Nie ucichła jeszcze burza po zapowiedzianym przez władze Paryża zakazie wjazdu do francuskiej stolicy motocykli wyprodukowanych przed rokiem 2000, tymczasem szykowana jest nowa niespodzianka – kolejny zakaz dla jednośladów.
Władze Paryża ogłosiły niedawno, że zamierzają przedstawić miejskim radnym propozycję wprowadzenia zakazu wjazdu do centrum miasta dla motocykli wyprodukowanych przed rokiem 2000. Informacja ta wywołała gwałtowne protesty wśród motocyklistów, a jednak z największych organizacji skupiających motocyklistów – FFMC (Francuska Federacja Wkurzonych Motocyklistów) zapowiedziała manifestację w stolicy.
Policja negatywnie zaopiniowała jednak to zgromadzenie i mer Paryża Anne Hidalgo nie wydała na nie zgody. Dodatkowo zapowiedziała, że do 2020 roku zostanie wprowadzone kolejne ograniczenie ruchu – do centrum Paryża nie będą mogły wówczas wjeżdżać motocykle wyprodukowane przed rokiem 2015.
FFMC i inne motocyklowe organizacje zapowiadają zmasowane protesty przeciwko dyskryminującym przepisom wskazując, że efekty z ich wprowadzenia mogą być znikome.
via motorbiker
…ciekaw jestem uzasadnienia tak kretyńskich decyzji bo chyba nie chodzi tu o ekologię ? – biorąc pod uwagę choćby stosunek zarówno ilości jak i emisji w odniesieniu do samochodów których podobne obostrzenia nie spotkały … .
Te urzędasy musiały przejść u nas szkolenie z zakresu „zakażemy wszystkiego wszystkim”.
Co wy Panowie nie wiecie o co chodzi ?
Wystarczy sprawdzić który polityk ma działalność i sprzedaje w Paryżu chińskie skuterki i motorki i już będzie jasne skąd zakazy.
Po prostu ktoś musi zarobić. To normalne w wolnym świecie demokracji, jesteś w rządzie, legalnie kradniesz i zarabiasz, nie jesteś w rządzie, płacisz i jesteś dojna krowa dla rządu. Normalna polityka.
Co bawi najbardziej – nic z tym nikt nie może zrobić. Nawet wolni ludzie w wolnym kraju nie mają zgody na demonstracje.
Ja jak bym rządził w Paryżu, to bym się dogadał z kolegą od handlu nowymi motocyklami, wtedy ściągał z chin kamizelki i gaśnice ( jak w Polsce było) i bym kazał każdemu motocykliście w tym jeździć a w kieszeni mieć gaśnice. Pod karą 100 000 ojro mandatu za stwarzanie nadzwyczajnego zagrożenia w ruchu lądowym.
Na szczęście w Polsce politycy są tak zaaferowani robieniem interesów, ze na motocyklistach się nie skupiają (nie można na tym zarobić kasy za dużej, to szkoda to ruszać). A jak ktoś spróbuje, to się wyskoczy z krzyżem, albo strajk zrobi jakiś i sprawa przycichnie.