Podczas jazdy motocyklem Tadeusz Błażusiak trafił na rozpiętą pomiędzy drzewami stalową linkę. Ma pociętą twarz, założone szwy i tak naprawdę może mówić o dużym szczęściu. Gdyby linka trafiła na szyję mogłoby się to skończyć tragicznie a jeden z naszych czołowych motocyklistów mógłby dosłownie stracić głowę.
Środowisko miłośników jazdy enduro regularnie obiegają informacje o pułapkach zastawionych na motocyklistów. Rozwieszone w lesie stalowe linki. Nabite gwoździami deski wkopane w ścieżki. Zamaskowane w gruncie brony. Najczęściej sprawcy pozostają nieuchwytni – a nawet jeśli zostaną zatrzymani, to tak długo, jak długo nie dojdzie do tragedii, ciężko im postawić jakiekolwiek zarzuty. Problem istnieje, ale jedynie dla wąskiej grupy społeczeństwa.
Tadek Błażusiak o krok od najgorszego: stalowa linka rozwieszona a poprzek szlaku rozcięła mu twarz
Służby z nami walczą
Przeglądając media społecznościowe Lasów Państwowych czy Straży Leśnej, ciężko jest nie odnieść wrażenia, że na motocyklistów trwa prawdziwa nagonka. Niemal każdy post traktuje o zatrzymaniu w lesie kogoś na motocyklu lub quadzie. W komentarzach poczytacie o tym, jak dobrą robotę służby robią. Motocykle i quady hałasują, płoszą i smrodzą. Kierujący stwarzają zagrożenie dla innych i czują się kompletnie bezkarni. Mandat wynoszący kilkaset złotych to dla nich żart, a nie kara – w końcu motocykl lub quad to drogie hobby. 500 złotych co kilka miesięcy to niewielka cena. Lwia część społeczeństwa uważa, że kary powinny zostać znacznie zaostrzone. Mandaty powinny wynosić nawet kilka tysięcy złotych, a pojazdy powinny przepadać na rzecz Skarbu Państwa.
Fatalne informacje w sprawie ankiety dotyczącej off-roadu przeprowadzonej przez Lasy Państwowe
Typowy Polak
Poza komentarzami oburzonych motocyklistów, najczęściej wspomniane newsy wywołują reakcję typowego Polaka. Kowalski, Iksiński czy inny Nowak narzekają na hałas, smród spalin i zryte oponami ścieżki. Z naszego punktu widzenia najlepiej jest ich wszystkich wrzucić do kategorii osób znajdujących przyjemność w utrudnianiu życia innym. Pytanie tylko, po co mieliby to robić? Spisek? Może najwyższa pora pogodzić się z tym, że świat i społeczeństwo się zmieniają. To, co kiedyś było popularne i akceptowalne, dzisiaj nie znajduje zrozumienia. Negatywne zachowania dość wąskiej grupki skutecznie zraziło do nas wszystkich. W oczach typowego Polaka nie ma znaczenia, czy spotka na leśnej drodze lekkie enduro, czy turystycznego klocka – to ciągle motocyklista, który swoim pustym wydechem jest słyszalny z dwóch kilometrów. Cwaniak, który z pomocą podgiętej lub brudnej tablicy rejestracyjnej stara się uniknąć konsekwencji zabawy, o której wie, że nie jest legalna.
Jak nas widzą
To jak się nas postrzega to nasza własna zasługa. Szeroko rozumiany motocyklizm już dawno znikł z mediów głównego nurtu. Internet sprawił, że zamknęliśmy się we własnej, hermetycznej bańce, otoczeni przez podobnych nam pasjonatów. Z tego powodu łatwo wpaść w złudzenie, że przecież wszyscy myślą tak jak my. Motocykliści to przecież pozytywnie zakręceni pasjonaci. Tyle tylko, że jedynie motocykliści o tym wiedzą. Imprezy czy eventy motocyklowe obecnie nagłaśnia się poprzez media branżowe. Typowy Kowalski dowiaduje się o zlocie motocyklowym dopiero wtedy, gdy z jego powodu miasto się korkuje. Media głównego nurtu milczą nie tylko na temat motocyklistów, ale również ich problemów.
Motocykle nie są sexy
Zadzwoniłem do zaprzyjaźnionego dziennikarza piszącego dla jednej z większych gazet. Oznajmił, że w tym roku pisali o motocyklistach już trzy razy. Informowali zarówno o otwarciu, jak i o zamknięciu sezonu. Będzie też info o MotoMikołajach. Mało? No cóż, to jedyne imprezy, na które motocykliści jego redakcję zaprosili. Zainteresowanie tematami okołomotoryzacyjnymi jest wśród typowych czytelników małe. Typowy czytelnik jego gazety nie szuka takich informacji ani ich nie konsumuje – a jak zacznie czytać, to i tak odpłynie w stronę mediów branżowych i zacznie czytać nasz serwis. Motocykle kojarzą się hałasem, spalinami i łamaniem przepisów.
Problemy
Prawdziwym problemem nie są rozwieszone w lesie linki lub ciągła nagonka na łamiących ograniczenia prędkości. Problem to fakt, że nie robimy nic, aby w oczach reszty społeczeństwa być postrzeganymi inaczej. Rozpięty między drzewami drut to rozwiązanie zatrważająco niewspółmierne do problemu. Jednak gdyby problem nie istniał, to nie byłoby też osób starających się go rozwiązać właśnie w ten sposób. To problem naszego motocyklowego świata. Dla typowego Kowalskiego to problem równie marginalny jak parkowanie na miejscach przeznaczonych dla matek z dziećmi. Niestety, nie robimy nic, aby takie sprawy nagłośnić.
Margines
Nie tylko w naszym kraju, ale również w innych krajach Europy motocykliści, ich problemy i interesy są coraz mocniej spychane na margines. Niemcy i Austria robią, co mogą, aby kompletnie zamknąć niektóre drogi dla motocyklistów. W Polsce bardziej „opłaca się” ignorować czerwone światło, niż postawić motocykl na gumę. Problem w tym, że motocykliści najwyraźniej się z tym zgadzają, bo jakoś nie widać, aby zamierzali protestować. Najwyraźniej bycie na marginesie nie tylko nam nie przeszkadza, ale już zdążyliśmy się tam urządzić.