Znamy już zwycięzcę konkursu zorganizowanego wspólnie z siecią sklepów Motorismo. Zadaniem uczestników było napisanie porady, związanej z bezpieczeństwem, która nie pojawiła się wcześniej w naszych poradnikach.
Nasz zwycięzca to Michał Stefaniak z Płocka, który, mimo skromnego doświadczenia w siodle, dobrze wie na czym polega motocyklowa frajda i jak połączyć ją z bezpieczeństwem. Na przykładzie własnego wyjazdu w Bieszczady, zaproponował cztery rady dla motocyklistów. Dwie z nich nie pojawiły się wcześniej w Poradnikach Motovoyagera.
Zwycięzca otrzymuje od nas bezpłatną wejściówkę na kurs bezpiecznej jazdy, prowadzony przez zawodowców na Torze Poznań. Poniżej sugestie Michała.
1. Rozsądnie przygotuj sprzęt i bagaż
Poza rzetelnym przejrzeniem motocykla ważne jest rozsądne przygotowanie ekwipunku. Do dyspozycji miałem wyłącznie torbę na bak i siatkę. Ten zestaw okazał się wystarczający. Zmieściła się niezbędna odzież, kosmetyki, ręcznik, a siatką spiąłem na tylnej kanapie śpiwór. O tyle ważny że przy jednorazowym noclegu dużo łatwiej znaleźć miejsce, gdy się ma własną pościel.
Równie ważne jest własne ubranie. Z niecierpliwością wyczekiwałem zamówionych w ostatnim tygodniu przed wyjazdem spodni, więc lepiej jest skompletować swój ekwipunek wcześniej. I oczywiście zabrać tylko to co niezbędne – odpowiednia ilość bielizny, klapeczki, kosmetyki w minimalnych pojemnikach. Odradzam plecak – miał go kumpel, ale narzekał na ból ramion pod koniec trasy.
2. Jedź rozważnie mierząc siły na zamiary
Ponieważ moi współpodróżni mają już po kilka ładnych sezonów za sobą i niejeden taki wyjazd, nieco odstawałem od nich. Myślę jednak, że rozwaga i bezpieczeństwo są ważniejsze niż chęć dorównania innym szybkością, zaś doświadczenia nie da się oszukać, trzeba po prostu swoje wyjeździć. Ale z jedną rzeczą myślę że ich przebiłem. Zamiast inwestować w futerał na nawigację (no chyba że ktoś ma typową nawigację motocyklową za kilka tysięcy) i wodoodporne gniazdo zapalniczki lepiej kupić najzwyklejszy mały atlas drogowy (kilkunastostronicowy, zakupiony za 7 zł). Po pierwsze nawigację zasłaniały im torby na bakach, a w słońcu i tak mało co było w nich widać. Mapa schowana w specjalną kieszeń na tankbagu jest lepszym rozwiązaniem.
3. Trenuj, trenuj i jeszcze raz trenuj
Trening, nawet samodzielny, to podstawa. Oczywiście z rozwagą i bez brawury. 200km pętli bieszczadzkich to jest to! Coraz śmielsze i niższe branie zakrętów, pewność w prowadzeniu motocykla i … niezapomniane widoki.
4. Pamiętaj o zmęczeniu – rób częstsze przerwy
Mimo, że to koniec wyjazdu myślę że jest nie mniej ważny niż pozostałe elementy. Choć po bieszczadzkich zakrętach moja pewność siebie na motocyklu zdecydowanie wzrosła, przyszło zmęczenie po trzecim dniu w siodle. W drodze powrotnej miałem spotkanie z niezdecydowaną Panią na skrzyżowaniu. Kolega cudem wyhamował tuż przed zderzakiem, ja w próbie wyminięcia położyłem motocykl na rozsypanym piasku. Na szczęście poza zgiętym tłumikiem, pękniętą klamką, zarysowanym gmolem, obyło się bez większych strat i uszczerbków na zdrowiu. I tu znów warto podkreślić jak ważne jest przygotowanie – zarówno własne jak i motocykla. Może dla niektórych gmole czy „crashpady” motocykla nie upiększaj ale na pewno chronią, i motocykl i wasze kolano w momencie wywrotki. I warto robić częstsze przerwy w trasie. Zmęczenie skutkuje brakiem koncentracji a skutki mogą być różne.
Serdecznie dziękuję redakcji MOTOVOYAGER za wyróżnienie i wspaniała nagrodę. Niedziela na torze w Poznaniu była niesamowitym przeżyciem. Pozdrawiam serdecznie! Michał Stefaniak