O tym zagadnieniu można byłoby napisać książkę. Jak jeździć ciężkim, nie zawsze do tego przystosowanym, motocyklem po piachu. Jak to zrobić skutecznie, bez wywrotki, bez strachu o sprzęt i siebie. Jest tutaj dużo zmiennych, ale kilka stałych też się znajdzie. Zatem krótko i zwięźle – jak?
Wyobraźcie sobie sytuację, że jedziecie swoim zapakowanym w kufry adventurem na drogowej oponie (takiej 80/20 w stronę asfaltu) po polnej, a może nawet lepiej, leśnej drodze (tam gdzie jest to oczywiście dozwolone).
Droga jest twarda, ubita, niemal szutrowa, więc jedzie się wspaniale. A nagle przed wami pojawia się on – piach! Kopny, sypki, głęboki. Zabójca ego motocyklisty, wciągacz i wywracacz motocykli – najgorszy koszmar mało doświadczonego jeźdźca. Przyjmijmy, że tej przeszkody nie da się objechać, bo po obu stronach drogi są wyniesienia i runo leśne, a sama droga jest niemal wżarta w wydmę, którą właśnie trzeba przejechać. Co wtedy robisz?
Festiwal błędów
Zapewne zatrzymujesz się, lub mocno zwalniasz. Następnie zdejmujesz nogi z podnóżków i na listonosza, szurając stopami, albo sadząc susy odpychasz się kulasami, próbując przekopać się przez piach.
Dwa metry, cztery, osiem. Przewracasz się z braku prędkości. A jeśli nawet nie, to stoisz zakopany. Koło tylne buksuje, wyrzucając pióropusz piachu. Motocykl nie jedzie, a zakopuje się coraz bardziej, aż w końcu siada brzuchem na piachu. Koniec jazdy. Teraz przygotuj się na mozolną kopaninę, wypychanie, demontaż bagażu, pot, łzy i niecenzuralne słowa. Jeśli jesteś z kimś, kto może ci pomóc, to pół biedy, ale gdy zrobiłeś taki numer podczas samotnej przejażdżki, to masz problem.
Nie będziemy analizować całej powyższej, może i hipotetycznej, ale tak często widzianej przeze mnie na własne oczy sytuacji. Mogę jedynie zacytować tu pana Tokarskiego, mojego nauczyciela techniki z liceum, który oglądając techniczne rysunki naszej klasy, każdemu mówił jedno zdanie – Wszystko źle!
1. Tor przejazdu
Nikt nie urodził się geniuszem i nikt wszystkiego od razu nie wie. Zatem jeśli nie wiesz jak jechać, którą stroną drogi, nie widzisz optymalnej, najłatwiejszej trasy przejazdu na pierwszy rzut oka, to możesz się zatrzymać. Zrób to jednak na tyle wcześnie, abyś po ruszeniu mógł się wystarczająco napędzić. Wybierając linię przejazdu weź pod uwagę korzenie, kamienie, nierówności terenu – spadki boczne, a także grząskość gruntu. Piasek nie wszędzie jest tak samo miękki. To droga, więc przejeżdżają po niej auta, ciągniki rolnicze. Możesz wybrać taki tor przejazdu, który został przejechany już wielokrotnie przez innych użytkowników drogi, a dzięki temu nawet suchy, luźny piach jest w danym miejscu bardziej ubity. Wiesz już którędy chcesz przejechać? To jedziemy!
2. Prędkość
Po pierwsze prędkość. Jeśli nie masz offroadowej opony, ale nawet jak na twoich kołach kręci się kostka, to najważniejsze w pokonywaniu tego typu przeszkód jest zachowanie prędkości. Jadąc 5 km/h może i czujesz się bezpieczniej, ale gwarantuję ci, że nie dasz rady przejechać. Prędkość musisz dopasować do przeszkody, do swojego motocykla, ale też do własnych umiejętności. Za szybko – nie zapanujesz nad motocyklem, nie zdążysz zareagować. Za wolno – zakopiesz się. Powiedzmy, że na budziku masz 40 km/h. Nie jakoś szybko, ale nie za wolno – wystarczająco, żeby siła pędu pomogła ci przejechać przeszkodę. Zdecydowanie przeszkodę tę z taką prędkością pokonujemy na drugim biegu.
3. Pozycja
To przednie koło wpada w piach jako pierwsze. Czy zakopie się ono jak lemiesz, czy prześlizgnie się po górnych warstwach piasku – to zależy od wielu czynników. Od szerokości założonej opony, średnicy koła, ustawień zawieszenia. Na wiele z tych czynników nie masz wpływu, z 19 calowego kółka 21 calowego nie zrobisz, ale możesz mu wydatnie pomóc. Jak? Przenosząc ciężar swojego ciała na tył motocykla. Uginamy nogi w kolanach i z pozycji stojącej przechodzimy do półsiedzącej, ale nad tylną częścią kanapy, tą przeznaczoną dla pasażerki. Wypinamy pupę do tyłu, jak najdalej możemy, jednocześnie głowę staramy się trzymać nad kierownicą. Łokcie prowadzimy najszerzej jak tylko się da.
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jaki wpływ na pracę motocykla ma masa waszego ciała i to gdzie ją umieścicie. Maksymalnie z tyłu i nisko – o to chodzi! Nie zapominamy też o kolanach, które powinny być za linią podnóżków. Stopy stawiamy na podnóżkach bardzo blisko motocykla, ściskając go łydkami, kolanami i wewnętrzną częścią buta. Wtedy z naszym motocyklem tworzymy jedność. Tak to właśnie ma wyglądać!
4. Ratujemy się gazem
Cokolwiek się stanie, nie zamykamy gazu, możemy go lekko przymknąć po to tylko, by go za chwilę odkręcić. Jest technika pompowania gazem, ale lepiej trzymać gaz jednostajnie go dodając. Tylne koło z każdym metrem traci przyczepność, więc dodając gazu zachowujemy prędkość lub przynajmniej opóźniamy zwalnianie (pięknie to zabrzmiało). Jeśli tylko coś się stanie przewidzianego – przednie koło uderzy w ukryty w piachu korzeń, próbując wyrwać nam kierownicę, najedziemy na inną przeszkodę, albo wyrwę w podłożu, dodajemy gazu. W terenie ratujemy się gazem – jeśli oczywiście nie pakujemy prosto w przeszkodę. Jeśli mamy przed sobą drogę, odkręcamy gaz. Pracujemy ciałem, by jechać tam, gdzie chcemy, ale absolutnie nie zamykamy gazu i nie wciskamy hamulca. Przedni hamulec w takiej sytuacji to gwarantowana gleba.
5. Kierownica lata jak szalona
Gdy dociążymy tył, mamy wrażenie, że kierownica w ogóle nie stanowi żadnego oporu i lata na wszystkie strony. Tak ma być. Ważne jest, żebyśmy pozwolili jej na to niemal swobodnie, nie walczmy z nią. Trzeba zdawać sobie z tego sprawę, że jeżeli wychyli się o 20 stopni w prawo, to zaraz machnie nam 20 stopni w lewo, a wypadkowa tego ruchu będzie wynosić zero stopni – czyli na wprost. Tak to działa. Tak samo się dzieje, że zamiata nam tyłem. Tył tańczy na prawo i lewo, kierownica tak samo, a my jedziemy na wprost. Niemożliwe? A jednak!
I po strachu
Kopna przeszkoda za nami. Było trochę strachu, trochę stresu, trochę potu, ale udało się. Lepiej tak, niż pchać motocykl pod lekką górkę, w piachu, męczyć się z 250-kilogramową maszyną. Teraz została wam tylko duma z siebie i dopingowanie kolegów. Przecież może okazać się, że trzeba będzie pomóc podnieść, czy wykopać motocykl, bo kolega wykonał… patrz punkt 1.