Prawdziwe motocykl od prawdziwych producentów pojawiają się w filmach regularnie. Bondy, Matrixy, Johny Wicki, Terminatory… jednoślady są wszędzie tam, gdzie trzeba zagęścić akcję. W najnowszej produkcji Netflixa „Tokyo Override” aktywny udział wzięła ekipa Yamahy, która nie tylko dostarczyła wzory i prawdziwy dźwięk produkowanych przez siebie pojazdów, ale też współtworzyła fabułę, próbując przewidzieć, w którą stronę pójdzie rozwój motocykli w dynamicznie zmieniającym się społeczeństwie.
Tokio za 100 lat, rządzone przez sztuczną inteligencję i oplecione technologią w stopniu niewyobrażalnym nawet dla dzisiejszych, bardzo rozwiniętych cyfrowo społeczeństw. To już w zasadzie pozbawione murów, elektroniczne więzienie, w którym każdy ruch jest ściśle kontrolowany, a wjazd do pewnych stref surowo zabroniony. W tym zimnym, nieprzyjaznym świecie motocykliści korzystający z jednośladów ze „starej ery”, których nie można zdalnie wyłączyć, to szlachetni buntownicy. Wymykają się brutalnym zasadom i wspierają innych ludzi odrzuconych przez system, zajmując się m.in. transportem szmuglowaniem organów do przeszczepu.
Jakie motocykle wystąpiły w filmie „John Wick 3: Parabellum” i ile kosztują?
Nowy, sześcioodcinkowy miniserial Netflixa „Tokyo Override” to smaczny kąsek dla fanów japońskiego anime osadzonego w dystopijnych realiach przyszłości. Poza dynamiczną fabułą i walorem rozrywkowym, stawia wiele pytań o to, co nas czeka w najbliższych dziesięcioleciach i jak będzie wyglądał świat, który zbudujemy.
Twórcy serialu bardzo poważnie podeszli do tematu występujących w nim motocykli, stanowiących jeden z centralnych elementów fabuły. Nie poprzestali na własnych wyobrażeniach, tylko zdali się na fachową wiedzę i doświadczenie ludzi od lat związanych z branżą motocyklową. W tworzeniu projektów maszyn do serialu brała udział firma Yamaha, która dostarczyła prawdziwe modele 3D i dźwiękowe produkowanych przez siebie motocykli. To właśnie te stare, analogowe wręcz jak na warunki XXII wieku pojazdy, nielegalnie wyłączone z powszechnego systemu kontroli. Na tym jednak specjaliści z Yamahy nie poprzestali. Stworzyli 400-stronicową pracę, w której teoretyzują, w jaki sposób może się rozwijać transport osobisty w kolejnych latach.
MotoGP przyszłości
W serialu pojawia się też wątek wyścigowych maszyn przyszłości, swoistego MotoGP nowej ery. Tor wyścigowy to w tym pozornie idealnym społeczeństwie jedyne miejsce, w którym jeszcze można zginąć w czasie jazdy. Ogół ludności Tokio porusza się bowiem bezpiecznymi, współdzielonymi, autonomicznymi pojazdami, oczywiście dopóki system im na to pozwala. Ekipa Yamahy wymyśliła biorący udział w wyścigach futurystyczny bolid Y/AI. Jest on m.in. pozbawiony przedniej owiewki, ponieważ strugę powietrza odchyla od kierowcy generator plazmy. Wyszedł on nawet poza netlixową animację, ponieważ stworzono jego model, który zaprezentowano na początku grudnia w czasie targów Thailand International Motor Expo w Tajlandii.
Jazda motocyklem jako wyraz buntu wobec zastanych norm i ograniczeń to stały motyw filmowy, wystarczy wspomnieć „Easy Ridera” czy szereg innych produkcji o ludziach niegrzecznych, ale szlachetnych, wybierających dwa koła zamiast czterech. Mamy nadzieję, że rzeczywistości z „Tokyo Override” uda nam się jeszcze przez dłuższy czas uniknąć. Póki co mamy już plan na kilka grudniowych wieczorów, choć pewnie znajdą się i tacy, którzy wciągną wszystkie sześć odcinków na raz. Serial obejrzymy oczywiście na platformie Netflix.