Recepta na turystyka idealnego jest banalnie prosta: silnik ścigacza, komfort cruisera i wszechstronność enduro. Wszystkie te cechy łączy w sobie Kawasaki Versys 1000. Lepsze od dobrego podróżne enduro.
Tekst i zdjęcia: Robert Woliński.
Mówi się, że lepsze jest wrogiem dobrego. Okazuje się, że nie zawsze musi to być prawdą. Mały Versys 650 zachwycił mnie wszechstronnością i niesamowitą frajdą z jazdy. Brakowało mi w nim tylko pojemności – po obciążeniu pasażerem i bagażem frajda ulatywała niczym obietnice wyborcze.
[sam id=”11″ codes=”true”]
Z wypiekami na twarzy przyjąłem informację o premierze większego Versysa. Jedyna wada, która kazała mi zrezygnować z zakupu mniejszej wersji została przez producenta wyeliminowana. Byłem jedną z pierwszych osób, które zdecydowały się zamówić nowy model. Choć z doświadczenia wiem, że pierwsze egzemplarze są zwykle trapione niedoróbkami, postanowiłem zaryzykować. Było warto.
Terier kontra bulterier
Pierwsze wrażenie podczas oglądania dużego Versysa jest takie, że w porównaniu do mniejszej wersji znacznie przytył. Chodzi bardziej o sterydy niż tłuszcz – Versys 1000 sprawia wrażenie napakowanego osiłka lub bulteriera. Nie znajdziesz tutaj śladu po ozdobach, chromach czy innych dekoracjach.
Sylwetka Versysa jest bardzo nowoczesna, rzekłbym nawet „industrialna” – ostre linie i matowa czerń nadają motocyklowi technicznego wdzięku. Dosiadając motocykla w pierwszej chwili obawiałem się, że stracił on poręczność swojego mniejszego brata.
Godny pierwowzór
Na szczęście obawy okazały się nieuzasadnione. Duży Versys prowadzi się równie łatwo jak mały Versys, zaś poręczność na zakrętach jako żywo przypomina pierwowzór – Z1000. Z tego modelu pochodzi również znakomity czterocylindrowy silnik, w którym dla potrzeb Versysa obniżono nieco moc maksymalną, ale zwiększono moment obrotowy.
Szacun za przejechane kilometry.
Mała uwaga: w Versysie nie ma możliwości zamontowania centralki. Bo tak poprowadzili wydech pod silnikiem, że zasłania wszystko. No i ten wielki wydech powoduje że barwa prawcy silnika przypomina bardziej skuterek niż motocykl. Ale to już kwestia gustu.
Poza tym fajny komfortowy motocykl.