierzach rosyjskich.
Ponieważ w ówczesnych czasach służba dla cara była zaszczytem a na dodatek twierdza znajdowała się na rubieżach mateczki Rosji, po ataku chemicznym car ponoć nawet nie zadumał się nad śmiercią kilkuset wojaków. Całość znajduje się obecnie we władaniu Wojska Polskiego.
Dlatego też jedynym sposobem na zwiedzanie twierdzy w Osowcu jest wcześniejsze umówienie się z przewodnikiem. Czas potrzebny do zapoznania się z labiryntem tuneli, przejść, murów obronnych i lochów to co najmniej 2 godziny. Poza kontrolą wojska znajduje się tak zwany fort zarzeczny, znajdujący się około dwa kilometry za Osowcem w kierunku Grajewa.
Obiekty militarne znajdujące się w tamtym miejscu są w dużo gorszym stanie. Jednak dla ambitnych i posiadających latarkę istnieje wiele ciekawych przejść w tym około stumetrowy korytarz łączący dwa bunkry.
Twierdza Osowiec
Podobnie jak Tykocin leżał na zwężeniu bagien i rozlewisk Narwii, tak twierdza Osowiec położona była na zwężeniu bagien biebrzańskich. Miejsce usytuowania twierdzy było idealną i prawdopodobnie jedyną możliwością przeprawy ciężkiego sprzętu przez tereny bagienne. Skuteczność obronna twierdzy została zweryfikowana podczas I wojny światowej. Siły rosyjskie z powodzeniem odpierały ataki wroga przez 6,5 miesiąca. Z tego powodu, po wojnie do twierdzy przyległo określenie „rosyjskie Verdun”.
Opuszczając Biebrzę i jej urokliwe okolice w kierunku obszarów bardziej zurbanizowanych, wyraźnie będzie nam brakowało tryskającej zielenią doliny tej rzeki. Dopiero po dotarciu do swoich domów uświadamiamy sobie, jak cichą, czystą i kolorową krainą jest Dolina rzeki Biebrza.
Cisza,mały ruch.Byłem.Polecam.
Prośba – dajcie namiary na dobre i” przystępnocenowe” noclegi na ścianie wschodniej. Mam zamiar w tym roku przejechać ten kawałek jak najbliżej granicy. Z góry dzięki LWG