W tym artykule nie padnie nic odkrywczego, bo też większość z nas zmaga się z tym samym – wielką chęcią na jazdę motocyklem, zazwyczaj połączoną z mniejszym budżetem niż byśmy chcieli. Czasem sytuacja życiowa zmusza do bardzo mocnego zaciśnięcia pasa. Czy w 2024 roku da się jeszcze kupić używany motocykl, na którym sprawnie i wygodnie pojedziemy w większe i mniejsze trasy (oraz z nich wrócimy) w cenie nieprzekraczającej psychologicznej granicy 5000 zł? Tak! Oto 10, a zasadzie ponad 10 propozycji, którymi wciąż warto się zainteresować w sezonach 2024 i 2025.
Jaki jest główny sekret udanego i satysfakcjonującego zakupu motocykla, kiedy mamy bardzo ograniczone fundusze? Cierpliwość i ambicje na wodzy. Cierpliwość do konsekwentnych, często długich poszukiwań egzemplarza wartego uwagi i dostępnego w założonej cenie. Z kolei ograniczone ambicje dotyczą marki, modelu i osiągów. Jeżeli szukasz nietypowej czy wręcz prestiżowej (cokolwiek to znaczy) maszyny z mocnym silnikiem, która do tego ma być w dobrym stanie i przystępnej cenie, możesz się srogo rozczarować. Przed zakupem albo – jeszcze częściej – po nim. Możesz nic nie kupić albo kupić tzw. minę.
Skromność jest cnotą
Ilu motocyklistów, tyle szkół kupowania maszyn używanych. My z, umówmy się, skromną kwotą 5000 zł szukalibyśmy motocykli, które swego czasu były bardzo popularne. Daje to pewną nadzieję na ich niezawodność, a także większą liczbę dostępnych sztuk, z których można wybierać. Co do osiągów – lepsze pewne 50 KM niż chimeryczne 100, z którymi będą problemy.
Pamiętajcie też, że z takim budżetem można liczyć raczej na motocykle z lat 90., ewentualnie wczesnych 2000, oczywiście bez ABS-u i innych systemów, które dzisiaj są oczywistością. W ogłoszeniach zobaczycie, że niemal każda oferowana sztuka ma przebieg poniżej 50 tys. km. Warto podejść do tego z dużym dystansem i przy zakupie oceniać przede wszystkim realny stan pojazdu. Co więcej, jeśli nie macie odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, zawsze warto skorzystać z opinii znajomego mechanika, nawet jeśli trzeba będzie za nią zapłacić. Spójrzmy prawdzie w oczy – mając tylko 5 „kafli” na motocykl, ma się zazwyczaj wąski zapas na ewentualne przykre niespodzianki, a przecież i tak zawsze trzeba będzie poprawić to i owo. Niech to więc będą drobiazgi, a nie generalny remont.
Poniższa lista nie jest zaskakująca, wymienione maszyny są z nami od lat i sprawdzają się bardzo dobrze. Jest na niej jednak kilka ciekawych wyjątków, które też warto rozważyć.
BMW F 650 GS / F 650 CS Scarver
Czy motocykl BMW może być fajny i tani? Fajny – zawsze jak najbardziej, z tą taniością już gorzej. Jest jednak jeden model, a w zasadzie platforma, która może być odpowiedzią na pragnienie fajnego turystyka do 5000 zł. To oczywiście modele z jednocylindrowym, 48-konnym silnikiem 650. Adventure, a raczej „funduro”, jak zwykło się o nim mówić, czyli F 650 GS, to wygodna i niezawodna maszyna, którą z powodzeniem wykorzystamy na co dzień i w podróży, również w dwie osoby. Na rynku dostępnych jest sporo egzemplarzy, warto więc trochę pomarudzić i poszukać sztuki nie tylko dobrze utrzymanej, ale też wyposażonej do turystyki, np. w kufry.
Ciekawą alternatywą, zwłaszcza dla niższych kierowców, jest zbudowany na tej samej platformie model F 650 CS Scarver, produkowany w latach 2001-2005. Jest nieco niższy, ciut mocniejszy i z zawieszeniem zestrojonym typowo na szosę. Jego dodatkowym atutem jest schowek w miejscu tradycyjnego zbiornika paliwa (właściwy bak jest pod kanapą). Motocykl ten jest dodatkowo napędzany czystym i bezobsługowym pasem napędowym.
Honda NTV 650 Revere / Deauville 650
Pancerny i elastyczny silnik V2, do tego napęd tylnego koła wałem – brzmi jak idealne połączenie do motocyklowej turystyki. I tak w istocie jest. Najpierw, pod koniec lat 80., pojawił się naked Honda NTV 650 Revere (znany w USA jako Hawk, a w Japonii Bros). W 1998 roku zastąpił go zbudowany na jego bazie, obudowany plastikami, turystyczny model NT650V Deauville. Oba z powodzeniem można dziś kupić w cenie do 5000 zł.
Wbrew pozorom, naked może sprawdzić się w podróżach równie dobrze, jeśli nie lepiej niż „Devilka”. Poza kwestią wyglądu (naked z jednoramiennym wahaczem!) mamy jeszcze pełną swobodę doboru akcesoriów, np. pojemnych kufrów. Te fabryczne w Deauville są bardzo ładne i praktyczne, ale do dalekich wyjazdów mogą być za małe, nawet z głębszymi pokrywami.
Honda PC800 Pacific Coast
Ten model to szansa na taniego turystycznego rodzynka, za którym obejrzy się wielu przechodniów, nie tylko motocyklistów. Szczególnie wtedy, gdy będziecie wkładać lub wyjmować bagaż. Honda Pacific Coast powstała jako alternatywa dla samochodu, z myślą o mieszkańcach przedmieść, którym znudziły się korki, i którzy nie chcą lub nie mogą sobie pozwolić na wielkiego, ciężkiego Gold Winga. Uczciwie mówiąc, ważący ponad 270 kg Pacific Coast również to lekkich nie należy, a w dodatku jego 57-konny, widlasty silnik nie jest demonem osiągów.
Motocykl jest bardzo szczelnie okryty plastikowymi obudowami, przez co jest często porównywany do maksiskuterów. Na szczególną uwagę zasługuje jego system bagażowy, a wręcz samochodowy bagażnik, do którego dostęp uzyskujemy podnosząc całą tylną część karoserii maszyny, wraz z siodłem pasażera. Honda Pacific Coast była produkowana w dwóch seriach, w latach 1989-90 i 1994-98.
Honda CB500 / Kawasaki ER-5 / Suzuki GS500
Zamiast opisywać każdy z tych modeli oddzielnie, zebraliśmy je w jednym akapicie. Jest to bowiem w istocie pewien wspólny koncept: prosty, niedrogi, niezawodny japoński naked. Dwa cylindry w rzędzie, ok. 500 cm3 pojemności, plus minus 50 KM mocy.
Honda CB500, Kawasaki ER-5 i Suzuki GS500 są często wymieniane jednym tchem jako propozycje idealnych maszyn na początek. Głównie do miasta, ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by założyć im przednią szybę, zarzucić torbę na siedzenie pasażera i ruszyć w… znane, bo wszystkie trzy pięćsetki to maszyny zdecydowanie szosowe.
Wartość polskiej waluty się zmienia, ale ceny tych maszyn od lat oscylują wokół kilku tysięcy zł. Bez większego wysiłku znajdziemy fajny egzemplarz w interesującym nas limicie finansowym.
Suzuki GSX600F
Czajnik, imbryk i jajko – idealny zestaw śniadaniowy, a jednocześnie popularne określenia japońskiego sportowego turystyka ze stajni Suzuki. Z początku kanciasty, od 1998 roku obły, z parą okrągłych reflektorów i charakterystyczną tylną lampą w kształcie owadziego odwłoka. Napędzany pancernym „olejakiem” w układzie R4, o mocy początkowo 86 KM, a od 1998 roku 78 KM.
Maszyna prosta, niezawodna i niedroga. W sam raz dla kogoś, kto lubi podróżować, a przy tym nie stroni od odcinków pokonywanych w bardziej dynamicznym stylu. W dobrze utrzymanych egzemplarzach przebiegi rzędu 100 tys. km przy braku poważniejszych problemów nie są niczym nadzwyczajnym. Do Suzuki GSX600F przyciąga również spora podaż godnych uwagi egzemplarzy.
Suzuki GSF 600 / 600 S Bandit
„Bandyta” to jeden z najbardziej udanych owoców mody na nakedy, jaka zapanowała w latach 90. W tamtym czasie stał się również bardzo popularny w naszym kraju, jako stosunkowo przystępna cenowo przepustka do świata mocnych maszyn japońskich. Dynamiczny i niezawodny silnik ze sportowego GSX-Ra, stabilne podwozie, atrakcyjny wygląd i nazwa w sam raz dla ulicznego rozrabiaki – to musiał być sukces.
Dzisiaj wciąż dostępne są dobrze utrzymane egzemplarze w atrakcyjnych cenach. Pod kątem podróżowania warto poszukać wyposażonej w półowiewkę wersji S, choć jej średnie ceny lekko przekraczają granicę 5000 zł.
Suzuki XF 650 Freewind
Lata 90. to jeden z najciekawszych okresów w historii motocykli, pełen różnorodności i ciekawych pomysłów. W tym czasie jednym z bardzo popularnych segmentów były japońskie dual sporty, czyli ucywilizowane ciężkie enduro. Suzuki z powodzeniem wojowało modelem DR650, produkowanym zresztą do dzisiaj, oczywiście nie na rynki europejskie. Model XF 650 Freewind powstał na bazie DR-ki, jako motocykl o zdecydowanie bardziej turystycznym i szosowym charakterze.
Otrzymał 19-calowe przednie koło, owiewkę i nietypowy w tamtych czasach, całkowicie elektroniczny wyświetlacz. Napędzał go ten sam, chłodzony powietrzem i olejem singiel o pojemności 644 cm3 i mocy niecałych 50 KM. Do dziś jest to polecana maszyna dla motocyklowych turystów, nie tylko początkujących. Co ciekawe, Freewindy na rynku wtórnym są sporo tańsze niż dualowe DR650, nawet z dużo starszych roczników. To chyba efekt mody na rekreacyjny offroad i „tetowanie”.
Yamaha XJ 600 / Diversion
Kolejny klasyk, który po prostu musi się pojawić w każdym zestawieniu polecanych, niedrogich motocykli. Cztery cylindry w rzędzie, chłodzenie powietrzem, moc 60 KM w wersji otwartej, nadwozie typu naked (N) lub z półowiewką (Diversion). Motocykl niezbyt porywający, ale na pewno godny rozważenia, jeśli priorytetem jest po prostu bezproblemowa jazda. Kiedyś portale ogłoszeniowe były wręcz zarzucone ogłoszeniami z Yamahą XJ 600. Obecnie liczba dostępnych sztuk spada, ale wciąż jest w czym wybierać. Budżet w wysokości 5000 zł jest zupełnie wystarczający.
Yamaha FZS600 Fazer
„Fazerka” z charakterystycznymi dwoma prostokątnymi reflektorami i niewielką owiewką jest jednym z symboli „sportowych marzeń dla ludu” z przełomu wieków. Miała mocny, czterocylindrowy silnik (95 KM), wygodną pozycję kierowcy i atrakcyjny wizerunek. Dostępne dziś egzemplarze należy oglądać z dużą starannością, był to bowiem model często używany do ulicznych wygłupów. Właściwie eksploatowana i serwisowana Yamaha Fazer 600 odwdzięczy się niezawodną pracą niezależnie od sporego przebiegu.
Yamaha TDM 850
Jeżeli patrzysz łakomym wzrokiem w kierunku dostępnych dziś turystycznych crossoverów w stylu Suzuki GSX-S1000GX, Yamahy Tracer 9 czy BMW F900XR, a dysponujesz tylko ułamkiem ich ceny, sięgnij do źródeł. Yamaha TDM 850 była bowiem prawdopodobnie pierwszym motocyklem tego typu, jaki pojawił się na rynku. Otrzymała rozwiercony silnik z turystyczno-rajdowej Super Tenery 750, który włożono do ramy typu Deltabox, połączonej ze sportowym zawieszeniem i hamulcami.
Wyszedł niezwykle udany, niezawodny i wygodny motocyklowy SUV – maszyna szosowa, ale z genami enduro. Świetny wybór do wszelkiego rodzaju turystyki, a także codziennego użytku miejskiego. Egzemplarze z pierwszych lat produkcji mają naprawde kuszące ceny i można wśród nich znaleźć perełki, które bez problemu pojeżdżą jeszcze przez wiele sezonów.