Na spotkaniu dealerów Suzuki zaprezentowano finalną produkcyjną wersję nowego Suzuki V-Strom 1000. Prezentujemy dokładne zdjęcia długo oczekiwanego podróżnego enduro Suzuki oraz niektóre dane techniczne motocykla.
Jak łatwo zauważyć finalna wersja niemal wcale nie różni się od prezentowanego wcześniej prototypu. Silnik V-twin o pojemności 1037 cm3 o mocy 100 KM został całkowicie zmieniony w stosunku do konstrukcji znanej z poprzedniego V-Stroma 1000. Efektem tych zmian jest znacząca poprawa elastyczności w zakresie niskich i średnich obrotów.
Całkowicie nowa konstrukcja z przeprojektowanymi cylindrami, tłokami, wałkami rozrządu, skrzynią biegów i sprzęgłem oraz nowoczesny system wtrysku paliwa pozwolił na ograniczenie zużycia paliwa do ok. 5 l/100 km. V-Strom 1000, jako pierwszy model w gamie Suzuki zostanie wyposażony w system kontroli trakcji. Układ hamulcowy z seryjnym systemem ABS wyposażono w dwie 310 mm tarcze z przodu z radialnymi zaciskami i 260 mm tarczę z tyłu.
Przedni widelec 43 mm jest w pełni regulowany podobnie jak tylny wahacz Monoshock. Ramę obwodową i wahacz wykonano z aluminium. Cena dużego V-Stroma będzie się wahać między 12 000 a 13 000 euro (50 000 – 55 000 zł).
No to jak Panowie z Suzuki, wywala taką cenę za motocykl bez kardana, to wyślę im współrzędne GPS do takiej wielkiej sosny, żeby sie o nie pieprz… Ostatnimi czasy, Japończycy robią dobre motocykle, ale księgowych to powinni zmienić ;-)
He, każdy by chciał aby było jak najtaniej ale przy okazji jak najlepiej i nowocześniej. Szkoda osądzać jakikolwiek motocykl bez jazdy próbnej, następnie można go będzie rzeczywiście ocenić i porównać do ceny i innych podobnych produktów w tej samej klasie. Dopiero wtedy zdanie na jego temat będzie zrównoważone. Jeżeli ten motocykl tak jak zapowiadają naprawdę daje tyle samo lub więcej frajdy z jazdy jak to zapowiadają, będzie wtedy warty tej już sporej sumy kasy. Poprzednim modelem przejechałem ponad 70 tys. km. i nigdy mnie zawiódł na drodze, był to pierwszy model z 2002 roku z kilkoma „wadami” ale w sumie minimalnymi w codziennym użytku. Co do kardana, to jego brak ja osobiście popieram w 200%, gdy mój „stary” poszedł do sprzedaży był wyposażony w oryginalny i nigdy nie zmieniany łańcuch w dobrym stanie, mała olejarka z Londynu (Loobman) wszystko załatwi ! Z reszta, to kiedy Japończycy robili złe motocykle, ja od 35 lat i setek tys. kilometrów nigdy się nie spotkałem. ;-)
Bardzo fajny. Lekki w porówananiu z konkurencją. Miejmy nadzieję że jednak wyląduje poniżej ciutek 50 tyś zł.
A kardan ..całe szczęście że go nie ma. W tego typu motocyklach +10 kg masy to wiele, a obecnie automatyczne olejarki załatwiają problem smarowania łańcucha. FAjnie ma kufry rozwiażane – mieszczą się w gabarycie sprzętu a jednak 29 i 26 l mają. Myślę że jak zwykle postaweili na niezniszczalnośc (jak w DL 650) więc będzie sukces.
Moto jest ok ,ale cena z kosmosu konkurencja jest zbyt duża i suzuki może mieć problemy ze sprzedażą chyba że zejdą z cena do 46tys.
Nazwanie tego motocykla „enduro” to lekkie przegięcie. Staremu DLowi było już coraz dalej do enduro, a temu nie wspomne.
bardzo ladny szkoda ze bez kardana
Moim zdaniem cena będzie porównywalna lub niższa do Versys-a 1000. Z drugiej strony jak zwykle liczne promocje u Suzuki na pewno pomogą w jego sukcesie. Co mi się bardzo podoba to relatywna prostota jak na nasze czasy. Oczywiście aspekt enduro odchodzi na dalszy horyzont. Konkurencja jest spora to jest prawda, ale tak jak pisałem „relatywna prostota”, łatwy i nie drogi serwis, elektronika bez ukrytych kroczków, oraz jak jest to zapowiadane – radocha z jazdy; powinny zrobić z tej dryndy super hit. Konsola wskaźników, kontrola komputera i opcji po lewej stronie kiery, to naprawdę wygląda super. Szyba nie duża, no ale po co ma być większa! Jak ktoś raz połknie alpejskie winkle, doskonale wie że to nie jest istotne, wbrew przeciwnie. Integracja kuferków i spalanie to jest dla mnie rodzynek na cieście. Dobre oponki i sruuu. ;-)
Nie ma co mieć pretensji do Japończyków o ceny ich motocykli.Czasy kiedy robili sprzęty lepsze i tańsze od europejskich bo wbijali się w rynek , już odeszły.A na drożyznę ma wpływ właśnie Europa ze swoimi idiotycznymi normami.Przyzwoity „nowoczesny” motocykl musi mieć kontrolę trakcji, kilka map rozrządu,elektroniczną regulację zawieszeń , ksenony i kupę innych dupereli że o ABSie i katalizatorze już wstyd wspominać.To wszystko to połowa ceny.Ci sami Japończycy na rynek azjatycki i południowoamerykański produkują równie dobre(czyt.niezawodne)motocykle pozbawione technog-na za to tanie jak barszcz.To ich główny rynek zbytu a Europa prędzej zadusi się swoimi normami niż CO2.