Być może już niedługo słowa „dolot” będziemy używać w nieco innym kontekście. Po prostu będziemy kupowali pojazdy na doloty do pracy. W zasadzie już możemy to zrobić – pod warunkiem, że mieszkamy w USA lub Włoszech i stać nas za zakup latającego motocykla Jetson ONE.
Nazwa Jetson od razu kojarzy nam się z serialem animowanym „Jetsonowie” i występującymi tam latającymi autami. To bardzo dobry trop, gdyż działająca od 2017 roku firma zajmuje się projektowaniem i produkcją latających osobistych środków transportu. Jednym z jej założycieli jest Polak, Tomasz Patan, a siedziba początkowo znajdowała się w naszym kraju. W 2022 roku Jetson przeniósł się w całości do Włoch, do nowego centrum badawczo-rozwojowego w Arezzo w Toskanii.
Z wyrazami wdzięczności. Siedem rzeczy, za które serdecznie dziękuję motocyklom [Felieton]
Obecnie w ofercie firmy jest jeden model – Jetson ONE. To w zasadzie duży dron typu kwadrokopter z miejscem dla pilota. Kabina jest nieosłonięta, jedynie zabezpieczona specjalną klatką. „Dronomotocykl” napędzany jest przez silniki elektryczne, a zestaw akumulatorów pozwala na 20-minutowy lot. Ze względów bezpieczeństwa prędkość maksymalną ograniczono do 102 km/h.
Pilotowanie Jetson ONE nie wymaga specjalnych umiejętności. Zestaw przyrządów ograniczono do drążka kierunku i dźwigni „ciągu”. Wiele manewrów, w tym start i lądowanie, pojazd wykonuje samodzielnie. Pojazd jest ponadto wyposażony w spadochron ratunkowy.
Na legalu
Czy latanie tym przerośniętym dronem jest legalne? W USA i Włoszech już tak, i to bez licencji pilota. Certyfikaty wystawione niedawno przez włoskie instytucje: Narodową Agencję Lotnictwa Cywilnego oraz Aeroklub Włoski, pozwalają na użytkowanie Jetson ONE zarówno w trybie bezpilotowym, jak i z pilotem na pokładzie. Warunkiem jest korzystanie z przestrzeni powietrznej pozostającej poza kontrolowanymi obszarami lotów. Czyli tam, gdzie nie latają normalne samoloty.
Koszt jednej maszyny Jetson ONE to 98 tys. dolarów (ok. 410 tys. zł). Sporo, ale jak na sprzęt latający, całkiem okazyjnie. Firma chwali się, że nabywców znalazło do tej pory ponad 300 pojazdów. Czy tak będzie wyglądała przyszłość transportu indywidualnego? Raczej nie, ale pilotowanie tego wielkiego drona wygląda na genialną zabawę.