W mediach społecznościowych i na grupach motocyklowych co chwila pojawiają się informacje o końcu sezonu, o imprezach zamykających ten rok, a także pytania internautów/motocyklistów o to, kiedy tak naprawdę mają zakończyć sezon…
Czy jest coś takiego jak zakończenie sezonu motocyklowego?
Oczywiście odbywają się imprezy, noszące to miano, ale czegoś takiego, jak zakończenie sezonu motocyklowego, tak naprawdę nie ma. Motocykle to nie bojery, do śmigania którymi potrzebna jest tafla lodu zamarzniętego jeziora. Warunki potrzebne do jazdy motocyklem są dla wielu z nas tak skrajne, że nie można mówić o żadnej oficjalnej dacie…
Niektórzy jeżdżą tylko wtedy, gdy temperatura przekracza 20 stopni Celsjusza, a gdy na trasie złapie ich deszcz, zatrzymują się pod wiaduktem, czy wiatą przystankową. Dla nich chwilowo sezon kończy się z każdymi zapowiadanymi opadami deszczu…
Wypożycz polski motocykl w Hiszpanii i pojedź nim do Maroka! To tańsze i łatwiejsze niż myślisz!
Oczywiście wszelkie torowe sporty motocyklowe zamierają na czas jesieni i zimy – mniejsza przyczepność asfaltu sprawia, że byłoby zbyt niebezpiecznie jeździć na kolanie po Poznaniu, Radomiu czy Łodzi… W tym czasie jednak zawodowcy przenoszą się w cieplejsze rejony Europy i choć sezon startowy jest definitywnie zamknięty, testują maszyny i szlifują umiejętności na przyszłoroczne starty. Dla nich sezon na jazdę motocyklem w praktyce nie kończy się, a jedynie zmienia lokalizację…
Ale nawet w naszym kraju mamy motocyklistów, którzy nie poddają się nigdy. Chodzi oczywiście o endurowców, którzy jesienią bawią się w najlepsze, a zimą wyposażają swoje opony w kolce i czekają tylko aż spadnie śnieg, a teren skuje lód. Czy im przeszkadza brak trakcji i mróz? Zupełnie nie, bo i z jednym i z drugim sobie nieźle radzą. Natomiast jesień, której boi się wielu szosowców, dla offrodowców jest wymarzonym okresem. Dlaczego? Bo słońce oświetla, a nie przegrzewa, bo po plecach nie leje się pot, a wystarczy dodatkowa warstwa ubrania, aby zachować komfort termiczny. Bo żadna pora roku nie jest tak kolorowa i piękna jak właśnie jesień.
Jak jeździć w komforcie mimo zimna
A czy są jakieś przeciwskazania, np. zdrowotne, co do zaprzestania jazdy jednośladem w zimniejszej porze roku? Niby tak, przecież w kasku hula wiatr, atakuje nasze zatoki, a nasze członki marzną z zimna… Dobrze, że ludzie jeżdżący skuterami śnieżnymi o tym nie wiedzą, bo jeszcze by rzucili swoją pasję. Tak naprawdę to do jazdy podczas sezonu grzewczego należy się staranniej przygotować i będzie dobrze. Kask musimy wyposażyć w dobrze przylegającego pinlocka oraz w solidny podbródek, który zapobiegnie wwiewaniu zimnego powietrza do kasku od dołu. Ciepłe rękawice, ale nie za grube, aby czuć kierownicę i dźwignie, najlepiej wspomagane grzanymi manetkami. Tekstylny kombinezon, szczelny, aby nie przepuszczał nigdzie zimnego, jesiennego wiatru. Do tego bielizna termoaktywna, ale taka ocieplająca (np. z wełny merino) wraz z ciepłymi skarpetami. I można ruszać, nawet na dalszą przejażdżkę…
Jazda motocyklem cały rok? Niska temperatura i deszcz – jak się ich nie bać jesienią
Ryzyko wypadku – czy jest większe jesienią i zimą?
Hmm, ono istnieje zawsze, a czy wraz ze spadkiem temperatury rośnie? Niestety tak. Nie ma co się oszukiwać, że guma będzie tak samo dobrze trzymała w upalny dzień, co podczas temperatur oscylujących wokół kilku na plusie. Wiadomo, że przejażdżka w takich warunkach powinna być spokojniejsza, a jej tempo dostosowane do warunków drogowych. Oczywiście sprawy diametralnie się zmieniają, gdy w grę wchodzi deszcz, albo przymrozek. Twarda guma opon na śliskim, pokrytym liśćmi, mokrym asfalcie, czy na zamarzniętej kałuży, to recepta na ślizg.
Zdecydowanie, gdy temperatury spadają poniżej zera, należy zrewidować swoje podejście do jazdy motocyklem, ale niekoniecznie z niej zrezygnować… Suchy asfalt, nawet przy ujemnej temperaturze, daje wystarczający grip, by przemieszczać się bezpiecznie, oczywiście bez żadnych wariactw. Niestety tutaj wchodzi kolejny temat – soli, którą asfalt jest obficie sypany, aby mimo opadów śniegu nadal pozostał czarny i przyczepny. Fakt, samochody jeżdżą po soli i nikt się tym bardziej nie przejmuje, ale motocykle sprowadzane z Wysp świadczą o tym, że jednak sól nie jest obojętna dla naszych rumaków.
A czy ja kończę sezon?
Zapytacie w takim razie, czy ja kończę sezon, a jeśli tak, to kiedy? Otóż od lat mam już taką zasadę, że szosowy motocykl odstawiam definitywnie z pierwszymi, stabilnymi opadami śniegu i mrozem. Czasem ma to miejsce w grudniu, czasem w listopadzie. Natomiast pamiętam kilka zim, które przejeździłem praktycznie całe, bo były takie lata, że zimy praktycznie nie było. Pamiętam też czasy, gdy nie mając samochodu, wolałem przedzierać się 45 minut przez śniegi swoim supermoto, niż przez ponad 1,5 godziny tkwić w autobusie do, a potem z, pracy. Jak widzicie, jazda motocyklem po szosie, nawet zimą, jest kwestią bardzo indywidualną.
Natomiast jesień i zimę uważam za idealny czas do jazdy w terenie, na którą często jakoś nie starcza czasu wiosną czy latem. Moja DRZ stoi na kostkach, posiadam też KTM-a EXC 250 F, na którym mam nadzieję trenować jazdę w terenie aż do śniegów i mrozów, a może i nie zważając też na nie…
Sezon motocyklowy w Polsce trwa pół roku?
Jak widzicie nie trzeba z motocyklem się rozstawać na pół roku, jak to twierdzą niektórzy. Oczywiście, jeżeli posiadasz armaturę i jeździsz tylko w ładną pogodę, nawet latem, to zimą i jesienią na pewno nie pośmigasz. Ale jeżeli kochasz motocykle całym sercem, na pewno znajdziesz sposób (odpowiedni sprzęt i odpowiednie miejsce), aby polatać jesienią, a także zimą. Czy sezon motocyklowy nigdy się nie kończy? Wszystko zależy od tego, kto wypowiada te słowa…