W sezonie 2027 czeka nas rewolucja techniczna w MotoGP. Motocykle będą napędzane mniejszymi silnikami, wprowadzone będą też inne regulacje, m.in. w zakresie aerodynamiki. Przy tej okazji przedstawicielom firmy Pirelli udało się przekonać organizatorów mistrzostw świata, że to oni powinni zostać nowym oficjalnym dostawcą opon. Tym samym włoski producent zastąpi francuskiego Michelina.
„Wyścigi wygrywa się na zakrętach. Sekret tkwi w mocnych nerwach i najlepszych oponach”. To cytat z polskiego mistrza Janusza Oskaldowicza, z jakiejś reklamy opon z lat 90. Marki niestety nie pamiętamy, ale w tych słowach jest masa prawdy. To właśnie opony i umiejętności zawodnika przenoszą na asfalt wszystko, co osiągnęli inżynierowie od silników, podwozia, aerodynamiki i elektroniki. Dlatego najlepsze możliwe ogumienie jest tak istotne w wyścigach motocyklowych, a szczególnie w klasie prototypów – maszyn najlepszych z najlepszych w danej erze.
W klasie królewskiej do 2008 roku dozwolone było używanie opon różnych producentów. Następnie organizatorzy postanowili postawić na tylko jednego dostawcę, którym został japoński Bridgestone. W 2015 roku zastąpił go Michelin, który – jak wszystko na to wskazuje – zdąży pożegnać klasę MotoGP w aktualnej formie, z litrowymi motocykla i z rozbudowaną aerodynamiką i elektroniką. Od sezonu 2027 wejdą w życie nowe regulacje, które całkowicie przemeblują te wyścigi. Szczegóły poniżej:
Wraz z nowymi maszynami w MotoGP pojawi się nowy dostawca opon. Od sezonu 2027 zawodnicy wszystkich klas będą już jeździć na ogumieniu Pirelli. Kierowcy startujący w klasach Moto3 i Moto2 jeżdżą na nich już od dwóch lat, bowiem Pirelli zastąpiło tam Dunlopa. Michelin będzie dostarczał opony tylko dla elektrycznej klasy MotoE.
Wygląda na to, że Włosi wezmą niemal wszystko, co możliwe w topowych seriach wyścigowych. Od 2004 roku, a więc już od ponad 20 lat Pirelli dostarcza opony do serii World Superbike. Jest także oficjalnym partnerem Formuły 1. Za niecałe dwa lata przejmie wszystkie klasy motocyklowych mistrzostw świata.
Inżynierów włoskiej firmy ominęły problemy, z jakimi mierzył się od lat Michelin. Ogromna moc silników, rozbudowane pakiety aerodynamiczne, potężne siły hamowania i ciągła walka z temperaturą i ciśnieniem były poważnym wyzwaniem, z którego Francuzi nie zawsze wychodzili obronną ręką. Nie znaczy to jednak, że Pirelli przychodzi na spokojny etat – z pewnością pojawią się nowe góry do przejścia. Czekamy!