To się nazywa hucznie świętować zakończenie urlopu. Ten sam patrol radomskiej drogówki w odstępie 30 minut dwa razy zatrzymał tego samego motocyklistę. Pierwszy raz za zbyt głośny wydech, drugi raz za prędkość. Co ciekawe, mimo zatrzymania prawa jazdy i wysokiego mandatu motocyklisty nie opuścił dobry humor.
Niektórzy potrafią zachować pogodę ducha nawet w obliczu mało przyjemnych okoliczności. Taką właśnie postawą wykazał się ostatnio 27-letni motocyklista z Radomia. W ubiegłą sobotę 17 czerwca około południa jechał swoją Hondą ulicami miasta i w pewnym momencie zobaczył patrol policji dający mu znak do zatrzymania się. Funkcjonariusze słyszeli motocykl już z daleka, więc podejrzewali nieprzepisowo głośny wydech.

Ich przypuszczenia okazały się słuszne – badanie sonometrem wykazało przekroczenie dopuszczalnych norm emisji hałasu. Policjanci zatrzymali dowód rejestracyjny motocykla i ukarali jego właściciela stuzłotowym mandatem. Jakież było ich zdziwienie, gdy pół godziny później namierzyli tego samego motocyklistę, tym razem jadącego po mieście rażąco zbyt szybko. Pomiar wykazał 72 km/h powyżej dopuszczalnej prędkości, co zakończyło się zatrzymaniem prawa jazdy, 15 punktami karnymi i mandatem w wysokości 2500 zł.
Prawie 200 punktów karnych i mandaty na ponad 35,5 tysiąca zł – nowy patomotocyklowy rekord Polski?
I tutaj wesoła puenta – pomimo łącznie 2600 zł do zapłacenia i czasowej utraty uprawnień, motocyklisty nie opuścił dobry humor. Przyznał, że miał ostatni dzień urlopu w Polsce i za chwilę wraca do pracy do Niemiec. Swój ostatni dzień w ojczystej ziemi określił jako „niefartowny”. Krótko i celnie!