Pół roku w więzieniu spędzi pewien Amerykanin, który zakopał w ogródku swojego Harleya chcąc wyłudzić pieniądze z ubezpieczenia. Plan był sprytny i wydawał się bezpieczny, ale na przeszkodzie w jego realizacji stanęła była żona.
Łatwe pieniądze są dla niektórych tak kuszące, że nie zawahają się poświęcić nawet ukochanego motocykla. Amerykanin Chad E. Dejongh powziął chytry plan wyłudzenia pieniędzy z odszkodowania. W 2009 r. zakopał swoją maszynę w kilkumetrowym dole, po czym zgłosił na policji kradzież motocykla.
Jego plan może i by się powiódł, gdyby nie była żona Laurie. We wrześniu 2011 roku skontaktowała się z policją i oświadczyła, że była świadkiem oszustwa. Powiedziała także śledczym, że były mąż groził, że jeśli powie choć słowo – zabije ją i pochowa obok swojego Harleya.
Policjanci z nakazem rewizji wykopali pod wskazanym adresem tylko kilka części motocyklowych, ale umożliwiło to wszczęcie śledztwa. Motocyklowy grabarz początkowo zaprzeczał zarzutom, ale w końcu przyznał się do winy: prokurator uświadomił mu, że wyłudzenie odszkodowania zagrożone jest grzywną 50 tys. dolarów i 15-letnim więzieniem.
Ostatecznie sąd skazał mężczyznę na pół roku więzienia. Dodatkowo będzie on musiał zwrócić ubezpieczalni 25 tys. dolarów.