_SLIDERTo nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd!...

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

-

Asia Modrzewska to nasz motocyklowy skarb narodowy. Dziewczyna, która dzięki swojej determinacji, zawziętości, talentowi, a także podstawom wytrzymałościowym z innych sportów, zdobyła wicemistrzostwo Świata w niezwykle trudnej serii Rajdów Baja. Czy zobaczymy ją kiedyś na starcie Rajdu Dakar? Jak zaczęła się jej przygoda ze sportem motocyklowym? Czy jeździ na co dzień motocyklem? O to wszystko, i o wiele więcej, postanowiliśmy wypytać naszą mistrzynię!

Miała być krótka rozmowa, kilka pytań, szybki wywiad. Zrobił się z tego wywiad rzeka, bo Asia okazała się być nie tylko świetnym rajdowcem, ale i wdzięczną rozmówczynią, która żadnego tematu nie unika i potrafi odpowiedzieć ciekawie na niezadane pytania, kierując rozmowę na niezaplanowane przez dziennikarza tory. Taka rozmówczyni trafia się nieczęsto, dlatego i wywiad ten nie należy do zwykłych…

Michał Brzozowski: Jak czujesz się będąc aktualną, świeżo upieczoną wicemistrzynią świata?

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

Joanna Modrzewska: Ciężko trochę w to uwierzyć – wicemistrzostwo Świata, Pucharu Świata, to tak naprawdę jest jakiś kosmos! W życiu bym nie przypuszczała, że się to wydarzy, choć wiadomo, że człowiek marzy o takim sukcesie. W tym sezonie złożyło się kilka tematów, które zaowocowały tym wynikiem. Przede wszystkim udało się pojechać pierwszą rundę w Katarze, która tak naprawdę była kluczowa, bo ona pokazała, że mogę rywalizować na wysokim poziomie, choć oczywiście długa droga jeszcze przede mną, ale jest szansa, żeby łapać się z czołówką. Po wyniku w Katarze była decyzja – No dobra, to próbujemy spiąć ten budżet i postarać się wystartować w jak największej liczbie rund Pucharu Świata i przede wszystkim w finałowej rundzie, która odbywa się w Dubaju. Sezon się ułożył po mojej myśli, a w Dubaju, choć zdobyłam 3. miejsce, to z uzbieranych punktów w sezonie udało mi się utrzymać drugą lokatę.

Opowiedz proszę coś o tym ostatnim, jakże trudnym rajdzie Baja w Dubaju…

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

Start w Dubaju mocno mnie zaskoczył, a wydawało mi się, że tak nie będzie, skoro już trochę tych rajdów, i rajdów Baja w szczególności, przejechałam. Te rajdy są raczej szybkie, więc przełożenia w motocyklu dostosowujemy do większych prędkości – większa zębatka z przodu, mniejsza z tyłu. Ale tym razem okazało się, że jest zupełnie odwrotnie, że trasa jest wyjątkowo szybka. Pierwszego dnia strasznie się męczyłam. Trasa miała dystans 200 km, praktycznie non stop po wydmach, z przerwami krótkimi 2-4 kilometrów i znów wydmy, przeróżne wydmy.

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

Od większych, dużych, małych, gdzie piasek był fajny, gdzie można było niemal surfować motocyklem jak na desce po falach, do odcinków nawet 50-kilometrowych, jak ja to nazywam, walki na ugorze. Była to jazda po bardzo małych, krótkich wydmach, natomiast o dużej częstotliwości i bardzo miałkim piachu. Były one wykańczające fizycznie, ale psychicznie trzymałam się mocno.

Coś ci sprawiło kłopoty? Miałaś jakieś przygody na trasie?

Miałam taką sytuację, która sprawiła, że pomyślałam, że to już jest koniec. Na 80. kilometrze nagle straciłam sprzęgło, klamka wpadła po prostu. Spaliłam je? Jak to jest możliwe? Takie rzeczy raczej mi się nie zdarzają. Postanowiłam jechać dalej, ciężko było w ogóle wbić trzeci bieg, tak naprawdę jedynka, dwójka, jedynka, dwójka i tak jazda góra dół, góra dół, góra dół po tych wydmach niekończących się.

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

120 kilometrów do końca odcinka, większości po miękkim piachu, po wydmach, no nie ma szans żeby to ukończyć bez sprzęgła. Zobaczyłam samochody organizatora, mówię sobie, że jadę do nich, bo to już jest koniec. Ale jakiś mój wewnętrzny głos się do mnie odzywa – Ale jak to? To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd, bo jak go nie ukończysz, to nici z wyniku całego sezonu! Posłuchałam go. Trudno, jadę ile się da. W każdej przecież chwili mogę wezwać pomoc przez wciśnięcie guzika, żeby mnie ktoś z tych wydm ściągnął. I co się okazało? Że po jakichś 15 minutach nagle to sprzęgło zaczęło wracać, z taką pewną dozą nieśmiałości, i zaczęłam go z powrotem używać. Zaczęło działać. Jak się później okazało nie załatwiłam sprzęgła, tylko po prostu z powodu temperatury otoczenia i trudności trasy olej się zagotował i stąd taka sytuacja. Zresztą, jak się później okazało, to wielu zawodników miało dokładnie ten sam problem. Ten rajd mocno mnie zaskoczył, bo był zdecydowanie inny niż te wszystkie rajdy, w których brałam udział do tej pory. Później, rozmawiając z organizatorem odpowiedzialnym za przebieg trasy, dowiedziałam się, że jeśli przejechałam ten rajd, to już przejadę każdy. Okazało się, że pod względem terenu, trudności, wytrzymałości, był jednym z trudniejszych. W związku z tym jest to dla mnie fajny prognostyk na przyszłość.

Czym jeździsz i dlaczego akurat tym modelem motocykla?

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

Jest to Husqvarna FE 450, motocykl enduro. Wiadomo z innym zawieszeniem, które jest dostosowane do moich potrzeb. Mam założony cały osprzęt, jeśli chodzi o wieżę nawigacyjną do instalowania wszystkich potrzebnych urządzeń, takich jak roadbook, czy innych, które są potrzebne na tego typu rajdach. Bardzo bym chciała oczywiście jeździć dakarówką, a miałam w tym roku okazję spróbować jazdy takim modelem dzięki Markowi Dąbrowskiemu i Duust-owi, którzy udostępnili mi taki motocykl przed startem w Dubaju. Pojechałam do nich na parę dni treningu. Było to super doświadczenie i test przede wszystkim. Jest to zupełnie inny motocykl, niby też 450, ale zupełnie inne parametry, też jeśli chodzi o wagę, bo on jest sporo cięższy, natomiast jest to zdecydowanie motocykl stworzony do takich warunków. Tak, bardzo bym chciała startować na takim, natomiast ceny tego motocykla są… przerażające, także zobaczymy w przyszłości, hahaha.

Czy motocykle to dla Ciebie jedynie sport, czy także środek transportu do cywilnego użytkowania? Czy w ogóle masz prawo jazdy kat. A – bo to też nie jest takie oczywiste, choć jak w rajdach są dojazdówki po drogach publicznych, to prawko trzeba raczej mieć…

Na co dzień raczej nie jeżdżę motocyklem. Oczywiście sporo testuje różnych motocykli i dostaje od firm, szczególnie motocykle z grupy adventure, bo to jest segment, który lubię, w którym czuję się dobrze. Zatem testuję różne motocykle i w związku z tym czasami na tę drogę wyjeżdżam. Chociaż od lat obiecywałam mamie, że nie będę jeździć po drogach, bo ona uważa, że jeżdżenie w terenie jest dużo bezpieczniejsze, ze względu na to, że nie ma tych wszystkich samochodów na około. Coś w tym jest, ale oczywiście to moje terenowe jeżdżenie wcale do końca takie bezpieczne nie jest, ale o tym później. Faktem jest jednak to, że to człowiek może sam sobie zrobić krzywdę, a nie, że ktoś na ciebie najedzie. W ruchu miejskim, na drodze publicznej trzeba mieć oczy wokół głowy i zwracać uwagę tak naprawdę na wszystkich dookoła. Oczywiście mam prawo jazdy kategorii A.

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

Jak zaczęła się twoja przygoda z motocyklami? Od razu poszłaś w sport?

Cała moja historia motocyklowa zaczęła się dosyć przewrotnie, bo ja byłam przeciwnikiem motocykli. Uważałam, że dawcy nerek i ludzie lekko niespełna rozumu jeżdżą motocyklami, natomiast dostałam od mojego ówczesnego chłopaka motocykl. Zakochałam się oczywiście w 5 minut, bardzo szybko zrobiłam prawo jazdy i zaczęło się od turystyki. Najpierw wycieczki blisko domu, potem dalsze, potem podróże, na przykład w Alpy, w których spędzałam dużo czasu. Natomiast zimą to były wyjazdy do Maroka, Portugalii, Tunezji. No i jak pojechałam do Maroka, to się kompletnie zakochałam w pustyni. Wiedziałam, że chcę tutaj wracać, jak najczęściej się tylko da. A później był pierwszy pomysł startów w rajdzie…

Dlaczego wybrałaś enduro i rajdy długodystansowe. To ciężki sport, kontuzyjny, wymagający krzepy fizycznej, wytrzymałości i… odwagi.

Dlaczego enduro i rajdy długodystansowe? No właśnie po tych wszystkich wycieczkach doszłam do wniosku, że praktycznie od początku nie przepadałam za jeżdżeniem szosą. I jak gdzieś wyjeżdżaliśmy, to oczywiście tą drogą gdzieś dojeżdżaliśmy po to tylko, żeby wyjechać w teren, coraz to większy, trudniejszy. Tak się to wszystko zaczęło. Później za tym poszły jakieś treningi, doszkalania jazdy.

Oczywiście najpierw miałam motocykl taki typowy funbike, potem moim drugim motocyklem było KLE 500, następnym BMW Dakar, którym to przejechałam kawałek świata. Później zaczęłam już iść w mniejsze motocykle i moim pierwszym takim pseudo rajdowym motocyklem była Yamaha WR 250 R, czyli taki motocykl dla listonosza. Ale to właśnie ten model sprawił, że zakochałam się w trudniejszym terenie i właśnie na nim byłam w Maroku, na wyprawie prawie trzytygodniowej. Pokochałam piasek i jeżdżenie w trudniejszych warunkach i tak jak mówiłam, wtedy też zaczęły się szkolenia.

Potem był pomysł pierwszego, zresztą przez Polaków organizowanego, rajdu w Maroku, na który pojechałam, właśnie tą WR-ką, nie mając bladego pojęcia na co w ogóle się szykuję. Jechałam z kolegą, i na pierwszym odcinku, po pierwszych trzech kilometrach w totalnie głupi sposób się zgubiliśmy. Ja ruszyłam jako pierwsza, zamiast gdzieś tam na niego poczekać, to jechałam, skręciłam nie tam gdzie trzeba. W ogóle to był nocny odcinek, więc tak, pierwszy swój odcinek rajdowy jechałam w nocy. Wtedy jeszcze przecież nie miałam elektrycznego roadbooka, tylko ręczny, w związku z czym to w ogóle był jakiś absurd. To, że ja gdziekolwiek dojechałam, to był jakiś cud.

Joanna Modrzewska wicemistrzynią świata w kategorii kobiet – Dubai International Baja | motovoyager

Niestety trzeciego dnia miałam niefajny upadek z braku doświadczenia. Myślałam, że sobie zwichnęłam kostkę, jechałam przez te kolejne dwa dni, na ketonalach i innych środkach przeciwbólowych. Po dwóch dniach, kiedy to koledzy też mieli jakiś tam wypadek i jechali do szpitala, stwierdzili, że mnie też do niego zabiorą. I wróciłam z Maroko z nogą w gipsie po kolano, bez kul, na pustyni. Okazało się, że doznałam złamania, nie zwichnięcia. Wcześniej nigdy nie miałam nic złamanego…

Natomiast skąd to się wszystko wzięło? Ja od początku, od dziecka byłam związana z różnymi sportami i zawsze mnie ciągnęło do rywalizacji, adrenaliny. To były sporty typu jeździectwo, później przez lata ścigałam się na nartach. Jeździłam po całej Europie, miałam też jakieś nie najgorsze wyniki w Pucharze Europy, w carvingu. Także zawsze byłam stosunkowo mocna fizycznie, tak więc myślę, że to narciarstwo bardzo mi pomogło w motocyklach i w tym właśnie żeby jeździć na stojąco. Bo przecież się zawsze ze mnie śmieją, że ja tylko stoję na tym motocyklu, że w ogóle nie siadam, że to jest w ogóle nienormalne i że skąd ja mam tyle siły. Myślę, że to akurat jest właśnie z narciarstwa. Zarówno też to, że co śmieszne, ja wolę motocyklem zjeżdżać, nawet przy bardzo trudnych warunkach, kiedy to raczej wszyscy wolą podjeżdżać, bo łatwiej jest. Natomiast ja wolę zdecydowanie jechać w dół, nawet gdy góra jest jak najbardziej stroma, a u mnie gorzej jest jeśli chodzi o podjazdy.

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

Także no i oczywiście zaczęłam od tych rajdów długodystansowych, bo moim pierwszym rajdem było to Maroko, natomiast później też startowałam w enduro. Stworzyłyśmy z dziewczynami pierwszą w Polsce drużynę kobiecą i pojechałyśmy na mistrzostwa Europy enduro, dwa razy drużynowo zdobywając 3. miejsce. To też taki wynik bez precedensu, jak teraz ten mój wynik, drugie miejsce, który jest chyba pierwszym polskim, kobiecym wynikiem na tym poziomie w motocyklach. Tym bardziej się cieszę, że gdzieś na tych kartach polskiego motorsportu będę. Mam też nadzieję, że gdzieś te młode pokolenia będę motywować, że warto to robić, warto jeździć, ścigać się, wygrywać.

Rajdy enduro charakteryzują się dużą trudnością nie tylko ze względu na trasę, ale i ze względu na orientację w terenie, nawigację. Jak sobie z tym radzisz? Przyznam, że dla mnie to właśnie nawigacja stanowiłaby największy problem…

Hmm, orientacja w terenie, hehe… Imprezy odbywające się poza Europą, są to bardziej typowe rajdy długodystansowe, natomiast te europejskie są bardziej sprinterskie, crosscountry. W takich rajdach jak w Portugalii wręcz trzeba jechać bez roadbooka, bo to są bezsensowne kilogramy, które się wiezie ze sobą. Tam nawigacja strzałkowa wystarczy, nie musisz się w ogóle zastanawiać dokąd jedziesz, po prostu jak najszybciej musisz dotrzeć do celu. Tego akurat nie lubię, bo nie jestem jakimś super szybkim zawodnikiem, nigdy nie będę, nie będę jeździła po 150-170 km/h jak moi koledzy. Natomiast właśnie wygrywam tym co okazało się w Katarze, gdzie poza tym, że wygrałem kategorię kobiecą, to w generalce też się znalazłam bardzo wysoko, bo chyba byłam 10. Tam zawodników dużo lepszych ode mnie było sporo, ale oni przegrali nawigacyjnie właśnie. Tak więc lepiej czasem jest jechać wolniej, natomiast zbierać punkty, które finalnie dają wynik.

Co do mojej orientacji w terenie, to chyba mam ją nie najgorszą i to mi bardzo często pomaga, a dodatkowo mam jakąś taką intuicję. To jest niesamowite, bo czasami jak się zgubię i teoretycznie kręcę się w kółko, kompletnie nie wiem gdzie jestem, ale jak się uspokoję, popatrzę na roadbooka zacznę się zastanawiać i po chwili mówię, dobra, tu jedziemy! Chłopaki mówią, nie, no, ale tam byliśmy, po co, bez sensu, a ja mówię, uwierzcie mi, musimy pojechać jeszcze kawałek dalej i na pewno znajdziemy ten waypoint. I tak właśnie się stało w Katarze. Udało się go znaleźć.

Czy masz jakąś idolkę, kobietę która Cię inspiruje? Np. Jutta Kleinschmidt? A może wzorujesz się na mężczyznach?

Jeśli chodzi o idolkę, o motocykle, to Jutta kleinschmidt oczywiście tak. Natomiast na pewno też, albo i przede wszystkim, Laia Sanz, która tak naprawdę wszystko wygrywała w kategorii kobiet przez chyba 10 lat. Jeździła tak na motocyklu, że nie było mocnych. Było wiadomo, że ona zawsze wygra. Dla niej pierwsze miejsce jest zaklepane i potem reszta walczyła o inne pozycje. Zresztą ona z większością chłopaków wygrywała i jej najlepszy wynik w Dakarze to było chyba 9. miejsce w generalce motocykli, czyli to jest po prostu jakiś kosmos. Ona jest na pewno dużą inspiracją, natomiast całe jej życie to są motocykle. Była wielokrotnie mistrzynią świata w trialu, potem w enduro – także ona po prostu jest stworzona do tego. Zresztą teraz się przesiadła do samochodu, a ostatnie lata miała ciężkie zdrowotnie, natomiast myślę, że jeszcze pokaże na co ją stać.

Czy masz jakąś historię mrożącą krew w żyłach, która przydarzyła Ci się podczas ścigania czy treningów motocyklowych? Trafiła Ci się jakaś kontuzja, która wykluczyłaby Cię na jakiś czas z gry, czy jesteś dzieckiem szczęścia…

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

Takich historii niestety było sporo, łącznie z takimi najgorszymi, ale nie wiem, czy warto jest o tym wspominać, bo zginął kolega, który razem ze mną jeździł, ale nie chcę o tym opowiadać. Natomiast jeśli chodzi o inne historie, to miałam jedną, bardzo poważną, bo tych kontuzji oczywiście było sporo, na szczęście mniejszych, zaczynając od tej mojego pierwszego złamania nogi w Maroku. Natomiast później, chyba 7 lat temu, byłam na treningu w Belgii, organizowanym przez FIM, czyli Międzynarodową Federację Motocyklową, specjalnie dla kobiet. Byłam jeszcze z moimi ówczesnymi koleżankami z teamu narodowego – z Patrycją, Agnieszką i Olą. Niestety miałam tam bardzo poważny wypadek, który – niewiele brakowało – a mógłby się bardzo źle skończyć. Jechałam dosyć szybko, straciłam kontrolę nad motocyklem, zanim wylądowałam na ziemi to przeleciałam przez kilka drzew, uderzyłam w jedno z nich i złamałam nogę. Zarówno kość udową jak i podudzie. Straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam, to zaczęłam sprawdzać, co się dzieje. Jedna ręka, druga ręka, później patrzę na nogę, a ona jest zwinięta w chińskie osiem. Mówię sobie – Ooo, dobrze nie będzie. Za zdenerwowania zaczęłam uderzać pięścią w drzewo.

Oczywiście jak pojawili się pierwsi ludzie, to zapytałam od razu, standardowo, jak każdy motocyklista – co z moim motocyklem – no i stwierdziłam, że jutro to chyba nie pojeżdżę. Tak działa adrenalina, przyznaję, że w przedziwny sposób. Potem było tylko ciekawiej. Imprezę obstawiała obowiązkowa karetka, ale w niej nie było ratowników, tylko dwoje dyletantów, którzy nie mieli pojęcia o pierwszej pomocy. Kompletnie nie wiedzieli jak się zachować, próbowali mnie z tej ziemi podnosić bez zakładania kołnierza na szyję, a nie było wtedy wiadomo, czy poza tą złamaną nogą coś jeszcze mam uszkodzone. Okazało się na szczęście, że tylko ta noga, później wszyscy byli mega zdziwieni – Jak ja mogłam mieć tylko złamaną nogę?

Ale wtedy dużo się rzeczy w ogóle przedziwnych działo, bo czekaliśmy na karetkę, która jechała ze szpitala prawie 40 minut, błądząc po okolicy i nie mogąc nas znaleźć. Dziewczyny mi pomagały, bo w ogóle mięśnie nie dawały rady trzymać tej złamanej nogi, w związku z czym po prostu zaczęłam drgawek dostawać, więc one biedne musiały mnie wspomóc. Ja po prostu już nie miałam sił, ale to też jest niesamowite jak organizm się mobilizuje i nie poddaje się do momentu, kiedy jest niepewny swojego losu i czuje, że musi walczyć. Bo kiedy przyjechała karetka ja byłam w pełni świadoma, trzeźwa i wszystko było ok, natomiast jak tylko ich zobaczyłam, jak dotarło do mnie, że ci ludzie już wiedzą co się dzieje, co trzeba zrobić i jak mi pomóc, to momentalnie odpłynęłam.

Potem pamiętam, że się obudziłam w szpitalu, jadąc już na operację. Pamiętam taki kadr jak na filmach grozy, że się jedzie przez taki ciemny korytarz i te takie światła na suficie przelatują nad głową – myk, myk, myk. Potem było jeszcze sporo śmiesznych anegdot, bo nie wiedzieć czemu wylądowałam na oddziale kardiochirurgii, a nie na urazówce. Nikt nie mówił w żadnym innym języku, tylko po francusku, w związku z czym ciężko było się z tymi lekarzami dogadać. A to nie koniec przygód, bo organizator załatwił mi transport lotniczy, ale wracałam do domu dwa dni, ponieważ pierwszego dnia mnie nie wpuścili do samolotu. Ubezpieczyciel źle przygotował jakieś dokumenty, powinnam lecieć w asyście. Później wylądowałam u mojej przyjaciółki, która mieszka w Brukseli, na jedną noc. Do jej mieszkania wchodziłam na tak zwanego raka, na pupie, na drugie piętro starej kamienicy w centrum miasta, bez windy. Jeszcze później się okazało, że w ogóle dowód miałam nieważny, więc to, że mnie następnego dnia jednak wpuścili do samolotu, to też był jakiś cud.

To była bardzo poważna kontuzja, po której tak naprawdę nie było wiadomo, czy ja w ogóle wrócę do sportu. Czy będę mogła chodzić, a co dopiero mówić o jeżdżeniu? Zresztą mój fizjoterapeuta powiedział, że to jest wyjątkowe, że goi się na mnie wszystko jak na psie i tempo, w jakim wróciłam do formy, było bardzo szybkie. Także mega się z tego cieszę, bo nie wyobrażam sobie, żeby do tego nie wrócić, żeby nie jeździć…

Gdzie trenujesz, jak trenujesz i ile czasu poświęcasz na treningi?

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

Z tym trenowaniem niestety jest coraz gorzej, bo coraz jest mniej miejsc w Polsce, gdzie można trenować, gdzie nie gonią. Mieszkam w Warszawie, gdzie jest płasko, gdzie tych miejsc do jazdy jest coraz mniej. Jest trochę torów, takich bardziej cross country, bo za motocrossowymi nie przepadam, ale oczywiście trochę na nich jeżdżę, bo to jest bardzo dobry trening. Staram się też jeździć trochę po poligonach, trochę po różnych prywatnych terenach. Jeździmy też trenować na polskie poligony na północy kraju, czyli Drawsko, Żagań. To są bardzo dobre miejsca do treningów. Można wtedy też trenować nawigację, bo większość krajowych zawodów odbywa się właśnie w tamtym terenie, więc jeśli mamy pozwolenie użycia terenu, na którym był, czy będzie jakiś start, to często po prostu tam jeździmy. No ale staram się jak najwięcej jeździć za granicą. Na przykład ostatni trening w Dubaju mega dużo mi dał i jest plan, żeby jak najwięcej jeździć właśnie tam. Chcemy wysłać na miejsce motocykle, żeby łatwiej można było tam z nich korzystać. Za sensowne pieniądze można kupić bilety lotnicze, więc jeśli tylko motocykle tam będą, to trening tam jest łatwą rzeczą. Szczególnie, że pierwszy mój start jest znowu w Katarze, więc chcemy w tamte rejony wysłać motocykle wcześniej, żeby trenować na wydmach.

Czy często zaskakujesz swoimi umiejętnościami płeć brzydką? Czy siejesz zdziwienie, zwątpienie w ich umiejętności, zmniejszasz poziom ich testosteronu, gdy okazuje się, że na wspólnym treningu objeżdżasz masę chłopaków? Jak oni na to reagują?

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

Hm. To takie typowe pytanie, ludzie kochają o to pytać. Mam kolegów, nie koleżanki, chociaż jest nas trochę, ale muszę przyznać, że jak już mam jeździć, to wolę z facetami. I to nie z tego względu, że są lepsi, czy coś w tym stylu, tylko są trochę łatwiejsi w obyciu niż dziewczyny. Co do zdziwienia, to oczywiście, że się dziwią. Mam swoją grupę, z którą jeżdżę, trenuję od lat i tam wszyscy mnie znają, ale jak trafia się ktoś nowy, to jest różnie. Niektórzy nie mają z tym problemu, a inni w bardziej szowinistyczny sposób rzucają jakieś głupie komentarze, ale nie ma co na to zwracać w ogóle uwagi. Tak naprawdę to jest dużo więcej pozytywów.

Zresztą pamiętam, bo oprócz tego, że jestem instruktorem motocyklowym i czasami uczę, to przez lata byłam czynną instruktorką narciarstwa sportowego, jazdy na tyczkach i bardzo często było tak, że jak się zaczynały pierwsze spotkania, to panowie, dowiedziawszy się, że będę ich instruktorką, szli do organizatora, by im zmienił przydział, bo oni chcą mieć faceta – instruktora.  Organizator mówił, żeby pół dnia pojeździli i potem im zmieni, jak nie będą zadowoleni. No i oczywiście pierwsze wyjście i pierwsze parę zjazdów, to po prostu wszystkie oczy skupione na mnie, tylko żebym jakiś błąd popełniła. Natomiast później już chłopaki chodzili po prostu ze mną krok w krok i byli zakochani, zauroczeni i już nie chcieli zmieniać grup. Także trochę też tak jest z motocyklami.

Czy za wszystkie swoje występy, motocykl, serwisowe tematy, obsługę itp. płacisz z własnej kieszeni, czy masz jakiegoś oficjalnego sponsora – koncern naftowy, producenta olejów, etc?

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

Mam firmy, które mnie wspierają, bez nich by się to wszystko nie udało. Wspiera mnie również Polski Związek Motocyklowy, za co bardzo dziękuję. Przede wszystkim Ola Knyszyńska, które zajmuje się wspieraniem kobiet w sporcie bardzo, bardzo pomaga. Natomiast mam oczywiście firmy z branży, które mnie wspierają w kwestiach technicznych, takich jak opony, oleje i tak dalej. Takiego dużego sponsora nie mam. Mam nadzieję, że teraz, bo zdobyciu tego wyniku, będzie trochę łatwiej, bo wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. W związku z czym te plany na przyszły sezon są bardzo ambitne, więc niestety i pieniądze, które trzeba uzbierać, są dużo, dużo większe. Tak jak już ten sezon nie był łatwy, to ten zbliżający się będzie dużo trudniejszy w tej kwestii i bez dobrego sponsora będzie bardzo, bardzo ciężko, aby wręcz nie powiedzieć, że niemożliwe, żeby ten plan zrealizować.

Jakie jest Twoje motocyklowe marzenie i czy zobaczymy Cię kiedyś na starcie najbardziej wymagającego i najbardziej znanego rajdu na świecie – Rajdu Dakar?

Oczywiście, że moim motocyklowym marzeniem, jak chyba większości ludzi, którzy jeżdżą enduro i lubią jeździć w terenie, jest pojechać na Rajd Dakar. Tak, nie znam wielu którzy podchodzą do tego wręcz obojętnie, mówią nie, po co mi to, bez sensu… Także oczywiście chciałabym na ten Dakar pojechać. Chciałabym być pierwszą Polką na motocyklu, która weźmie w nim udział i go ukończy, i będzie mogła walczyć o jak najlepsze miejsce w kategorii kobiecej.

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

Czego możemy Ci życzyć?

Czego mi życzyć? Oczywiście spełnienia tego mojego największego marzenia, czyli startu w Dakarze i zrealizowania planu na ten sezon. Także można mi życzyć żadnych kontuzji. Żeby nie było takiej sytuacji, jaka się przydarzyła się teraz Konradowi Dąbrowskiemu, który na niecały tydzień przed wylotem do Arabii Saudyjskiej na Dakar no niestety dostał ataku wyrostka i musiał przejść operację, która go wykluczyła ze startu.

Także Asiu – życzymy Ci Dakaru, zdrowia i realizacja założonych planów, a także tak od siebie bogatego sponsora, który pozwoli Ci na realizację Twoich najbardziej wykręconych, sportowych marzeń! Dziękuję za rozmowę!

To ja dziękuję!

To nie może się zakończyć w ten sposób! Musisz ukończyć ten rajd! – rozmowa z Joanną Modrzewską, najlepszą polską motocyklistką rajdów długodystansowych

Joanna Modrzewska, rocznik 1980, z wykształcenia grafik, pracujący w zawodzie. Utytułowana zawodniczka sportów motocyklowych, wicemistrzyni Polski w Rajdach Baja, dwukrotna zdobywczyni drużynowego, trzeciego miejsca w Mistrzostwach Europy Enduro kobiet w 2017 i 2018 roku oraz zdobywczyni brązu w Mistrzostwach Europy Baja w 2019 roku, w kategorii kobiet. Aktualna kobieca wicemistrzyni w Pucharze Świata Rajdów Baja.

Spodobał Ci się artykuł? Podziel się nim!
Michał Brzozowski
Michał Brzozowski
Motocyklista od 20 lat, z potężnym stażem przejechanych kilometrów, dużą liczbą przetestowanych maszyn i wielką miłością do jednośladów. Przede wszystkim kocha trzy motocyklowe segmenty: hipermocne nakedy, wygodne, duże turystyczne enduro oraz lekkie i zwinne jednocylindrowe supermoto, ale nie stroni od jazdy wszystkim co ma dwa koła. Przetestuje każdy sprzęt, a większość z testowanych motocykli chociaż spróbuje postawić na koło. Absolwent filologii polskiej na UW. Prywatnie pasjonat sportu, a w szczególności rowerów.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

POLECAMY

ZOBACZ RÓWNIEŻ