Motocykl elektryczny KTM Freeride E pozostanie w sferze projektów, a KTM skoncentruje się na tradycyjnych silnikach spalinowych. Na masowe wprowadzenie silników elektrycznych zdaniem szefa KTM jest jeszcze zdecydowanie za wcześnie.
Dziennikarze spodziewali się, że KTM Freeride E, pierwszy elektryczny motocykl austriackiego producenta zostanie w ciągu kilku lat wprowadzony do produkcji. Wygląda jednak na to, że ten elektryczny motocykl, promowany na targach EICMA w 2011 roku, pozostanie tylko wprawką projektową. Szef KTM, Stefan Pierer, w wywiadzie dla włoskiego magazynu Motociclismo powiedział jednoznacznie: na prawdziwe współzawodnictwo między prądem a benzyną jest po prostu za wcześnie.
Pierer ujawnił, że w projekcie KTM Freeride największym problemem okazały się baterie. Były za ciężkie i za duże, niewystarczająco bezpieczne i – co najważniejsze – bardzo drogie. Kompletny zestaw baterii do KTM Freeride E kosztował 2 000 euro (8,5 tys. zł) o, co drastycznie zwiększało cenę motocykla. Dlatego austriacki producent zdecydował, że projekt elektrycznego motocykla nie będzie dla niego priorytetem.
Z drugiej strony KTM Freeride E nie zachwycał także parametrami. Osiągi stawiały go daleko w tyle za maszynami, oferowanymi obecnie przez innych producentów motocykli elektrycznych, amerykańskie Zero czy włoska Energica. Innowacja wydaje się być na tym rynku kluczem do sukcesu, a KTM Freeride E nie zaskakiwał niczym wyjątkowym. Być może był to także jeden z powodów odsunięcia tego projektu na dalszy plan.